Służby ratownicze zakończyły akcję poszukiwawczą na Zalewie Wiślanym. Niestety, nie udało się odnaleźć 49-letniego żeglarza, który wyruszył w rejs w poniedziałek razem ze swoim synem.
Akcję na Zalewie Wiślanym prowadziła Morska Służba Poszukiwania i Ratownictwa. Żeglarzy, którzy zaginęli w poniedziałek wieczorem, szukały dwie jednostki z Tolkmicka i Sztutowa oraz śmigłowiec. Ciało 14-letniego chłopca odnaleziono we wtorek rano niedaleko Krynicy Morskiej. Niestety jego ojca - 49-latka z Wrocławia, nie udało się odnaleźć. - Nie ma już niestety żadnych przesłanek ku temu, by akcję poszukiwawczą nadal prowadzić - powiedziała nam Mirosława Więcławska, rzecznik prasowy Morskiej Służby Poszukiwania i Ratownictwa w Gdyni.
Przypomnijmy, że do tragedii na Zalewie Wiślanym doszło w poniedziałek, kiedy ojciec z synem wypłynęli z Nadbrzeża w stronę Krynicy Morskiej na małej łódce typu finn. Tego dnia na Zalewie panowały bardzo trudne warunki do żeglowania, wiał silny wiatr, który mógł być przyczyną tragedii. Łódkę, którą płynęli żeglarze, znaleziono dryfującą niedaleko Piasków.
Przypomnijmy, że do tragedii na Zalewie Wiślanym doszło w poniedziałek, kiedy ojciec z synem wypłynęli z Nadbrzeża w stronę Krynicy Morskiej na małej łódce typu finn. Tego dnia na Zalewie panowały bardzo trudne warunki do żeglowania, wiał silny wiatr, który mógł być przyczyną tragedii. Łódkę, którą płynęli żeglarze, znaleziono dryfującą niedaleko Piasków.
RG