Tuż przed świętami zostały opublikowane wyniki badań przeprowadzonych przez socjologów z Uniwersytetu Łódzkiego oraz biura osób niepełnosprawnych Politechniki Łódzkiej. Wyniki są smutne. Niepełnosprawni są osamotnieni, żyją w biedzie i mają ograniczone perspektywy zawodowe. Mogłoby być lepiej, gdyby przepisy były bardziej logiczne i ludzkie.
W środę (21 kwietnia) w Łodzi została przedstawiona publikacja zatytułowana: „Uczeń i student niepełnosprawny – warunki życia i nauki”, która informuje o zasięgu niepełnosprawności wśród dzieci oraz sytuacji ich rodzin. I choć publikacja odnosi się przede wszystkim do regionu łódzkiego, to sytuacja w całej Polsce jest podobna, a tam, gdzie jest większe bezrobocie, jest jeszcze gorzej.
Jak powiedziała jedna ze współautorek książki, dr Grażyna Mikołajczyk-Lerman, wyniki badań opracowano m.in. na podstawie analizy ankiet i wywiadów przeprowadzonych z rodzicami dzieci niepełnosprawnych.
Jak to wygląda w Łodzi
W 2009 roku w Łodzi mieszkało ponad 4,2 tys. dzieci niepełnosprawnych, co stanowiło 3,8 procent ogółu osób w tym wieku. Prawie 3 tys. z nich żyło w rodzinach o bardzo niskich dochodach. Średni dochód na osobę w rodzinie dzieci z niepełnosprawnością nie przekraczał 300 zł. Badania ujawniły, że „bycie na granicy ubóstwa” spowodowane jest przede wszystkim tym, że jedno z rodziców musi być cały czas do dyspozycji niepełnosprawnego dziecka, które trzeba odwieźć do szkoły lub przygotować do zabrania przez specjalny transport, odebrać ze szkoły, pomóc w odrabianiu lekcji czy odwieźć na rehabilitację.
Samotność i ograniczenia
Z badań socjologów wynika, że oprócz życia w biedzie niepełnosprawny uczeń jest osamotniony, brakuje mu relacji z rówieśnikami. Ma ograniczone perspektywy zawodowe przede wszystkim z braku miejsc w placówkach integracyjnych i braku możliwości kształcenia zawodowego. „Dla normalnie funkcjonującego człowieka (bez niepełnosprawności) dzieciństwo i młodość są etapem wstępnym do dorosłego życia. Natomiast w życiu osoby niepełnosprawnej dzieciństwo (nawet trudne) jest często jedynym okresem względnej akceptacji i uczestnictwa w życiu społecznym” – zwraca uwagę dr Mikołajczyk-Lerman.
Ponadto według współautorki książki, prof. Wielisławy Warzywody-Kruszyńskiej z Uniwersytetu Łódzkiego, niepełnosprawność zagraża wykluczeniem takiej osoby z „aktywności dostępnych zdrowym osobom” – np. brakiem kontaktów z innymi czy niemożnością znalezienia pracy.
Co trzeba zmienić
Zdaniem autorów opracowania, aby temu przeciwdziałać, konieczne jest bardziej zdecydowane zaangażowanie władz lokalnych w poprawę sytuacji materialnej tych rodzin, usprawnienie procesu edukacji m.in. przez zwiększenie liczby placówek integracyjnych czy zwiększenie ofert szkolnictwa zawodowego, zgodnie z możliwościami i zainteresowaniami osób niepełnosprawnych. Właśnie poprawa warunków materialnych i szans edukacyjnych osób niepełnosprawnych powinna znajdować się – jak podkreślają – „w centrum uwagi władz miasta” – każdego miasta. Brak barier architektonicznych, wynagrodzenie dla rodzica rezygnującego z pracy, żeby opiekować się dzieckiem (dla porównania: koszt wynagrodzenia rodzica – ok. 1500 zł; miejsce w placówce opiekuńczej, za które płaci państwo – 2500-3500 zł; koszt utrzymania więźnia – ok. 3500 zł), sprzęt usprawniający umożliwiający naukę a potem pracę, to inwestycja nie tylko w człowieka, ale i w państwo, które zyska podatnika – zaradnego człowieka samofinansującego się.
Korzyści są oczywiste. Tylko kiedy wreszcie władze to zrozumieją? Na razie pojawiają się zakusy, aby zlikwidować PFRON. Tylko co potem? Samorządy kolejnych obciążeń nie udźwigną.
Źródło: PAP – Nauka w Polsce
Jak powiedziała jedna ze współautorek książki, dr Grażyna Mikołajczyk-Lerman, wyniki badań opracowano m.in. na podstawie analizy ankiet i wywiadów przeprowadzonych z rodzicami dzieci niepełnosprawnych.
Jak to wygląda w Łodzi
W 2009 roku w Łodzi mieszkało ponad 4,2 tys. dzieci niepełnosprawnych, co stanowiło 3,8 procent ogółu osób w tym wieku. Prawie 3 tys. z nich żyło w rodzinach o bardzo niskich dochodach. Średni dochód na osobę w rodzinie dzieci z niepełnosprawnością nie przekraczał 300 zł. Badania ujawniły, że „bycie na granicy ubóstwa” spowodowane jest przede wszystkim tym, że jedno z rodziców musi być cały czas do dyspozycji niepełnosprawnego dziecka, które trzeba odwieźć do szkoły lub przygotować do zabrania przez specjalny transport, odebrać ze szkoły, pomóc w odrabianiu lekcji czy odwieźć na rehabilitację.
Samotność i ograniczenia
Z badań socjologów wynika, że oprócz życia w biedzie niepełnosprawny uczeń jest osamotniony, brakuje mu relacji z rówieśnikami. Ma ograniczone perspektywy zawodowe przede wszystkim z braku miejsc w placówkach integracyjnych i braku możliwości kształcenia zawodowego. „Dla normalnie funkcjonującego człowieka (bez niepełnosprawności) dzieciństwo i młodość są etapem wstępnym do dorosłego życia. Natomiast w życiu osoby niepełnosprawnej dzieciństwo (nawet trudne) jest często jedynym okresem względnej akceptacji i uczestnictwa w życiu społecznym” – zwraca uwagę dr Mikołajczyk-Lerman.
Ponadto według współautorki książki, prof. Wielisławy Warzywody-Kruszyńskiej z Uniwersytetu Łódzkiego, niepełnosprawność zagraża wykluczeniem takiej osoby z „aktywności dostępnych zdrowym osobom” – np. brakiem kontaktów z innymi czy niemożnością znalezienia pracy.
Co trzeba zmienić
Zdaniem autorów opracowania, aby temu przeciwdziałać, konieczne jest bardziej zdecydowane zaangażowanie władz lokalnych w poprawę sytuacji materialnej tych rodzin, usprawnienie procesu edukacji m.in. przez zwiększenie liczby placówek integracyjnych czy zwiększenie ofert szkolnictwa zawodowego, zgodnie z możliwościami i zainteresowaniami osób niepełnosprawnych. Właśnie poprawa warunków materialnych i szans edukacyjnych osób niepełnosprawnych powinna znajdować się – jak podkreślają – „w centrum uwagi władz miasta” – każdego miasta. Brak barier architektonicznych, wynagrodzenie dla rodzica rezygnującego z pracy, żeby opiekować się dzieckiem (dla porównania: koszt wynagrodzenia rodzica – ok. 1500 zł; miejsce w placówce opiekuńczej, za które płaci państwo – 2500-3500 zł; koszt utrzymania więźnia – ok. 3500 zł), sprzęt usprawniający umożliwiający naukę a potem pracę, to inwestycja nie tylko w człowieka, ale i w państwo, które zyska podatnika – zaradnego człowieka samofinansującego się.
Korzyści są oczywiste. Tylko kiedy wreszcie władze to zrozumieją? Na razie pojawiają się zakusy, aby zlikwidować PFRON. Tylko co potem? Samorządy kolejnych obciążeń nie udźwigną.
Źródło: PAP – Nauka w Polsce
oprac. mk