Wprawdzie nikt się nie kładł, nie było również pluszowej kanapy, ale muzyczna terapia, jaką zafundował elbląskim pacjentom Różowy Doktor na pewno zapisze się w niejednej pamięci. Wczorajszy (14 lipca) koncert jazzowej formacji Pink Freud, który odbył się w klubie Mjazzga, to pierwszy, mocny akcent zbliżającego się festiwalu Jazzbląg. Zobacz więcej zdjęć.
Pink Freud to zespół, który od ponad dziesięciu lat przeprowadza różnorodne eksperymenty muzyczne, przestawia dźwięki i kombinuje, a także przekracza granice gatunku. Zabiera swoich słuchaczy do świata punkrocka czy drum’n’bassu, by za chwilę mrugnąć do nich muzyką elektroniczną. Tę różnorodność i chęć do nieustannego, muzycznego zastanawiania się oraz pytania „a co by było gdyby?…” docenia publika w Polsce, ale także i za granicą. Pink Freud to założona w Gdańsku formacja, która ma za sobą koncerty w takich krajach jak Chile, Japonia, Meksyk, Argentyna, Peru, Słowenia, Słowacja, Belgia czy Francja.
Do Elbląga przyjechali prosto po krakowskim Męskim Graniu w składzie: Wojtek Mazolewski (gitara basowa), Tomasz Duda (saksofon), Adam Milwiw Baron (trąbka, elektronika) oraz Rafał Klimczuk (perkusja). Zaczęli nastrojowym „Promised Land”, później uraczyli elbląskich słuchaczy m.in. „Bourbonem”, radosnym „G-spot” czy pełnym dobrej energii utworem „Diamond Way”, który Wojtek Mazolewski dedykował publiczności. Nie obyło się bez bisu, bo elbląska publika znakomitym tak łatwo nie odpuszcza, podczas którego zespół postanowił zagrać m.in. „Godzillę” – utwór, który premierę będzie miał za dwa dni, dziewięć godzin i (dokładnie w tym momencie) pięćdziesiąt minut.
Na koncercie, który był preludium zbliżającego się festiwalu Jazzbląg, każdy mógł znaleźć coś dla siebie, a jego największym minusem był fakt, że nie mógł trwać w nieskończoność. Pewnie dlatego, że przyjemności, tak jak wszystko w życiu, należy sobie dawkować. I tak na koniec– miło popatrzeć kiedy kogoś cieszy granie, które, jakby nie było, jest także pracą.
Do Elbląga przyjechali prosto po krakowskim Męskim Graniu w składzie: Wojtek Mazolewski (gitara basowa), Tomasz Duda (saksofon), Adam Milwiw Baron (trąbka, elektronika) oraz Rafał Klimczuk (perkusja). Zaczęli nastrojowym „Promised Land”, później uraczyli elbląskich słuchaczy m.in. „Bourbonem”, radosnym „G-spot” czy pełnym dobrej energii utworem „Diamond Way”, który Wojtek Mazolewski dedykował publiczności. Nie obyło się bez bisu, bo elbląska publika znakomitym tak łatwo nie odpuszcza, podczas którego zespół postanowił zagrać m.in. „Godzillę” – utwór, który premierę będzie miał za dwa dni, dziewięć godzin i (dokładnie w tym momencie) pięćdziesiąt minut.
Na koncercie, który był preludium zbliżającego się festiwalu Jazzbląg, każdy mógł znaleźć coś dla siebie, a jego największym minusem był fakt, że nie mógł trwać w nieskończoność. Pewnie dlatego, że przyjemności, tak jak wszystko w życiu, należy sobie dawkować. I tak na koniec– miło popatrzeć kiedy kogoś cieszy granie, które, jakby nie było, jest także pracą.
Marta Wiloch
