W Elbląskim porcie, barka z tłuczkiem kamiennym o pojemności 150 ton stoi nie wyładowana od 22 sierpnia, a druga o tej samej pojemności od 25 sierpnia i załogi ich nie wiedzą, co dalej robić, informował Dziennik Bałtycki z 14 września 1954 r.
Sprawa zaczęła się tak: Ekspozytura Rejonowa Żeglugi na Wiśle w Bydgoszczy, chcąc w pełni wykorzystać tabor pływający, zawarła umowę z rejonową ekspozyturą dróg publicznych w Elblągu o dostawę tłuczka kamiennego drogą wodną. Ponieważ Elbląg nie posiada możliwości wyładunku, Bydgoszcz dostarczyła również dwa transportery z tym, że odbiorca miał dostarczyć ludzi do wyładunku. I wszystko byłoby w porządku, gdyby nie jedno małe ale, a mianowicie: dostarczając transportery Bydgoszcz nie przesłała kabla doprowadzającego energię elektryczną. Ponieważ kabla tego o długości nie przekraczającej 50 m nie dał i Elbląg, wynik jest taki, że jedna z barek o pojemności 150 ton stoi nie wyładowana od 22 sierpnia, a druga o tej samej pojemności od 25 sierpnia i załogi ich nie wiedzą, co dalej robić. Zatem zupełnie słusznie sternik Marian Zułkowski denerwuje się, a stan pogarsza fakt, że w drodze powrotnej mają zabrać z Gdańska inne czekające na nich towary do Bydgoszczy.
Kto winien? Wydaje się, że w tym przypadku raczej Elbląg, bowiem kawałek kabla można pożyczyć w każdym zakładzie, trzeba tylko trochę dobrych chęci.
Kto winien? Wydaje się, że w tym przypadku raczej Elbląg, bowiem kawałek kabla można pożyczyć w każdym zakładzie, trzeba tylko trochę dobrych chęci.
oprac. Olaf B.