UWAGA!

Dawno temu w Elblągu... marynarze robili sobie żarty

 Elbląg, Dawno temu w Elblągu... marynarze robili sobie żarty

Korzystając ze zdigitalizowanych zasobów Biblioteki Elbląskiej, przeglądamy stare numery „Elbinger Neueste Nachrichten”. Zamierzaliśmy sprawdzić, co ciekawego zdarzyło się w Elblągu równo sto lat temu, ale rocznika 1910 nie ma jeszcze w zasobach BE. W styczniu rozpoczęliśmy więc publikację serii tekstów przypominających wydarzenia z 1912 roku. Dziś kolejna porcja wiadomości z maja 1912.

Niebezpieczny syn
      
17-letni Fryderyk, syn robotnika pana W. z ulicy Lubranieckiej (niem. Mattendorfstraße) okazał się synem marnotrawnym. Gdy pewnego dnia ojciec wychłostał go, ten zaatakował go i ranił blaszaną butelką w oko. Następnie kupił sobie flower [małokalibrowa ćwiczebna broń palna – DK] i naboje, napił się dla dodania odwagi i poszedł do domu, żeby zastrzelić ojca.
       Ojciec zdążył zawołać policję. Zanim ta przybyła, nierozważny chłopak znajdował się w pokoju, w którym przebywało też jego rodzeństwo. Nagle oddał kilka strzałów, żeby wypróbować zakupioną broń. Później zrobił to samo na ulicy, wywołując tym niemały hałas. Policja aresztowała winowajcę, który teraz oczekuje na karę. (ENN, 15.05.1912 r.)
      
       Tęsknota za więzieniem
      
Za więzieniem zatęsknił robotnik Paweł B. z Elbląga. Paweł w więzieniu czuje się najlepiej, ponieważ nie trzeba tam za nic płacić, a jednocześnie można zarobić, podejmując dobrowolne robótki więzienne. B. był już wcześniej wielokrotnie karany. Nie dalej niż wczoraj znęcał się nad swoją żoną i współlokatorami, grożąc im również śmiercią.
       Podczas aresztowania stawiał opór, mimo okazanej wcześniej tęsknoty za więzieniem. Spełnił jednak swoje marzenie i trafił tym sposobem do więzienia. (ENN, 15.05.1912 r.)
      
       Wycieczka do Malborka
      
Na wycieczkę do Malborka w celu zwiedzenia zamku wyjeżdża w jutrzejszą sobotę Elbląskie Towarzystwo Historii i Starożytności. Wyjazd z Elbląga nastąpi o 3.09 rano, a powrót z Malborka zaplanowano na 19.23 wieczorem. (ENN, 18.05.1912 r.)
      
       Nieszczęśliwy wypadek
      
Nieszczęśliwy wypadek miał miejsce w środę wieczorem w pewnym zakładzie przy ulicy Bednarskiej. Wypadkowi uległ jeden z pracowników pracujący przy maszynie. Jego prawa ręka dostała się nagle między dwa cylindry i została zmiażdżona do połowy. Poszkodowany zatrudniony jest w tym zakładzie już 20 lat. (ENN, 18.05. 1912 r.)
      
       Pożar na Starym Rynku
      
Zeszłej nocy o godz. 0.54 w domu przy ulicy Stary Rynek 61 wybuchł pożar. Na drugim piętrze budynku na korytarzu zapaliła się mała skrzynia z drewnem. Następnie zajęła się podłoga. Ogień powstał od żarzącego się popiołu znajdującego się w skrzyni z drewnem. Pożar został szybko ugaszony przez straż pożarną. (ENN, 18.05.1912 r.)
      
       Zabawna historia
      
Z dawnych czasów zachowała się zabawna historia. W pewnym sąsiadującym z naszym miastem miasteczku (nie chcemy podać jego nazwy) na wzgórzu znajdowała się szubienica, która widoczna była z każdego punktu miasta. Pewnego dnia w pobliskim mieście miał zostać powieszony przestępca. W mieście tym nie było jednak szubienicy, dlatego zwrócono się z prośbą do ojców miasta, czy mogą delikwenta powiesić na ich szubienicy.
       Ojcowie miasta odrzucili prośbę (ojcowie miasta zawsze wszystko odrzucają!), uzasadniając swą decyzję tym, że „szubienica ma służyć wyłącznie im i ich potomkom i nikomu innemu”. Wzgórze, na którym znajdowała się szubienica, istnieje do dzisiaj i nosi nazwę „Galgenberg” [w dosłownym tłumaczeniu „Góra z szubienicą” – niem. Galgen – szubienica i niem. Berg – góra – DK]. (ENN, 18.05.1912 r.)
      
       Marynarskie żarty
      
Osobliwy żart zrobili sobie wczoraj po południu dwaj marynarze z parowca stacjonującego bezpośrednio przy Głównym Urzędzie Celnym. Obaj mężczyźni zajęci byli właśnie rozmową z kilkoma innymi pracownikami statku, aż nagle jeden z nich skoczył do rzeki Elbląg i przepłynął ją do połowy. Gdy ponownie chciał się dostać na statek i wspiąć się na niego po łańcuchu kotwicy, nikt nie chciał go wpuścić na burtę i „pływak” musiał znowu skoczyć do wody.
       Na statek wpuszczono go pod tym warunkiem, że rozbierze najpierw swoje mokre ubrania, a następnie (będąc już na statku) ubierze odświętny, niedzielny strój. Krótko po tym drugi marynarz zrobił podobny manewr. Również wpadł do wody w ubraniach i dopłynął do łódki, na którą się wdrapał i wyszedł na ląd.
       Całą tę historię, która stanowiła jednocześnie niemałą dozę rozrywki, obserwowała w napięciu z mostu i parowca spora grupa gapiów. Krótki czas po tym, jak obaj pływacy już na statku przyjaźnie podali sobie ręce, opowiadano sobie w żartach, że jeden marynarz chciał drugiego „utopić”. (ENN, 18.05.1912 r.)
      
       Kobiety czasami bywają hienami
      
Do ostrego zatargu doszło pewnego marcowego dnia między żoną robotnika Heneriettą P. z Malborka i jej szwagierką. Obie kobiety żyją na stopie wojennej i gdy pewnego dnia spotkały się na ulicy, P. rzuciła się w wielkiej furii na szwagierkę i wyrwała jej z głowy „sztuczny warkocz”, rzuciła go na ziemię, a szwagierkę zaczęła okładać parasolem.
       P. została skazana za ten czyn przez sąd ławniczy w Malborku na sześć dni więzienia lub karę pieniężną w kwocie 18 marek. Jej odwołanie wniesione do sądu drugiej instancji zostało dzisiaj odrzucone przez sąd ławniczy. (ENN, 21.05.1912 r.)
      
       Skazana za obrazę nauczyciela
      
Za obrazę nauczyciela na cztery dni więzienia lub 20 marek kary pieniężnej skazana została przez sztumski sąd ławniczy żona robotnika Rozalia R. z Koniecwałdu (niem. Conradswalde, wieś w powiecie sztumskim). Skazana zarzuciła nauczycielowi w liście, że z jego winy jej syn spadł z drążka, w wyniku czego zapadł na zapalenie opon mózgowych, po czym zmarł. Zarzut ten okazał się nieprawdziwy, dlatego nauczyciel wniósł oskarżenie przeciwko pani R. (ENN, 21.05. 1912 r.)
      
       Na ratunek
      
Wczoraj po południu chłopiec o nazwisku Neumann wpadł do rzeki Elbląg w pobliżu miejsca budowy statków i szybko zniknął pod powierzchnią wody. Kapitan Boschmann, który zauważył to zajście, wskoczył szybko do rzeki i wydobył chłopca na powierzchnię. (ENN, 22.05.1912 r.)
      
      
      
      
tłum. DK

Najnowsze artykuły w dziale Dawno temu

Artykuły powiązane tematycznie

Zamieszczenie następnej opinii do tego artykułu wymaga zalogowania

W formularzu stwierdzono błędy!

Ok
Dodawanie opinii
Aby zamieścić swoje zdjęcie lub avatar przy opiniach proszę dokonać wpisu do galerii Czytelników.
Dołącz zdjęcie:

Podpis:

Jeśli chcesz mieć unikalny i zastrzeżony podpis
zarejestruj się.
E-mail:(opcjonalnie)
A moim zdaniem... (od najstarszych opinii)
  • fajnie bylo w tym naszym grajdole (nawet jak nie byl nasz)
    Zgłoś do moderacji     Odpowiedz
    0
    0
    sceptyk(2010-05-07)
  • I całe szczęście że portu nie ma, nie ma też marynarzy i jakiś durnych turystów, nie trzeba dla nich kibli stawiać, o sypiące się zabytki dbać, jeszcze by rozrywki na starym mieście chcieli albo Bóg wie tylko co. Tyle pieniędzy by trzeba na nich wydać. Po co to komu. A tak jest cisza, spokój, tylko w weekend jełopy spać nie dają bo drą ryje, nachlane tałatajstwo.
  • Full Relax za to (no, w morde mozna ewentualnie darmo dostac ale to naprawde nic nie kosztuje) Przez to kocham ten nasz grajdolek, ktory powoli budzi sie i pieknieje i ze zgroza patrze w przyszlosc kiedy to szary turystow beda zapelniac stat(ecz)ki ganiajace po pochylniach, Druznie i Zalewie, kiedy to stare miasto bedzie pelne szwargotu, muzyka na kazdym kroku, istny HighLife. Zgadzam sie: MY TEGO NIE CHCEMY !! Przez to fajnie jest kiedy kazdy probujacy cos zrobic z naszym portem itd. moczy d. .pe. Wtedy powraca melancholia naszego ukochanego grajdolka: piwko nad rzeczka lub pubie i darcie mordy do rana.
    Zgłoś do moderacji     Odpowiedz
    0
    0
    sceptyk(2010-05-07)
  • DK świetne tłumaczenia! Bardzo fajnie się czyta, co piszesz. Ciekawa ta nasza historia :)
  • Niektóre historie wydają się tak absurdalne, że aż dziw bierze, że są one prawdziwe - tym ciekawiej się je jednak czyta! :-)
    Zgłoś do moderacji     Odpowiedz
    0
    0
    małaMi(2010-05-08)
  • Do "sceptyka". .. przydałby się rozwój naszego portu, ostatnio jeździłem wieczorami po starówce i stwierdziłem, że to co widzę jest dość przygnębiające. .. Ruchu praktycznie żadnego, nocne życie zamiera. Na codzień mieszkam w Gdyni i odpowiednikiem naszej starówki jest tam skwer, a na nim życie widoczne jest całą dobę. I nie ma problemów z pijanymi krzykaczami, bo policja częściej tam jest. I cały problem w tym, że elbląska policja w większości składa się z leserów, więc nie ma co się dziwić, że huligani czują się bezkarni. Dlatego moim zdaniem rozwój turystyki w rejonie portu byłoby w Elblągu pozytywną zmianą.
  • Z tymi leserami to przesadziles
  • Powiedzmy, że przesadziłem. Ale jak mam nazwać niechęć do działania, jaką zauważyłem, gdy poprosiłem o podjęcie ingerencji w danej sprawie? Sorry, może to nie była niechęć tylko wstyd, że ktoś ich zauważył gdy noca zaparkowali na cichym placu, wygasili wszystkie światła i udawali, że ich nie ma. Chyba nie po to obywatele dali im prawo do noszenia broni i karania innych, żeby się tak zachowywać. ..
  • Elblag przedwojenny byl kultowy, a artykuly sa genialne. Jakbym potrafil, to bym sie z checia przeniosl w czasie, pospacerowal po Hohen-Brücke. .. A dzis. .. pusta starowka(dwie ulice na krzyz), blokowiska, co ciekawsze stare budynki poburzono, eehhh. .
    Zgłoś do moderacji     Odpowiedz
    0
    0
    Praktykant(2010-05-13)
Reklama