Niektórzy artyści są jak romanse Danielle Steel – przewidywalni do granic możliwości. Inni chwytają nas za rękę i ciągną za uszy w mniej znane rejony, ciekawsze i o wiele bardziej kolorowe. Sean Noonan, nowojorski perkusista i człowiek, który zbiera oraz opowiada historie, zdecydowanie należy do tej drugiej kategorii.
Pomysł, żeby to właśnie perkusista grał pierwsze skrzypce, może wydawać się nieco szalony, wręcz dziwaczny. No bo jak to? Przecież jest bas, gitara, wokal...Tak podpowiada logika, która steruje wieloma artystami i zespołami. Całe szczęście są też tacy, którzy wymykają się regułom i robią coś wbrew ogólnie przyjętym zasadom. Takim muzykiem jest Sean Noonan, który wczoraj (22 października) pojawił się w Mjazzdze.
Właściwie od początku było wiadomo, że będzie to ciekawe widowisko. Człowiek, który zakłada na siebie strój boksera, ma duży zielony zeszyt, w którym zapisane są opowieści, przed sobą ma perkusję, a z boku skądinąd znakomity kwartet smyczkowy, czyli A Gambler's Hand String Quartet, wiele ryzykuje. Jak się jednak okazuje ryzyko popłaca, bo to, co zrobił Sean Noonan z umysłami słuchaczy to majstersztyk. Zlepek dźwięków i genialnie skopiowanych skojarzeń, odpowiednie proporcje pomiędzy słowem a muzyką, tak zwana sceniczna charyzma i wyobraźnia – to wszystko sprawia, że obok twórczości tego nowojorczyka nie można przejść obojętnie.
Nie wszystkim wszystko musi się podobać, ale eksperymentować warto zawsze. Zapuszczać się tam, gdzie jeszcze nikt nie był, szukać i konfrontować, sprawdzać pewne granice, by choć przez chwilę znaleźć się w innym świecie. Takimi koncertami Mjazzga udowadnia, że nie chce być tylko i wyłącznie miejscem popularnym oraz lubianym, ale i takim, które ma coś do powiedzenia. I za tę odwagę chapeau bas.
Właściwie od początku było wiadomo, że będzie to ciekawe widowisko. Człowiek, który zakłada na siebie strój boksera, ma duży zielony zeszyt, w którym zapisane są opowieści, przed sobą ma perkusję, a z boku skądinąd znakomity kwartet smyczkowy, czyli A Gambler's Hand String Quartet, wiele ryzykuje. Jak się jednak okazuje ryzyko popłaca, bo to, co zrobił Sean Noonan z umysłami słuchaczy to majstersztyk. Zlepek dźwięków i genialnie skopiowanych skojarzeń, odpowiednie proporcje pomiędzy słowem a muzyką, tak zwana sceniczna charyzma i wyobraźnia – to wszystko sprawia, że obok twórczości tego nowojorczyka nie można przejść obojętnie.
Nie wszystkim wszystko musi się podobać, ale eksperymentować warto zawsze. Zapuszczać się tam, gdzie jeszcze nikt nie był, szukać i konfrontować, sprawdzać pewne granice, by choć przez chwilę znaleźć się w innym świecie. Takimi koncertami Mjazzga udowadnia, że nie chce być tylko i wyłącznie miejscem popularnym oraz lubianym, ale i takim, które ma coś do powiedzenia. I za tę odwagę chapeau bas.