Do Sądu Pracy w Elblągu trafiło ponad 30 pozwów pracowników Zakładów Mięsnych „Elmeat”. W zakładach od wielu miesięcy źle się działo, mimo to przez cały czas pracownicy nie chcieli rozmawiać o swoich problemach. Teraz nowy prezes mówi, że może za długo z tym zwlekali.
Niedawno w obronie tych samych pracowników doniesienie do prokuratury złożyła inspekcja pracy oraz elbląska Solidarność. Ich zdaniem, szefowie Zakładów Mięsnych popełnili przestępstwo, bo od października ubiegłego roku nie wypłacali pracownikom pensji, nie opłacali składek ZUS i ubezpieczeniowych. Teraz pozwy do sądu w imieniu pracowników przygotował prawnik Solidarności.
Jak mówi przewodniczący Mirosław Kozłowski dotyczą one różnych kwot - od 5 do około 10 tysięcy złotych. O tym, że Elmeat - jeden z najstarszych zakładów w mieście i regionie - jest w trudnej sytuacji, wiadomo było od wielu miesięcy. Inspekcja pracy po informacjach od byłych pracowników co prawda nakładała mandaty na ówczesnych szefów, jednak pracownicy, którzy wciąż byli zatrudnieni, nie chcieli mówić o problemach. Dopiero niedawno postanowili poprosić o pomoc związek zawodowy i zdecydowali się na rozmowę z dziennikarzami.
Tłumaczą, że przez cały czas wierzyli, że ich zakład wyjdzie z kłopotów.
- Nie chcieliśmy rozgłaszać sprawy, bo baliśmy się o miejsca pracy – mówią. – Już dawno temu przewodniczący Solidarności przekonywał nas, żebyśmy z tym problemem wyszli na zewnątrz, ale nie chcieliśmy – teraz bardzo żałujemy...
Obecny prezes zakładów mięsnych, Krystian Kryczyński w przeciwieństwie do swoich poprzedników oraz udziałowców chętnie udziela wyjaśnień na temat kondycji firmy. Informację o pozwach do sądu pracy przyjął ze zdziwieniem. Jego zdaniem pracownicy robią to w nieodpowiednim czasie:
- To trochę dziwna sytuacja - mówi prezes. - Kiedy im nie płacono, siedzieli cicho, jak myszy pod miotłą i wtedy jakoś nie było żadnych działaczy, którzy by pomogli. Nagle teraz, gdy zaczęli dostawać pieniądze, które wkrótce będą już normalnym wynagrodzeniem - płaconym z góry, bo wypłaty dostają co tydzień, okazuje się, że wszystkim się to przestało podobać. Reagować i pytać, jak rozwiązać problem, trzeba wtedy, kiedy dzieje się coś złego.
Nowy prezes dodaje, że ma nadzieję, iż tym razem kondycja firmy naprawdę się poprawi.
- Wszyscy tzw. pracownicy produkcyjni dostają praktycznie pełne wynagrodzenie - zapewnia Krystian Kryczyński. – Ja sam nie przyjąłbym funkcji prezesa, gdybym nie widział w tym sensu. Pracę bez żadnym problemów miałbym gdzie indziej, przyszedłem tu, bo widzę interes w odrestaurowaniu przedsiębiorstwa, które jest bardzo porządną firmą. Nie chcę wdawać się w dyskusję, ale z naszych analiz wynika, że generalnie przyczyną problemów zakładu były błędy popełnione na poziomie właścicielskim, błędy strategiczne, co odbiło się na wszystkich, łącznie z poprzednimi właścicielami. To jednak nie wszystko, bo na złą sytuację złożyły się jeszcze inne okoliczności. Trzeba jednak docenić zaangażowanie udziałowców - przecież w końcu podjęli męską decyzję, aby zacząć naprawę. Na razie powiem tylko tyle, że w miesiąc po moim formalnym pojawieniu się w zakładzie - po kilkumiesięcznej przerwie zaczęła się produkcja i zaczęliśmy ludziom, na razie skromnie, ale jednak płacić.
Tymczasem jutro przedstawiciele nowych władz Elmeatu mają się spotkać z prezydentem Elbląga. Henryk Słonina liczy, że dowie się od nich, czy i jakie są szanse na uratowanie firmy.
***
Pracownicy Elmeatu przez długi czas okazywali godną pochwały lojalność wobec swoich pracodawców. Wielu jednak, którzy o problemach zasłużonego zakładu słyszeli, od dawna zastanawiało się, gdzie jest granica ludzkiej cierpliwości i w jakim momencie trzeba zacząć reagować na pojawiające się problemy.
Jak mówi przewodniczący Mirosław Kozłowski dotyczą one różnych kwot - od 5 do około 10 tysięcy złotych. O tym, że Elmeat - jeden z najstarszych zakładów w mieście i regionie - jest w trudnej sytuacji, wiadomo było od wielu miesięcy. Inspekcja pracy po informacjach od byłych pracowników co prawda nakładała mandaty na ówczesnych szefów, jednak pracownicy, którzy wciąż byli zatrudnieni, nie chcieli mówić o problemach. Dopiero niedawno postanowili poprosić o pomoc związek zawodowy i zdecydowali się na rozmowę z dziennikarzami.
Tłumaczą, że przez cały czas wierzyli, że ich zakład wyjdzie z kłopotów.
- Nie chcieliśmy rozgłaszać sprawy, bo baliśmy się o miejsca pracy – mówią. – Już dawno temu przewodniczący Solidarności przekonywał nas, żebyśmy z tym problemem wyszli na zewnątrz, ale nie chcieliśmy – teraz bardzo żałujemy...
Obecny prezes zakładów mięsnych, Krystian Kryczyński w przeciwieństwie do swoich poprzedników oraz udziałowców chętnie udziela wyjaśnień na temat kondycji firmy. Informację o pozwach do sądu pracy przyjął ze zdziwieniem. Jego zdaniem pracownicy robią to w nieodpowiednim czasie:
- To trochę dziwna sytuacja - mówi prezes. - Kiedy im nie płacono, siedzieli cicho, jak myszy pod miotłą i wtedy jakoś nie było żadnych działaczy, którzy by pomogli. Nagle teraz, gdy zaczęli dostawać pieniądze, które wkrótce będą już normalnym wynagrodzeniem - płaconym z góry, bo wypłaty dostają co tydzień, okazuje się, że wszystkim się to przestało podobać. Reagować i pytać, jak rozwiązać problem, trzeba wtedy, kiedy dzieje się coś złego.
Nowy prezes dodaje, że ma nadzieję, iż tym razem kondycja firmy naprawdę się poprawi.
- Wszyscy tzw. pracownicy produkcyjni dostają praktycznie pełne wynagrodzenie - zapewnia Krystian Kryczyński. – Ja sam nie przyjąłbym funkcji prezesa, gdybym nie widział w tym sensu. Pracę bez żadnym problemów miałbym gdzie indziej, przyszedłem tu, bo widzę interes w odrestaurowaniu przedsiębiorstwa, które jest bardzo porządną firmą. Nie chcę wdawać się w dyskusję, ale z naszych analiz wynika, że generalnie przyczyną problemów zakładu były błędy popełnione na poziomie właścicielskim, błędy strategiczne, co odbiło się na wszystkich, łącznie z poprzednimi właścicielami. To jednak nie wszystko, bo na złą sytuację złożyły się jeszcze inne okoliczności. Trzeba jednak docenić zaangażowanie udziałowców - przecież w końcu podjęli męską decyzję, aby zacząć naprawę. Na razie powiem tylko tyle, że w miesiąc po moim formalnym pojawieniu się w zakładzie - po kilkumiesięcznej przerwie zaczęła się produkcja i zaczęliśmy ludziom, na razie skromnie, ale jednak płacić.
Tymczasem jutro przedstawiciele nowych władz Elmeatu mają się spotkać z prezydentem Elbląga. Henryk Słonina liczy, że dowie się od nich, czy i jakie są szanse na uratowanie firmy.
Pracownicy Elmeatu przez długi czas okazywali godną pochwały lojalność wobec swoich pracodawców. Wielu jednak, którzy o problemach zasłużonego zakładu słyszeli, od dawna zastanawiało się, gdzie jest granica ludzkiej cierpliwości i w jakim momencie trzeba zacząć reagować na pojawiające się problemy.
Joanna Torsh