Co dzieje się z elbląskimi zakładami mięsnymi Elmeat? Czy kłopoty finansowe firmy to skutek zbyt dużej konkurencji czy nieumiejętnego zarządzania? Zakład zaprzestał produkcji, jego firmowe sklepy są zamknięte, a pracownicy przebywają na bezpłatnych urlopach.
Ta historia ma swój początek kilka lat temu, kiedy to zarząd elbląskich zakładów mięsnych, zobligowany dyrektywami unijnymi, aby dalej istnieć, był zmuszonydostosować swoją produkcję do międzynarodowych wymogów. Nie można było wprowadzać zmian w starych, zabytkowych budynkach fabryki. Nadarzyła się okazja - sieć supermarketów L'eclerc zamierzała budować w Elblągu jeden ze swoich sklepów i chciała go postawić w miejscu zakładów. Odkupiła teren od Elmeatu. Zakłady postanowiły wybudować zupełnie nową fabrykę w zupełnie innym miejscu. Nowoczesne hale produkcyjne stanęły przy ul. Mazurskiej, na peryferiach miasta. Budowa nie szła lekko, bowiem wciąż brakowało pieniędzy. Pracownicy przez długi czas pozostawali na bezpłatnych urlopach. Szczęśliwie uruchomiono produkcję w marcu ubiegłego roku. Do pracy wróciło 120 osób i ponownie otwarto firmowe sklepy Elmeatu w Elblągu. Niestety, teraz znów są nieczynne i nie sposób porozmawiać z kimkolwiek z zakładu. A co na to potencjalni klienci wyrobów zakładów?
- Słyszałam gdzieś w mediach, że zamykają zakłady, chyba z powodu długów... - usłyszeliśmy.
- Dziwi mnie, że zamknięty jest sklep i nie ma żadnej informacji na drzwiach. Nie wiem zupełnie dlaczego - wypowiadali się napotkani na ulicy mieszkańcy.
Ludzie z Warszawy
Udziałowcem w Zakładach Mięsnych był Leszek Wójcik, przedsiębiorca, właściciel jednego z elbląskich zakładów meblowych. W czasie telefonicznej rozmowy powiedział, że on i czterej inni udziałowcy sprzedali swoje udziały, jak się wyraził, „ludziom z Warszawy”.
- Sprzedałem udziały, bo nie byłem w stanie prowadzić dwóch zakładów jednocześnie – wyjaśnił Wójcik.
Pytany tymczasem o przyczyny kłopotów finansowych zakładu stwierdził, że jest duża konkurencja i chociaż zbudowano fabrykę, to zabrakło pieniędzy na bieżącą działalność.
Tymczasem nasz informator, specjalista w zakresie zarządzania i osoba dobrze zorientowana w sprawie Elmeatu, powiedział, że już na samym początku operacji zmiany siedziby poczyniono wiele błędów.
- Przede wszystkim zarząd nie powinien był dopuścić do tego, aby w pewnym okresie produkty mięsne zupełnie znikły z rynku – dowiedzieliśmy się. - Poza tym nikt nie pomyślał o dobrym marketingu i nie zabezpieczył np. możliwości uruchomienia kredytów bankowych na bieżące wydatki.
Podobne zdanie ma w tej sprawie elbląski radny Jerzy Wilk:
- Już na początku założenia były złe: za kilka milionów złotych ze sprzedaży zakładów na Żeromskiego nie da się zbudować nowoczesnego zakładu zgodnie z normami Unii Europejskiej, wada więc była już na samym początku...
Strach przed związkami
Mirosław Kozłowski, szef elbląskiej Solidarności już od dłuższego czasu przygląda się temu, co dzieje się w firmie. Jak twierdzi, boi się myśleć o najgorszym.
- Boję się tego stwierdzenia użyć, że ktoś ma w tym interes, ale od początku, rozmawiając z panem prezydentem, czy w naszym środowisku związkowym, cały czas po głowie chodziła nam myśl, że ktoś chce celowo doprowadzić do tego, żeby za bezcen, za nieduże pieniądze, ten zakład przejąć i boimy się, żeby do tego nie doszło.
Dowodów jednak na to nie ma, a sami pracownicy wciąż trzymają stronę zarządu. Wypisali się nawet ze związków zawodowych.
- Cały czas załoga żyje nadzieją, że miejsca pracy zostaną utrzymane i nie protestują - dodaje Kozłowski. - Z mojej strony to wygląda tak, jakby się bali, że przewodniczący wejdzie i postawi twarde warunki. Związkowcy się wypisali i nie ma nawet dziesięcioosobowej reprezentacji, która mogłaby uczestniczyć w negocjacjach, a przecież udział w związku to są dla nich korzyści, a nie strata. Przecież nie można czekać na miejsca pracy w nieskończoność
Nie ma sprawy
Zakład nadal istnieje, ale październiku zarząd złożył do sądu gospodarczego wniosek o ogłoszenie upadłości i likwidację majątku.
- Sprawy jednak nie ma, bo sąd ze względu na błędy formalne zwrócił ten wniosek do uzupełnienia - twierdzi sędzia Ewa Mazurek, rzeczniczka Sądu Okręgowego w Elblągu. - Ten wniosek nie wpłynął już ponownie.
Były udziałowiec Leszek Wójcik prosił, abyśmy nie nagłaśniali sprawy zakładów, bowiem pod koniec stycznia ma odbyć się Walne Zgromadzenie Wspólników, na którym zostanie wybrany nowy zarząd i Rada Nadzorcza. Według Wójcika, poruszanie tego tematu teraz, niczemu dobremu nie służy.
Naszym zdaniem niczemu dobremu nie służy też milczenie.
- Słyszałam gdzieś w mediach, że zamykają zakłady, chyba z powodu długów... - usłyszeliśmy.
- Dziwi mnie, że zamknięty jest sklep i nie ma żadnej informacji na drzwiach. Nie wiem zupełnie dlaczego - wypowiadali się napotkani na ulicy mieszkańcy.
Ludzie z Warszawy
Udziałowcem w Zakładach Mięsnych był Leszek Wójcik, przedsiębiorca, właściciel jednego z elbląskich zakładów meblowych. W czasie telefonicznej rozmowy powiedział, że on i czterej inni udziałowcy sprzedali swoje udziały, jak się wyraził, „ludziom z Warszawy”.
- Sprzedałem udziały, bo nie byłem w stanie prowadzić dwóch zakładów jednocześnie – wyjaśnił Wójcik.
Pytany tymczasem o przyczyny kłopotów finansowych zakładu stwierdził, że jest duża konkurencja i chociaż zbudowano fabrykę, to zabrakło pieniędzy na bieżącą działalność.
Tymczasem nasz informator, specjalista w zakresie zarządzania i osoba dobrze zorientowana w sprawie Elmeatu, powiedział, że już na samym początku operacji zmiany siedziby poczyniono wiele błędów.
- Przede wszystkim zarząd nie powinien był dopuścić do tego, aby w pewnym okresie produkty mięsne zupełnie znikły z rynku – dowiedzieliśmy się. - Poza tym nikt nie pomyślał o dobrym marketingu i nie zabezpieczył np. możliwości uruchomienia kredytów bankowych na bieżące wydatki.
Podobne zdanie ma w tej sprawie elbląski radny Jerzy Wilk:
- Już na początku założenia były złe: za kilka milionów złotych ze sprzedaży zakładów na Żeromskiego nie da się zbudować nowoczesnego zakładu zgodnie z normami Unii Europejskiej, wada więc była już na samym początku...
Strach przed związkami
Mirosław Kozłowski, szef elbląskiej Solidarności już od dłuższego czasu przygląda się temu, co dzieje się w firmie. Jak twierdzi, boi się myśleć o najgorszym.
- Boję się tego stwierdzenia użyć, że ktoś ma w tym interes, ale od początku, rozmawiając z panem prezydentem, czy w naszym środowisku związkowym, cały czas po głowie chodziła nam myśl, że ktoś chce celowo doprowadzić do tego, żeby za bezcen, za nieduże pieniądze, ten zakład przejąć i boimy się, żeby do tego nie doszło.
Dowodów jednak na to nie ma, a sami pracownicy wciąż trzymają stronę zarządu. Wypisali się nawet ze związków zawodowych.
- Cały czas załoga żyje nadzieją, że miejsca pracy zostaną utrzymane i nie protestują - dodaje Kozłowski. - Z mojej strony to wygląda tak, jakby się bali, że przewodniczący wejdzie i postawi twarde warunki. Związkowcy się wypisali i nie ma nawet dziesięcioosobowej reprezentacji, która mogłaby uczestniczyć w negocjacjach, a przecież udział w związku to są dla nich korzyści, a nie strata. Przecież nie można czekać na miejsca pracy w nieskończoność
Nie ma sprawy
Zakład nadal istnieje, ale październiku zarząd złożył do sądu gospodarczego wniosek o ogłoszenie upadłości i likwidację majątku.
- Sprawy jednak nie ma, bo sąd ze względu na błędy formalne zwrócił ten wniosek do uzupełnienia - twierdzi sędzia Ewa Mazurek, rzeczniczka Sądu Okręgowego w Elblągu. - Ten wniosek nie wpłynął już ponownie.
Były udziałowiec Leszek Wójcik prosił, abyśmy nie nagłaśniali sprawy zakładów, bowiem pod koniec stycznia ma odbyć się Walne Zgromadzenie Wspólników, na którym zostanie wybrany nowy zarząd i Rada Nadzorcza. Według Wójcika, poruszanie tego tematu teraz, niczemu dobremu nie służy.
Naszym zdaniem niczemu dobremu nie służy też milczenie.
J