Znajdujący się w kiosku sprzedawca wydał dziecku z 50 zł 40 zł reszty i cukierek, natomiast 5 zł przywłaszczył sobie, informował Elbląski Głos Wybrzeża z 1 września 1956 r.
Od dłuższego już czasu mieszkańcy części północnej miasta narzekają na nieuczciwość sprzedawców w kiosku nr 38, znajdującym się u zbiegu ulic Daszyńskiego i Barona. Np. w dniu 13 bm. dziecko jednego z mieszkańców ul. Daszyńskiego (nazwisko znane redakcji) kupowało kawałek mydła za 4,50 zł. Znajdujący się w kiosku sprzedawca wydał dziecku z 50 zł 40 zł reszty i cukierek, natomiast 5 zł przywłaszczył sobie. Interwencja znajdującej się w pobliżu matki, która obserwowała „transakcję”, spowodowała tylko to, że obrzucono ją wyzwiskami w rodzaju „złodziejka”, „chuligan” itp.
Takie wypadki – poza przytrafiającymi się często libacjami pijańskimi w kiosku – zdarzają się kilka razy na dzień i mieszkańcy mają już ich powyżej uszu. Nadmiar złego sprzedawcy (jest to małżeństwo) odmawiają wydawania książki zażaleń oraz nie chcą podać klientom swojego nazwiska.
Jesteśmy zdania, że z tego rodzaju handlem i „kantowaniem” klientów trzeba nareszcie skończyć tym bardziej, że podważa on dobre imię naszego aparatu handlowego. Mamy nadzieję, że sprawą zajmą się właściwe władze odpowiedzialne za kiosk.
Takie wypadki – poza przytrafiającymi się często libacjami pijańskimi w kiosku – zdarzają się kilka razy na dzień i mieszkańcy mają już ich powyżej uszu. Nadmiar złego sprzedawcy (jest to małżeństwo) odmawiają wydawania książki zażaleń oraz nie chcą podać klientom swojego nazwiska.
Jesteśmy zdania, że z tego rodzaju handlem i „kantowaniem” klientów trzeba nareszcie skończyć tym bardziej, że podważa on dobre imię naszego aparatu handlowego. Mamy nadzieję, że sprawą zajmą się właściwe władze odpowiedzialne za kiosk.
oprac. Olaf B.