Praca przy maszynie sprawia im ogromną satysfakcję. Tym bardziej że uszyte przez nie poduszki, zwane od imienia inicjatorki akcji celinkami, przekazują na szczytne cele. O swojej pasji opowiadają Celina Jankowska i Monika Kaszubska-Grajkowska.
- Odzew na początku był bardzo słaby. Było nas niewiele. Z czasem grupa zaczęła się rozrastać – opowiada pani Celina.
Pasjonatki szycia spotykają się kilka razy w roku i przygotowują tzw. poduszki patchworkowe, czyli łączone z różnych motywów. Głównym motywem jest haft krzyżykowy. Szycie celinek, bo tak nazwano poduszki od imienia inicjatorki akcji, odbywa się głównie w szkołach. Kobiety szyją charytatywnie. Poświęcają swój wolny czas, poszukują materiałów. Dzięki ogłoszeniom w Internecie napływają do nich materiały od ludzi z całej Polski a nawet świata.
- O sponsorów jest ciężko. Trzeba materiały organizować własnym sumptem – mówi Celina Jankowska. – W zdobywaniu materiałów i aplikacji pomaga mi także znajoma ze Szkocji, która koordynuje akcję od strony anglojęzycznej, dzięki temu spływają do nas hafty i materiały z Australii i Stanów Zjednoczonych.
Na jednym ze spotkań panie szyją tylko wierzch poduszki, zszywając kolorowe kawałki materiałów, na kolejnym odbywa się tzw. kanapkowanie, czyli wszywanie ociepliny. Gotowe celinki panie rozdają potrzebującym: domom dziecka, hospicjom, ośrodkom opiekuńczo-wychowawczym. Ostatnio sprezentowały je fundacji Ewy Błaszczyk „Akogo?”
- Nie wszyscy są gotowi, by działać charytatywnie – mówi Monika Kaszubska-Grajkowska. - Spotykamy wiele osób, które dziwią się, że my robimy to zupełnie za darmo. Dziwią się, że same nabywamy materiały, poświęcamy swój czas na szycie, a potem poduszki oddajemy potrzebującym. To wszystko powstaje z pasji i chęci pomagania. Raz, że fajnie spędza się czas, dwa - spełnia się pomagając innym, a po trzecie doskonali naukę szycia.
Pani Celina swoją pasją zaraziła nawet męża, który w wolnym czasie również bierze się za wyszywanie. - Fajnie, że mąż podziela moją pasję, bo bez tego byłoby ciężko – śmieje się. - Toleruje ten cały bałagan, bo jak szyję, materiały latają po całym pokoju. Czasami mąż mówi, że wyrzuci te moje materiały, a ja mu na to: „Masz rację, wyrzuć, bo one mi się już tak opatrzyły, że pójdę sobie kupić inne”.
Szycie wciągnęło panie tak bardzo, że w lutym przyszłego roku postanowiły bić rekord Guinnessa. - Będziemy szyć przez 24 godziny bez przerwy – mówi pani Celina. - Im więcej, uszyjemy tym lepiej. Musimy wszystko rozplanować logistycznie, rozpisać dyżury, by móc się zmieniać. Rekord w szyciu będziemy bić jako pierwsze. Z czasem będziemy się starać go pobić.
Obecnie panie są na etapie poszukiwania świadków, którzy muszą być obecni podczas bicia rekordu. – Jednego świadka już mamy – mówi pani Celina. - Potrzebujemy jeszcze trzech. Będą się zmieniać co sześć godzin. Świadek musi mieć trochę pojęcie o szyciu, nie może być jednak emocjonalne z nami związany, by być obiektywnym. Zapraszamy więc wszystkich chętnych do świadkowania.
A nam nie pozostaje nic innego, jak trzymać kciuki za to, by nasze panie podczas lutowego bicia rekordu Guinnessa uszyły jak najwięcej celinek. Wielkie szycie już 12 lutego!