Potrzebna jest dyskusja nie o tym na co wydać pieniądze, ale gdzie je zdobyć, na czym zarobić. Wielu kandydatów na radnych czy nawet na prezydenta w swojej kampanii często mówiło o tym, co jeszcze trzeba by zbudować w mieście i ile to będzie kosztować. Ale chyba nikt głośno nie mówił o tym jak ustabilizować budżet, czyli jak zdobyć dodatkowe źródła przychodu dla budżetu miasta.
Każdy chyba wie jak szybko wydać pieniądze, ale nie każdy wie jak je zarobić. Budżet nie jest z gumy i nie da się go rozciągać w nieskończoność. W dodatku każdy budżet ma dwie strony - przychody i wydatki, a różnica między nimi jaka powstanie, to saldo. Jest wiele wydatków tzw. sztywnych, których nie da się uniknąć ani zmniejszyć. Dotyczą one np. utrzymania szkół czy utrzymania czystości.
Są też wydatki inwestycyjne, które łatwo jest wymieniać w kampanii wyborczej. Ale skąd na nie wziąć pieniądze? Już teraz przychody nie pokrywają w pełni wszystkich wydatków i trzeba brać kredyty. Są takie inwestycje, które nie będą miały żadnego wpływu na budżet ani na gospodarkę miasta w kolejnych latach, a tylko poprawią komfort życia i samopoczucie okolicznych mieszkańców. Można by się zastanowić, czy nie można z nimi jeszcze poczekać, jak np. nowe alejki w parku.
Ale czasami są proste i niezbyt kosztowne inwestycje, które mogą uruchomić procesy gospodarcze, pobudzić ludzi do większej aktywności, ożywienie w turystyce, większe obroty firm gastronomicznych czyli większe przychody miasta z podatków. Takie jak np. nowe parkingi w pobliżu starego miasta czy ul. Hetmańskiej, do której mało kto przyjeżdża na zakupy, na pizzę czy do fryzjera, gdyż po prostu nie ma gdzie zaparkować lub pozostawienie auta na płatnym parkingu np. na 2 godziny może drogo kosztować. To powoduje, że klienci wolą robić zakupy w super i hipermarketach, a nie w sklepikach płacących lokalne podatki. Pokrycie kostką brukową kilku arów ziemi, to nie jest dla miasta aż taki wielki wydatek. Wydaje się więc, że w taki sposób trzeba myśleć o inwestycjach w szerszym zakresie i w pierwszej kolejności wybierać te, które będą pobudzały gospodarkę i zapewniały wzrost przychodów z podatków od przedsiębiorstw. Nie może być tak, że nie jesteśmy w stanie nawet drobnej rzeczy zbudować ze środków własnych i musimy błagać o łaskę urzędników w Olsztynie przyznających dotacje.
Czasami można to inaczej załatwić – np. rozłożyć inwestycję na kilka etapów systematycznie przez kilka lat. Każdy etap powinien być taki, aby po jego zakończeniu już można było korzystać z części tego obiektu. To tak jakby wziąć kredyt w banku na 0%. Niektóre obiekty są takie duże, że ich budowa i tak nie jest możliwa w ciągu jednego roku. Więc po co brać kredyty i się zadłużać? Np. al. Grunwaldzkiej nie da się wyremontować w ciągu jednego roku. Więc można co rok remontować po 500 lub 1000 metrów najpierw na
jednej jezdni, a później dopiero na drugiej. Jeśli będziemy czekać na fundusze z UE, to być może nawet za 10 lat się nie doczekamy. A do tego czasu już byśmy wyremontowali ją z własnych środków. Tak właśnie niektóre miasta w Polsce robią – po kawałku, systematycznie, rok po roku.
Często też mówi się w mieście, o tym jakby tu ściągnąć nowych inwestorów i pracodawców. Elbląg ma duży potencjał, wbrew opinii wielu krytykantów i malkontentów. Tu mogłyby być regionalne przedstawicielstwa i centra dystrybucji na Polskę północną, zamiast w Trójmieście, gdzie ceny nieruchomości, działki budowlane, biura i lokale użytkowe są dużo droższe. Droga S7 do Gdańska powstanie już za kilka lat.
Do wykorzystania jest także Międzynarodowa Droga Wodna nr E70 z Niemiec przez Gorzów Wielkopolski, Bydgoszcz, Wisłę, Nogat do Elbląga do transportu kontenerów na barkach. Transport każdej tony ładunku na wodzie jest znacznie tańszy niż koleją czy na TIR-ach (ok. 3 razy tańszy). Potrzebny jest terminal kontenerowy współpracujący z firmami spedycyjnymi. Przekopanie Mierzei Wiślanej pewnie kiedyś nastąpi, ale chyba jeszcze trochę poczekamy. Tymczasem trzeba dążyć do pogłębienia i lepszego wykorzystania rzeki Szkarpawy łączącej Nogat i Zalew Wiślany z ujściem Wisły i tędy mogłyby mniejsze i średnie statki morskie przepływać.
Dobry efekt byłby, gdyby pomóc także tym firmom co już istnieją, różnym małym i średnim przedsiębiorstwom, aby się lepiej rozwijały, aby nieco urosły i zaczęły zatrudniać nowe osoby. W jaki sposób pomóc małym firmom je wypromować poza miasto lub poza województwo i znaleźć nowe rynki zbytu? Nie jest wielką sztuką zarejestrować nową firmę, ale sztuką jest wybrać właściwą specjalizację, przebić się przez konkurencję i zdobyć zainteresowanie klientów. Tego urzędy pracy nie uczą. Może potrzebne są branżowe
targi gospodarcze, których mogłyby się zaprezentować firmy z regionu Żuław, Warmii, Mazur i Pomorza, szukające kooperantów. Wtedy jest okazja wymienić się wizytówkami, broszurkami i za jakiś czas rozpocząć współpracę. Podczas targów powstałaby wspólna broszura przedstawiająca wszystkich wystawców wraz z ich danymi kontaktowymi i opisem działalności w skrócie.
Czy kandydaci na radnych lub prezydenta nie mogliby częściej dyskutować - nie o tym jak wydać pieniądze, ale o tym, jak zwiększyć przychody miasta, i to nawet bez dotacji i funduszy z Unii Europejskiej?
Jeśli kandydują, to rozumiemy, że mają już jakieś koncepcje. Ale jakie? Prosimy o konkrety.
Są też wydatki inwestycyjne, które łatwo jest wymieniać w kampanii wyborczej. Ale skąd na nie wziąć pieniądze? Już teraz przychody nie pokrywają w pełni wszystkich wydatków i trzeba brać kredyty. Są takie inwestycje, które nie będą miały żadnego wpływu na budżet ani na gospodarkę miasta w kolejnych latach, a tylko poprawią komfort życia i samopoczucie okolicznych mieszkańców. Można by się zastanowić, czy nie można z nimi jeszcze poczekać, jak np. nowe alejki w parku.
Ale czasami są proste i niezbyt kosztowne inwestycje, które mogą uruchomić procesy gospodarcze, pobudzić ludzi do większej aktywności, ożywienie w turystyce, większe obroty firm gastronomicznych czyli większe przychody miasta z podatków. Takie jak np. nowe parkingi w pobliżu starego miasta czy ul. Hetmańskiej, do której mało kto przyjeżdża na zakupy, na pizzę czy do fryzjera, gdyż po prostu nie ma gdzie zaparkować lub pozostawienie auta na płatnym parkingu np. na 2 godziny może drogo kosztować. To powoduje, że klienci wolą robić zakupy w super i hipermarketach, a nie w sklepikach płacących lokalne podatki. Pokrycie kostką brukową kilku arów ziemi, to nie jest dla miasta aż taki wielki wydatek. Wydaje się więc, że w taki sposób trzeba myśleć o inwestycjach w szerszym zakresie i w pierwszej kolejności wybierać te, które będą pobudzały gospodarkę i zapewniały wzrost przychodów z podatków od przedsiębiorstw. Nie może być tak, że nie jesteśmy w stanie nawet drobnej rzeczy zbudować ze środków własnych i musimy błagać o łaskę urzędników w Olsztynie przyznających dotacje.
Czasami można to inaczej załatwić – np. rozłożyć inwestycję na kilka etapów systematycznie przez kilka lat. Każdy etap powinien być taki, aby po jego zakończeniu już można było korzystać z części tego obiektu. To tak jakby wziąć kredyt w banku na 0%. Niektóre obiekty są takie duże, że ich budowa i tak nie jest możliwa w ciągu jednego roku. Więc po co brać kredyty i się zadłużać? Np. al. Grunwaldzkiej nie da się wyremontować w ciągu jednego roku. Więc można co rok remontować po 500 lub 1000 metrów najpierw na
jednej jezdni, a później dopiero na drugiej. Jeśli będziemy czekać na fundusze z UE, to być może nawet za 10 lat się nie doczekamy. A do tego czasu już byśmy wyremontowali ją z własnych środków. Tak właśnie niektóre miasta w Polsce robią – po kawałku, systematycznie, rok po roku.
Często też mówi się w mieście, o tym jakby tu ściągnąć nowych inwestorów i pracodawców. Elbląg ma duży potencjał, wbrew opinii wielu krytykantów i malkontentów. Tu mogłyby być regionalne przedstawicielstwa i centra dystrybucji na Polskę północną, zamiast w Trójmieście, gdzie ceny nieruchomości, działki budowlane, biura i lokale użytkowe są dużo droższe. Droga S7 do Gdańska powstanie już za kilka lat.
Do wykorzystania jest także Międzynarodowa Droga Wodna nr E70 z Niemiec przez Gorzów Wielkopolski, Bydgoszcz, Wisłę, Nogat do Elbląga do transportu kontenerów na barkach. Transport każdej tony ładunku na wodzie jest znacznie tańszy niż koleją czy na TIR-ach (ok. 3 razy tańszy). Potrzebny jest terminal kontenerowy współpracujący z firmami spedycyjnymi. Przekopanie Mierzei Wiślanej pewnie kiedyś nastąpi, ale chyba jeszcze trochę poczekamy. Tymczasem trzeba dążyć do pogłębienia i lepszego wykorzystania rzeki Szkarpawy łączącej Nogat i Zalew Wiślany z ujściem Wisły i tędy mogłyby mniejsze i średnie statki morskie przepływać.
Dobry efekt byłby, gdyby pomóc także tym firmom co już istnieją, różnym małym i średnim przedsiębiorstwom, aby się lepiej rozwijały, aby nieco urosły i zaczęły zatrudniać nowe osoby. W jaki sposób pomóc małym firmom je wypromować poza miasto lub poza województwo i znaleźć nowe rynki zbytu? Nie jest wielką sztuką zarejestrować nową firmę, ale sztuką jest wybrać właściwą specjalizację, przebić się przez konkurencję i zdobyć zainteresowanie klientów. Tego urzędy pracy nie uczą. Może potrzebne są branżowe
targi gospodarcze, których mogłyby się zaprezentować firmy z regionu Żuław, Warmii, Mazur i Pomorza, szukające kooperantów. Wtedy jest okazja wymienić się wizytówkami, broszurkami i za jakiś czas rozpocząć współpracę. Podczas targów powstałaby wspólna broszura przedstawiająca wszystkich wystawców wraz z ich danymi kontaktowymi i opisem działalności w skrócie.
Czy kandydaci na radnych lub prezydenta nie mogliby częściej dyskutować - nie o tym jak wydać pieniądze, ale o tym, jak zwiększyć przychody miasta, i to nawet bez dotacji i funduszy z Unii Europejskiej?
Jeśli kandydują, to rozumiemy, że mają już jakieś koncepcje. Ale jakie? Prosimy o konkrety.