Represjonowanie pracowników Elzamu - w szczególności działaczy związkowych - zarzuca Międzyzakładowa Komisja NSZZ Solidarność Zarządowi Spółki Elzam-Holding. Związki grożą nawet oddaniem sprawy do sądu.
W oświadczeniu, które Solidarność przesłała do elbląskich mediów, Zarządowi zarzuca się, że prowadzi akcje represjonowania pracowników m.in. grożąc zwolnieniem z pracy, pomijaniem w decyzjach płacowych, przyznawaniem niższych premii motywacyjnych, zamykaniem dróg awansu oraz wiele innych. Lista zarzutów jest długa.
- To zaczęło się bardzo dawno - mówi Maria Kosecka, przewodnicząca MK NSZZ Solidarność. - Wcześniej mówiliśmy głośno, że realizacja programu Zarządu nie sprawdza się. Obiecano nam m.in. nowe technologie, nowych inwestorów strategicznych, a tego wszystkiego nie ma. Jest na to bardzo wiele przykładów. Na bazie naszego majątku rozwija się wiele firm obcych, chociażby Stocznia Elbląska. Upadła spółka Skrawmet, a Elzam posiada ogromne środki finansowe na kontach. Wyraźnie się sprzeciwialiśmy wyprzedaży majątku, bo jeżeli się środki posiada, to należy działać trochę inaczej.
W grudniu ub.r., kiedy Zarząd ogłosił upadłość spółki Skrawmet, ok. 70 pracowników rozpoczęło okupację budynku spółki. Porozumienie podpisano dopiero na początku stycznia 2001 r. Powstała spółka pracownicza Eltech, w której zatrudnienie znalazła większość pracowników Skrawmetu. Reszta miała dostać w pracę w innych spółkach grupy Elzam-Holding. Solidarność twierdzi, że zarząd nie wywiązał się z porozumienia.
- Już po akcji strajkowej nie miało być wyciągania konsekwencji wobec strajkujących, a Zarząd podał sprawę do prokuratury - tłumaczy Maria Kosecka. - Już wtedy było widać, że nie ma z ich strony dobrej woli i chęci współpracy. Kiedy pracownik szedł na rozmowę do pracodawcy, to pierwsze pytanie brzmiało, czy należy do Solidarności. To jest kolejny przykład. Redukcje zatrudnienia w spółkach zależnych wyglądały w ten sposób, że ponad 70 proc. zwolnionych należało do związku.
Solidarność zapowiada, że skieruje sprawę na drogę sądową. Twierdzi, że ma już materiał dowodowy, lecz przyznaje, że mogą być trudności ze znalezieniem pracowników chętnych do składania zeznań. Jako powód podaje strach przed późniejszymi represjami.
Niestety nie udało nam się porozmawiać z żadnym z członków Zarządu Elzamu. W zamian dostaliśmy list, który spółka wysłała jako odpowiedź na artykuł jednej z elbląskich gazet. W Elzamie poinformowano nas, że możemy go traktować jako oficjalne stanowisko Zarządu. Możemy w nim przeczytać m.in.: "Od chwili powołania nowych władz Spółki, zarówno do Zarządu, jak i doradcy Prezesa ds. współpracy z organizacjami związkowymi, nie wpłynęły ze strony pracowników lub działaczy związkowych żadne sygnały świadczące o rzekomym szykanowaniu jakichkolwiek pracowników, w tym członków związków zawodowych" oraz "Jeśli istnieją dowody dokumentujące te ciężkie gatunkowo zarzuty, o których nic Zarządowi nie wiadomo, a które stawiają naszą spółkę, jak i cały region, w bardzo niekorzystnym świetle, to odpowiednim forum dla ich weryfikacji są organa wymiaru sprawiedliwości".
- To zaczęło się bardzo dawno - mówi Maria Kosecka, przewodnicząca MK NSZZ Solidarność. - Wcześniej mówiliśmy głośno, że realizacja programu Zarządu nie sprawdza się. Obiecano nam m.in. nowe technologie, nowych inwestorów strategicznych, a tego wszystkiego nie ma. Jest na to bardzo wiele przykładów. Na bazie naszego majątku rozwija się wiele firm obcych, chociażby Stocznia Elbląska. Upadła spółka Skrawmet, a Elzam posiada ogromne środki finansowe na kontach. Wyraźnie się sprzeciwialiśmy wyprzedaży majątku, bo jeżeli się środki posiada, to należy działać trochę inaczej.
W grudniu ub.r., kiedy Zarząd ogłosił upadłość spółki Skrawmet, ok. 70 pracowników rozpoczęło okupację budynku spółki. Porozumienie podpisano dopiero na początku stycznia 2001 r. Powstała spółka pracownicza Eltech, w której zatrudnienie znalazła większość pracowników Skrawmetu. Reszta miała dostać w pracę w innych spółkach grupy Elzam-Holding. Solidarność twierdzi, że zarząd nie wywiązał się z porozumienia.
- Już po akcji strajkowej nie miało być wyciągania konsekwencji wobec strajkujących, a Zarząd podał sprawę do prokuratury - tłumaczy Maria Kosecka. - Już wtedy było widać, że nie ma z ich strony dobrej woli i chęci współpracy. Kiedy pracownik szedł na rozmowę do pracodawcy, to pierwsze pytanie brzmiało, czy należy do Solidarności. To jest kolejny przykład. Redukcje zatrudnienia w spółkach zależnych wyglądały w ten sposób, że ponad 70 proc. zwolnionych należało do związku.
Solidarność zapowiada, że skieruje sprawę na drogę sądową. Twierdzi, że ma już materiał dowodowy, lecz przyznaje, że mogą być trudności ze znalezieniem pracowników chętnych do składania zeznań. Jako powód podaje strach przed późniejszymi represjami.
Niestety nie udało nam się porozmawiać z żadnym z członków Zarządu Elzamu. W zamian dostaliśmy list, który spółka wysłała jako odpowiedź na artykuł jednej z elbląskich gazet. W Elzamie poinformowano nas, że możemy go traktować jako oficjalne stanowisko Zarządu. Możemy w nim przeczytać m.in.: "Od chwili powołania nowych władz Spółki, zarówno do Zarządu, jak i doradcy Prezesa ds. współpracy z organizacjami związkowymi, nie wpłynęły ze strony pracowników lub działaczy związkowych żadne sygnały świadczące o rzekomym szykanowaniu jakichkolwiek pracowników, w tym członków związków zawodowych" oraz "Jeśli istnieją dowody dokumentujące te ciężkie gatunkowo zarzuty, o których nic Zarządowi nie wiadomo, a które stawiają naszą spółkę, jak i cały region, w bardzo niekorzystnym świetle, to odpowiednim forum dla ich weryfikacji są organa wymiaru sprawiedliwości".
OP