Rozwiązują zagadki kryminalne, szukając odpowiedzi na siedem złotych pytań. Na miejscu zdarzenia zabezpieczają ślady – zbierają włosy, pyłki, fragmenty tkanek, szukają śladów krwi. Starają się myśleć jak sprawca: którędy wchodził i wychodził, czego dotykał. Ich praca nie wygląda jak w serialach „CSI”, „W11” czy „Kryminalni”. Technicy kryminalistyki na naszym podwórku nie mają łatwego życia…
– Gdy uczestniczymy w oględzinach miejsca zdarzenia, naszym zadaniem jest odtworzenie sytuacji, która miała tu miejsce wcześniej – mówi st. asp. Arkadiusz Kieca, technik kryminalistyki KMP w Elblągu. – Szukamy odpowiedzi na siedem złotych pytań kryminalistyki: co? gdzie? kiedy? w jaki sposób? dlaczego? jakimi środkami? kto? Trzeba myśleć tak, jak sprawca. Trzeba dojść do tego, co było jego zamiarem, którędy wchodził, wychodził, czego dotykał, jakiego narzędzia użył.
Na miejscu zdarzenia (przyjmijmy – zbrodni) technicy kryminalistyki zabezpieczają ślady: daktyloskopowe, czyli odciski palców (sami nigdy nie powiedzieliby „odciski”, ale „odbitki”) oraz biologiczne, np. krew, tkanki, włosy, a także włókna, substancje chemiczne, alkohol. Elbląscy technicy wysyłają swoje „znaleziska” do laboratorium kryminalistycznego w Olsztynie i czekają na wynik. Ale w Elblągu też mamy ciekawą pracownię – osmologiczną. Tu ekspertami są… psy. To jedyna taka pracownia w województwie warmińsko-mazurskim.
– Osmologia opiera się na węchu, chodzi o wyczuwanie i identyfikowanie zapachu – wyjaśnia Arkadiusz Kieca. – Pies okazał się bardzo przydatny np. przy głośnej w Elblągu sprawie zabójstwa przy ul. Browarnej. Mężczyzna, który wykonywał prace remontowe, zabił właścicielkę mieszkania [tłukł kobietę młotkiem w głowę, dusił smyczą, a zabrał ostatecznie niewiele ponad 200 zł i telefon komórkowy – red.] („Zabił, ale nie chciał, by cierpiała”)
Czy istniej zbrodnia doskonała?
– Nie – zapewnia Arkadiusz Kieca. – W każdym miejscu zostawiamy ślady, nawet takie, o których nie wiemy.
A czy można zebrać ślady z każdego miejsca?
– Pod wpływem seriali telewizyjnych ludzie mają różne pomysły – przyznaje elbląski technik. – Słyszałem na przykład, że można zdjąć odbitkę palca z zapałki, bo tak było w „W11”. Takie seriale rozbijają nam pracę. To fikcja, ale ludzie oglądają i później myślą, że sami już są ekspertami i pouczają, wymyślając niestworzone rzeczy.
Nie jesteśmy ludźmi bez serca
Elbląscy technicy wyjeżdżają do ok. 1000 zdarzeń rocznie.
– Najczęściej są to kradzieże z włamaniem – przyznaje Arkadiusz Kieca. – Z racji bliskości krajowej „siódemki” jeździmy też do wypadków. Zdarzają się również rozboje i zabójstwa.
Makabrycznym zdarzeniem był mord w Pasłęku („16-latek zabił swoją młodszą siostrę”). W marcu tego roku 16-letni Paweł zabił swoją 11-letnią siostrę – zadał dziewczynce kilkanaście ciosów nożem (głównie w okolice klatki piersiowej, ale i w głowę). Następnie rzucił się z siekierą na matkę. Prokuratura Rejonowa w Elblągu przygotowuje właśnie akt oskarżenia. Nastoletni zabójca będzie odpowiadał jak dorosły, grozi mu kara do 25 lat więzienia.
– Byliśmy na miejscu zdarzenia – mówi Arkadiusz Kieca. – To trudne, sam mam 11-letnią córkę. Praca jest jednak pracą. Trzeba było zabezpieczyć ślady, zrobić zdjęcia czy później pojechać zrobić dokumentację z sekcji zwłok.
Można by pomyśleć, że trzeba nie mieć serca albo mieć nerwy ze stali, by takie obrazy nie poruszały. Czy technicy, jeżdżąc do tylu zdarzeń, czasem szczególnie makabrycznych, mają już do nich stosunek obojętny?
– Jeśli ktoś mówi, że już tyle razy jeździł do wypadków czy na zabójstwa i go to nie rusza, to nie mówi prawdy – twierdzi Arkadiusz Kieca. – Każde zdarzenie jest inne, każde porusza, ale pracę trzeba wykonać. Ja jestem pasjonatem. Marzyłem o tym, by zostać technikiem kryminalistyki, pracując jeszcze w prewencji. Fascynuje mnie rozwiązywanie zagadek, lubię się uczyć nowych rzeczy. Będąc technikiem kryminalistyki trzeba się cały czas dokształcać. Trzeba jeździć na szkolenia, czytać fachową literaturę czy inne publikacje. Mnie to bardzo interesuje, chętnie rozmawiam na szkoleniach z kolegami zza granicy, na przykład z Niemiec czy Francji. Oni tam zupełnie inaczej pracują niż my. Mają specjalistów np. od daktyloskopii, od robienia dokumentacji fotograficznej, a my wszystko robimy sami.
Dla pasjonatów odpornych psychicznie
Technicy uczestniczą też w sekcjach zwłok.
– To część naszej pracy – mówi Arkadiusz Kieca. – Pobieramy odciski palców, fotografujemy, oznaczamy rany – ich szerokość na przykład, co pozwala określić, jakim narzędziem zostały zadane.
Nie każdy jest jednak odporny na taki widok.
– Przyznaję, że nie każdy – mówi Arkadiusz Kieca. – W naszym fachu ważna jest skrupulatność, dbałość o szczegóły, ale i pewne predyspozycje psychiczne. Nie każdy je ma. Pamiętam policjanta, który – jak się wydawało – świetnie nadawał się na technika kryminalistyki. Do pierwszej sekcji zwłok. Pojechał raz i stwierdził, że się do tego nie nadaje. I tak się zdarza. Ja jednak jestem pasjonatem, moja praca jest moim hobby – dodaje. – Ciekawi mnie, jak doszło do zdarzenia, jakie motywy kierowały sprawcą i co się wydarzyło. Chętnie się też uczę – najlepiej na błędach cudzych. Dużo czytam.
Praca = hobby
Po takiej ciekawej, lecz, trzeba przyznać, męczącej i odpowiedzialnej pracy, musi przyjść czas na odpoczynek.
– Pasjonowało mnie żeglarstwo, ale teraz mam mniej czasu i okazji do pływania – przyznaje Arkadiusz Kieca. – Pochodzę z okolic Grunwaldu i tam miałem możliwości, tu, niestety, nie. Praca jest także moim hobby, więc nie czuję też takiej potrzeby odskoczni.