Spotkałem dziś Tadka, który w towarzystwie Wacka i Jurka stał przed kioskiem i sączył już trzeci kufel piwa, informował Dziennik Bałtycki z 2 grudnia 1958 r.
Spytałem, czy doprawdy sprawia mu przyjemność tego rodzaju „rozrywka”.
- A co mam robić? – odpowiedział. – Przychodzę z pracy o drugiej, zjadam obiad w hotelu, przejrzę gazety i… urywam się na ulicę. Bo co robić całymi wieczorami?
- A świetlica, a kino, teatr, kluby, odczyty i inne ośrodki kultury, nie interesują cię? – spytałem.
- Owszem, lubię to wszystko, ale nie na wszystko wystarcza. Do kina często wpadam, do teatru rzadziej, a w świetlicy puchy, brak rozrywek. Do NOT-u nie pójdę, bo nie umiałbym się tam zachować. W klubie fabrycznym też towarzystwo nie dla mnie, bo i tam oprócz kiepskich potańcówek nic ciekawego nie ma.
- A co mam robić? – odpowiedział. – Przychodzę z pracy o drugiej, zjadam obiad w hotelu, przejrzę gazety i… urywam się na ulicę. Bo co robić całymi wieczorami?
- A świetlica, a kino, teatr, kluby, odczyty i inne ośrodki kultury, nie interesują cię? – spytałem.
- Owszem, lubię to wszystko, ale nie na wszystko wystarcza. Do kina często wpadam, do teatru rzadziej, a w świetlicy puchy, brak rozrywek. Do NOT-u nie pójdę, bo nie umiałbym się tam zachować. W klubie fabrycznym też towarzystwo nie dla mnie, bo i tam oprócz kiepskich potańcówek nic ciekawego nie ma.
oprac. Olaf B.