Podczas czwartkowej sesji Rady Miejskiej przyjęta została długo oczekiwana przez niektórych radnych uchwała o przystąpieniu Elbląga do Związku Gmin Kanału Ostródzko-Elbląskiego i Pojezierza Iławskiego.
Miasto długo zastanawiało się, czy w ogóle przystąpić do tej organizacji. Za tą decyzją murem stali niektórzy radni z komisji promocji, bo w członkostwie w tym związku widzieli i widzą wielkie szanse dla miasta. Pojawił się jednak, zupełnie nieoczekiwanie problem...z nazwą. O mały włos uchwała znowu by nie przeszła, bo na przeszkodzie stanęła, niewielka z pozoru, kwestia nazwy stowarzyszenia i kanału.
- Wszystko jest ustalone, tylko są różne prawne kruczki. Tam jest błąd w nazwie, bo nie ma Kanału Ostródzko-Elbląskiego, tylko jest Kanał Elbląski. Wszyscy się z tym zgodzili i uważam, że są to drobiazgi. Jesteśmy za, a wszystkie nasze propozycje obecny zarząd przyjął. Kanał geograficznie jest zapisany jako Elbląski i nie można zmieniać nazwy - uważa prezydent Elbląga, Henryk Słonina i dodaje, że jest za związkiem, ale chciałby, aby w nazwie znalazła się jednak prawdziwa nazwa geograficzna.
Radny Lucjan Filaszkiewicz, reprezentant SLD, który zasiadał w komisji promocji jednak nieco dobitniej wyraził swoje poglądy.
- Kanał nazywa się tak, jak się nazywa, czyli Kanał Elbląski. I tak powinno być i dlatego jestem przeciwny wstępowaniu do organizacji, która pomija ten fakt historyczny i prawny. My zdajemy sobie sprawę, że Elbląg swoim potencjałem obywatelskim, gospodarczym będzie stanowił dwie trzecie udziału w tym związku. Dochodzi do tego jeszcze sprawa kapitału, bo Elbląg będzie wpłacał 25 tysięcy zł. rocznej składki. A więc chcielibyśmy sobie zarezerwować też i prawo współdecydowania, a być może decydowania o roli tego związku i kierunkach jego działania. Bez nas ten związek nie ma racji bytu.
Przyjęcie uchwały to niejako osobiste zwycięstwo Jerzego Wcisły, radnego prawicowej opozycji, który wreszcie po kilkunastu miesiącach starań doczekał się decyzji rady. Dziwi go jednak opieszałość miasta w tej kwestii i dziwne problemy z nazewnictwem.
- To jakaś zaszłość, że Elbląg nie należy do tego związku. Ja jestem przekonany, że aby zmieniać sytuację w samym związku należy tam wstąpić, a nie czekać, aż związek spełni wszystkie nasze oczekiwania. Ale teraz znów jest problem z nazwą. Związek ma taką nazwę jaką ma - uważa Wcisła.
W pierwotnej wersji uchwały zapisano, że miasto miało przystąpić do Związku Gmin Kanału Elbląskiego, czyli do związku, który formalnie nie istnieje. Biorąc jednak pod uwagę lokalny patriotyzm i prawdę geograficzną można by w sumie uznać, że zapis mógł być w jakimś stopniu uprawniony. Miasto nie akceptuje nazwy Kanał Ostródzko-Elbląski, ale czy właściwie ma prawo do krytyki?
- W nomenklaturze geograficznej kanał rzeczywiście nazywa się Elbląski i to funkcjonuje od lat, natomiast głównym beneficjentem kanałowym jest Ostróda - powiedział Olgierd Dąbrowski, wiceburmistrz Ostródy. – Poza tym to Ostróda organizuje ten kanał i dzięki Ostródzie, i to mówię nie z jakiegoś zarozumialstwa, ten kanał w ogóle żyje. Stąd ta nazwa, może nieoficjalna, ale ten związek został tak właśnie nazwany. Mamy swoiste pretensje o to, że Elbląg ucieka od tak atrakcyjnego kanału, a powinien nim się chwalić. On tego od lat nie robi nad czym ubolewamy, no i mamy moralne prawo nazywać ten kanał Ostródzko-Elbląskim.
To raczej nie jest dobry początek współpracy gmin tego kanału - jakkolwiek by go nie nazwać. Pozostaje jednak pewien niesmak do uzurpatorskich i przywódczych zapędów Elbląga. Jednakowoż szkoda, że nie ma już imprezy Canal Trophy, bo to tam burmistrz Ostródy i prezydent Elbląga przeciągając linę siedząc w łodzi rozstrzygali, jak będzie nazywał się kanał przez następny rok.
- Wszystko jest ustalone, tylko są różne prawne kruczki. Tam jest błąd w nazwie, bo nie ma Kanału Ostródzko-Elbląskiego, tylko jest Kanał Elbląski. Wszyscy się z tym zgodzili i uważam, że są to drobiazgi. Jesteśmy za, a wszystkie nasze propozycje obecny zarząd przyjął. Kanał geograficznie jest zapisany jako Elbląski i nie można zmieniać nazwy - uważa prezydent Elbląga, Henryk Słonina i dodaje, że jest za związkiem, ale chciałby, aby w nazwie znalazła się jednak prawdziwa nazwa geograficzna.
Radny Lucjan Filaszkiewicz, reprezentant SLD, który zasiadał w komisji promocji jednak nieco dobitniej wyraził swoje poglądy.
- Kanał nazywa się tak, jak się nazywa, czyli Kanał Elbląski. I tak powinno być i dlatego jestem przeciwny wstępowaniu do organizacji, która pomija ten fakt historyczny i prawny. My zdajemy sobie sprawę, że Elbląg swoim potencjałem obywatelskim, gospodarczym będzie stanowił dwie trzecie udziału w tym związku. Dochodzi do tego jeszcze sprawa kapitału, bo Elbląg będzie wpłacał 25 tysięcy zł. rocznej składki. A więc chcielibyśmy sobie zarezerwować też i prawo współdecydowania, a być może decydowania o roli tego związku i kierunkach jego działania. Bez nas ten związek nie ma racji bytu.
Przyjęcie uchwały to niejako osobiste zwycięstwo Jerzego Wcisły, radnego prawicowej opozycji, który wreszcie po kilkunastu miesiącach starań doczekał się decyzji rady. Dziwi go jednak opieszałość miasta w tej kwestii i dziwne problemy z nazewnictwem.
- To jakaś zaszłość, że Elbląg nie należy do tego związku. Ja jestem przekonany, że aby zmieniać sytuację w samym związku należy tam wstąpić, a nie czekać, aż związek spełni wszystkie nasze oczekiwania. Ale teraz znów jest problem z nazwą. Związek ma taką nazwę jaką ma - uważa Wcisła.
W pierwotnej wersji uchwały zapisano, że miasto miało przystąpić do Związku Gmin Kanału Elbląskiego, czyli do związku, który formalnie nie istnieje. Biorąc jednak pod uwagę lokalny patriotyzm i prawdę geograficzną można by w sumie uznać, że zapis mógł być w jakimś stopniu uprawniony. Miasto nie akceptuje nazwy Kanał Ostródzko-Elbląski, ale czy właściwie ma prawo do krytyki?
- W nomenklaturze geograficznej kanał rzeczywiście nazywa się Elbląski i to funkcjonuje od lat, natomiast głównym beneficjentem kanałowym jest Ostróda - powiedział Olgierd Dąbrowski, wiceburmistrz Ostródy. – Poza tym to Ostróda organizuje ten kanał i dzięki Ostródzie, i to mówię nie z jakiegoś zarozumialstwa, ten kanał w ogóle żyje. Stąd ta nazwa, może nieoficjalna, ale ten związek został tak właśnie nazwany. Mamy swoiste pretensje o to, że Elbląg ucieka od tak atrakcyjnego kanału, a powinien nim się chwalić. On tego od lat nie robi nad czym ubolewamy, no i mamy moralne prawo nazywać ten kanał Ostródzko-Elbląskim.
To raczej nie jest dobry początek współpracy gmin tego kanału - jakkolwiek by go nie nazwać. Pozostaje jednak pewien niesmak do uzurpatorskich i przywódczych zapędów Elbląga. Jednakowoż szkoda, że nie ma już imprezy Canal Trophy, bo to tam burmistrz Ostródy i prezydent Elbląga przeciągając linę siedząc w łodzi rozstrzygali, jak będzie nazywał się kanał przez następny rok.
J