UWAGA!

Music Box (Elbląskie archiwalia muzyczne, odc. 35)

 Elbląg, Music Box  (Elbląskie archiwalia muzyczne, odc. 35)
(fot. Muzyczny Elbląg)

W dzisiejszym odcinku Elbląskich Archiwaliów Muzycznych redakcja Muzycznego Elbląga przedstawia historię sklepu muzycznego „Music Box” funkcjonującego w latach 90. XX wieku na tzw. „ruskim rynku” oraz w boksach przy ul. płk. Dąbka.

- Prowadziłeś na początku lat 90. XX wieku sklep muzyczny na Targowisku Miejskim przy ul. płk. Dąbka oraz na tak zwanym „ruskim rynku” przy ul. Teatralnej...
       Music Box: - Zgadza się. Miałem dwa punkty, w których sprzedawałem nośniki fonograficzne prosto z leżaka (śmiech). W ofercie posiadałem różnorodną muzykę począwszy od Sandry, New Kids On The Block, Iron Maiden, Depeche Mode, Roxette, Vanilla Ice, MC Hammer po polską muzykę chodnikową np. Top One czy Fanatic.
      
       - Miałeś problemy z prawem autorskim? Gdy rozmawiałem z jednym z takich wydawców jak ty, przyznał, że nie do końca było to uczciwe w stosunku do zespołów zachodnich i legalnie działających sklepów muzycznych. Czy wszystkie produkcje sprzedawałeś na licencji?
       - Wtedy takie prawo obowiązywało i zezwalano na taką działalność. Przecież płaciłem podatki i nie ukrywałem się pod ziemią (śmiech). W latach 90. funkcjonowało pełno kopiarni, a towar zdobywał wielu nabywców, więc nie czuliśmy na sobie presji społecznej, handlując skopiowanymi kasetami, które sprzedawaliśmy na bazarach, w różnych punktach. Widziałem, że nośniki chętnie przyjmowali także sprzedawcy z kiosków Ruchu. W latach 90. było kilku potentatów „pirackich” i kto kupował wtedy muzykę, z pewnością pamięta, które firmy dominowały w kraju.
      
       - Czy większe firmy fonograficzne stanowiły dla was konkurencję?
      
- Zalaliśmy totalnie polski rynek tymi produkcjami. Kasety były również produkowane za granicą i potem sprzedawane w kraju, a także w Rosji i na Węgrzech. Prowadziłem także dużą hurtownię na region pomorski. Później kilka „pirackich” firm przeszło na legalny system. Pootwierali tłocznie, hurtownie lub zarejestrowały swoją działalność oficjalnie. Spora część osób zmieniła branżę.
      
       - Ale ZAiKS chyba jakieś pieniądze odprowadzał dla firm zachodnich w ramach licencji?
      
- Pewnie jakieś odprowadzał. Wydawaliśmy zachodnie zespoły np. Metallicę, Madonnę czy Roxette, zgłaszaliśmy do ZAiKS-u, że zostanie wyprodukowanych 300 kaset, ZAiKS pobierał opłatę i to wszystko. Nikt nie kontrolował w rzeczywistości produkcji, realnych nakładów, ale nie oznacza to, że łamałem umowy. Sprzedawałem tyle kaset., ile miałem w opłaconej umowie licencyjnej z ZAiKS-em, Ale wiem, że mogłem więcej, bo nikt tego specjalnie nie kontrolował.
      
       - Jakie tytuły cieszyły się największym zainteresowaniem elblążan?
      
- Bez wątpienia The Beatles, Queen i Depeche Mode, ale także italo disco, disco polo, metal, niemieckie i holenderskie techno oraz acid house. Sprzedawaliśmy masę przeróżnych kompilacji typu „The Best Of” albo „Greatest Hits”, bootlegi (nielegalne nagrania koncertowe o różnej jakości, które i tak cieszyły się uznaniem słuchaczy), remiksy zgrywane z niemieckich i angielskich wydawnictw oraz regularne albumy, a także kasety VHS z koncertami i teledyskami. Do tego wszelkiego rodzaju znaczki przypinki na kurtkę lub czapkę, plakaty, koszulki i gadżety reklamowe. Warto zaznaczyć, że mieliśmy także oryginalny towar, sprowadzany z zachodu, który czasami trudno było rozpoznać. Dochodziło to tego, że klienci nie wierzyli, że to jest oryginał (śmiech).
      
       - Lata 90. to był złoty okres dla fonografii...
      
- Zdecydowanie. Warto wziąć pod uwagę fakt, że lata 90. to był tzw. „dziki okres”: wszystko dopiero się kształtowało po upadku poprzedniego systemu i rząd miał ważniejsze sprawy na głowie niż uregulowanie prawa autorskiego, ale w końcu doszło do zmian i po 1994 r. sytuacja powoli się normowała. Trzeba także pamiętać o tym, że nawet po tej ustawie działały w kraju nielegalne „firmy”, które pod przykryciem legalności wydawały różne tytuły na lewo. Nie były to już masowe działania lecz nadal takie produkcje można było spotkać na bazarach nawet w XXI wieku. W 1999 czy 2001 r. policja chwaliła się w prasie wynikami o rozbiciu pirackich hurtowni m.in. w okolicy Elbląga. Czyli stopniowo eliminowali nieuczciwych sprzedawców. W Warszawie do eliminacji takich stadionowych produkcji przeprowadzano systematyczne akcje.
       Obecnie Internet doprowadził do sytuacji, jaka panowała w latach 90. Teraz to jest niewidzialne, jest to cyfrowe i każdy sam może pobrać muzykę z Internetu za pomocą komputera w domu i ewentualnie wypalić płytę. Pamiętam także sytuację z początku XXI w., chyba z lat 2000-2001 gdy nagrywarki CD-R jeszcze były drogie i niektórzy za drobną opłatą kopiowali prywatnie płyty i drukowali okładki prowadząc świadomie bądź nie, „piracką działalność” na mikro skalę w swoim środowisku towarzyskim. Obecnie jako fan muzyki kupuję oryginalne płyty kompaktowe lub winylowe, ale głównie słucham muzyki z sieci.
      
Redakcja, muzycznyelblag.pl

Najnowsze artykuły w dziale Dawno temu

Artykuły powiązane tematycznie

Zamieszczenie następnej opinii do tego artykułu wymaga zalogowania

W formularzu stwierdzono błędy!

Ok
Dodawanie opinii
Aby zamieścić swoje zdjęcie lub avatar przy opiniach proszę dokonać wpisu do galerii Czytelników.
Uwaga! Opinia zostanie zamieszczona na stronie po zatwierdzeniu przez redakcję.
Dołącz zdjęcie:

Podpis:

Jeśli chcesz mieć unikalny i zastrzeżony podpis
zarejestruj się.
E-mail:(opcjonalnie)
A moim zdaniem...
  • Czemu rozmówca się nie przedstawił?;) ale to prawda lata 90 to był dziki okres, i wielu zyskało na wątpliwej jakości (lub braku prawa). Później gdzieś tak właśnie 94-95 z takich ludzi zaczęto robić przestępców, wmawjając iż jakaś naklejka z hologramem dużo zmnienia i trzeba kupować droższe oryginalne. A co ze stoiskiem z kasetami w budce na dworcu? :)
  • Powiedz to artystom okradanych z tantiem
  • Złoty okres video i muzyki! Wtedy filmy i muzyka żyła. Ludzie się tym pasjonowali. Jedni od drugich pożyczali, wymieniali się, całe noce się oglądało. Potem to rządy zniszczyły, wprowadzając prawa autorskie. Jest to taki absurd, że tylko kompletny idiota może się na to nabrać. Jak można ukraść nagranie. Jeśli ktoś ode mnie je skopiuje, to ja nadal je mam. Mój stan posiadania nie zmienił się ani na jotę. Nikt nikomu nic nie ukradł. Opłaty za prawa autorskie to zwykły podatek, tylko pod zmienioną nazwą, by oszukać i tak już kompletnie otumanionych ludzi.
  • Zniszczenie rynku muzycznego i video na początku lat 90-tych to przykład na to, jak państwo powala całe gałęzie ludzkiej działalności. Po to, by potem dzielnie walczyć z wygenerowanym przez siebie bezrobociem i biedą. Ludzie żyli wtedy muzyką i filmami, autentycznie się tym pasjonowali, potem państwo wprowadziło astronomiczny podatek od sztuki pod nazwą "prawo autorskie" i powróciła szara betonowa nuda. A ludzie dzięki przymusowej edukacji są już na tyle otumanieni że daja sobie wmówić wszystko. Nawet taki nonsens jak "prawa autorskie". Przecież jeśli ktoś skopiuje ode mnie płytę to mój stan posiadania nie zmienił się ani na jotę. Nikt nic nikomu nie ukradł. To państwo okradło ludzi tym podatkiem, niszcząc bezpowrotnie to, co było spontaniczne, ludzkie i ciekawe, czyli rynek muzyczny i video. Ukradziona ludziom forsa poszła m. in. na teatry!. .. gdzie nikt normalny nawet nie spojrzy, bo takie debilizmy się tam prezentuje.
  • Twój stan owszem, się nie zmnieni. Ale ... Ty kupiłeś płytę x od sprzedawcy y, płyta x kosztowała 20 zł, zczego 5 zl - wyprodukowanie, 5 zl handlarz 10 zl - artysta. Ty dajesz skopiowac komuś, zabierasz 5 zl, handlarzowi i 10 zł artyście, który nagrywa by zarabiac na swej tworczości. Oczywiscie to uproszczenie, bo jeszcze podatki i byc moze inne koszta.
  • Czarek koło dworca rządził!Jedyna kopalnia metalu!!!
Reklama