Mamy w Elblągu co najmniej kilka miejsc wstydliwych, których nie chcielibyśmy pokazywać przyjezdnym. Chyba największą taką częścią miasta jest „Zakanale” lub „Zarzecze” (tu ukłon miejscowym zwolennikom rzeki Elbląg), a oficjalnie – Zawodzie.
Nigdy nie było tu ładnie i zachęcająco do zamieszkania. „Zakanalaki” zawsze traktowani byli przez tych z prawobrzeżnego Elbląga ze współczuciem i politowaniem. Nawet dziewczyny mieszkające kiedyś w tej dzielnicy miały mniejsze powodzenie... Niewiele tam się działo przez dziesięciolecia, nie licząc cyrku, który co roku rozbijał swoje namioty, nawiązując jakby do charakteru dzielnicy.
Za panowania prezydenta Józefa Gburzyńskiego w euforii „nowego” rozdmuchano temat Wyspy Spichrzów. To miała być kwestia kilku lat. Nie zezwolono na dalsze prowadzenie działalności gospodarczej wielu firmom, np. nie przedłużono SOP „Żuławy” dzierżawy wybudowanego przez nią sklepu ogrodniczego przy ul Warszawskiej, który dzisiaj straszy pustkami. Efekt jest taki, że pas nadbrzeża od strony starówki wygląda fatalnie.
Ale mniej chodzi o to, a bardziej o naszych „rodaków” mieszkających w tej dzielnicy. Przez dziesięciolecia dla poprawy ich życia zrobiono niewiele. Każdy inteligentny „prawobrzeżny” elblążanin jest w stanie wyobrazić sobie dyskomfort życia, jaki niesie zamieszkanie w tej dzielnicy. W ostatnich dwóch latach pozbawiono mieszkańców tej dzielnicy nawet łączności z miastem, likwidując kładki przez rzekę Elbląg, w celu budowy dwóch mostów jednocześnie...
Mimo to chwała Władzy za to. Ale po wybudowaniu mostów Władza będzie musiała zderzyć sie z kolejnymi problemami. Władza, turyści i „prawobrzeżni elblążanie”, gdy przejdą mostami (po uroczystym przecięciu wstęg), mogą doznać szoku, jak bohaterka filmu niemieckiego, przed którą syn ukrywał, że komunizm i NRD już nie istnieją. Zastaną tam funkcjonujący skansen, żywcem przeniesiony z PRL-u – zaniedbane ulice, budynki i sklep, który prezentuję na zdjęciu. Wątpię, aby ambitne Władze Miasta chciały taki skansen tam stworzyć. Wolę już replikę Truso, choć niekoniecznie.
Dlatego Władze, w ramach swoich planów, powinny w trybie pilnym uwzględnić tę dzielnicę jako część tych planów. Tu na przykład powinno rozwijać się także budownictwo mieszkaniowe – ciekawa lokalizacja nad wodą i zaplecze martwej na razie starówki. Zwłaszcza, że mosty wybudowane za miliony mają łączyć, a nie dzielić...
Niedawno na PortElu ktoś krytycznie napisał tekst „Zmasowany atak Biedronek”, a w nim, że przeszkadza mu powstały dyskont przy ul. Warszawskiej. Dla mnie jest to jaskółka „nowego” dla tej pięknej, nadbrzeżnej dzielnicy miasta, której za te lata dyskryminacji należy się powiew „nowego”. Dzielnica powinna być wizytówką miasta, gdyż potencjalni turyści, wjeżdżając z A-7 właśnie ją zobaczą jako pierwszą. Zaś autorowi artykułu o Biedronkach dedykuję jako miejsce zakupów sklep widniejący na zdjęciu.
Za panowania prezydenta Józefa Gburzyńskiego w euforii „nowego” rozdmuchano temat Wyspy Spichrzów. To miała być kwestia kilku lat. Nie zezwolono na dalsze prowadzenie działalności gospodarczej wielu firmom, np. nie przedłużono SOP „Żuławy” dzierżawy wybudowanego przez nią sklepu ogrodniczego przy ul Warszawskiej, który dzisiaj straszy pustkami. Efekt jest taki, że pas nadbrzeża od strony starówki wygląda fatalnie.
Ale mniej chodzi o to, a bardziej o naszych „rodaków” mieszkających w tej dzielnicy. Przez dziesięciolecia dla poprawy ich życia zrobiono niewiele. Każdy inteligentny „prawobrzeżny” elblążanin jest w stanie wyobrazić sobie dyskomfort życia, jaki niesie zamieszkanie w tej dzielnicy. W ostatnich dwóch latach pozbawiono mieszkańców tej dzielnicy nawet łączności z miastem, likwidując kładki przez rzekę Elbląg, w celu budowy dwóch mostów jednocześnie...
Mimo to chwała Władzy za to. Ale po wybudowaniu mostów Władza będzie musiała zderzyć sie z kolejnymi problemami. Władza, turyści i „prawobrzeżni elblążanie”, gdy przejdą mostami (po uroczystym przecięciu wstęg), mogą doznać szoku, jak bohaterka filmu niemieckiego, przed którą syn ukrywał, że komunizm i NRD już nie istnieją. Zastaną tam funkcjonujący skansen, żywcem przeniesiony z PRL-u – zaniedbane ulice, budynki i sklep, który prezentuję na zdjęciu. Wątpię, aby ambitne Władze Miasta chciały taki skansen tam stworzyć. Wolę już replikę Truso, choć niekoniecznie.
Dlatego Władze, w ramach swoich planów, powinny w trybie pilnym uwzględnić tę dzielnicę jako część tych planów. Tu na przykład powinno rozwijać się także budownictwo mieszkaniowe – ciekawa lokalizacja nad wodą i zaplecze martwej na razie starówki. Zwłaszcza, że mosty wybudowane za miliony mają łączyć, a nie dzielić...
Niedawno na PortElu ktoś krytycznie napisał tekst „Zmasowany atak Biedronek”, a w nim, że przeszkadza mu powstały dyskont przy ul. Warszawskiej. Dla mnie jest to jaskółka „nowego” dla tej pięknej, nadbrzeżnej dzielnicy miasta, której za te lata dyskryminacji należy się powiew „nowego”. Dzielnica powinna być wizytówką miasta, gdyż potencjalni turyści, wjeżdżając z A-7 właśnie ją zobaczą jako pierwszą. Zaś autorowi artykułu o Biedronkach dedykuję jako miejsce zakupów sklep widniejący na zdjęciu.