Elbląskie Przedsiębiorstwo Energetyki Cieplnej i jego właściciel - władze Elbląga zapewniają, że od kilku dni w większości elbląskich mieszkań (choć jak wynika z naszych informacji - wciąż jeszcze nie wszędzie) - robi się cieplej. Czy na długo?
Jak twierdzi dystrybutor ciepła w mieście - EPEC - kłopoty z brakiem "komfortu cieplnego" w domach wynikły ze zmian w prawie energetycznym.
- Nowe przepisy zobowiązały nas do wprowadzenia zmian w systemie ciepłowniczym i chcieliśmy to załatwić za pomocą tzw. tabeli regulacyjnej - mówi prezes EPEC-u Wojciech Chwiałkowski (tabela zawiera parametry, według których produkuje się i rozprowadza ciepło – przyp. aut.). - Uważam, że to jedyne narzędzie, które rozwiązałoby problemy z ciepłem w Elblągu.
Jednak ani Urząd Regulacji Energetyki, ani Sąd Antymonopolowy nie zgodziły się na zaproponowaną przez EPEC tabelę. Problem wyszedł na jaw jesienią, kiedy okazało się, że w większości mieszkań w Elblągu jest zimno.
Prezes wyjaśnia
Administratorzy budynków, mieszkańcy i produkująca ciepło Elektrociepłownia Elbląg (od kilku lat, tj. od chwili prywatyzacji obu firm - konkurent EPEC-u - red.) mówią, że proszony o wyjaśnienia Wojciech Chwiałkowski udzielał różnych odpowiedzi. Pierwsi słyszeli, że winna jest ciepłownia i oni sami, bo zamówili za mało mocy, drudzy - że zawinili administratorzy; sama Elektrociepłownia - że stosowana przez nią i zatwierdzona przez Urząd Regulacji Energetyki tabela.
Sygnały o nie do końca jasnych motywach postępowania Przedsiębiorstwa Energetyki Cieplnej znaleźć też można w jego korespondencji z URE. W piśmie z 25 listopada ubiegłego roku, które jest odpowiedzią na przesłaną przez EPEC notatkę z wcześniejszego spotkania, szef URE w Gdańsku, Grzegorz Liss napisał, że EPEC "niewłaściwie zinterpretował wypowiedzi przedstawiciela Urzędu (...), bo ten - jak czytamy - jednoznacznie stwierdził, że stosowanie przez EPEC formuły [tu podano wzór matematyczny - red.; w skrócie chodzi o to, że EPEC nie powinien uzależniać mocy ciepła potrzebnej do podgrzania wody od temperatury zewnętrznej, bo moc ta jest od temperatury powietrza niezależna] jest niewłaściwe, bo prowadzi do nieprawidłowości w pracy węzłów cieplnych, z powodu zaniżania dostarczanej mocy cieplnej (...). [Stosowanie kwestionowanego przez URE wzoru - red.] skutkuje [też - red.] obniżeniem łącznego zapotrzebowania na ciepło dostarczanego do węzła cieplnego, a w konsekwencji może wpływać (...) na niemożność dochowania przez EPEC wymogów w zakresie temperatury ciepłej wody".
Grzegorz Liss przypomina także EPEC-owi, jak należy właściwie obliczać zapotrzebowanie na ciepło. Przypomina też, że nie jest prawdziwe przedstawiane przez EPEC twierdzenie, iż Sąd Antymonopolowy w swoim wyroku przyznał mu rację w stosowaniu przezeń wspomnianego wzoru.
Niefachowe pomiary?
Pismo trafiło do Urzędu Miejskiego, Zarządu Budynków Komunalnych oraz spółdzielni mieszkaniowych i zarządców.
Sami administratorzy przypominają z kolei, że w styczniu ubiegłego roku ustalona została ilość ciepła, jaka potrzebna jest dla danego budynku.
- Pomiary dokonane zostały za pieniądze mieszkańców wraz ze specjalistami z wynajętej firmy oraz przedstawicielami EPEC-u - mówi Andrzej Zalewski, wiceprezes Zarządu Budynków Mieszkalnych, który zarządza największą liczbą budynków w Elblągu.
Na dowód tego, że EPEC nie przestrzega warunków umów, wiceprezes ZBM przedstawia wyniki pomiarów, jakie sporządziła specjalistyczna firma. Wynika z nich, że np. w październiku zamiast zamówionego 6,7 megawata mocy EPEC dostarczył 5,2 megawata.
- W październiku ze 122 naszych budynków niedogrzanych było 95, w listopadzie - 62, w grudniu już "tylko" 33, wszędzie braki dotyczyły około 20 procent zamówionej mocy - mówi Zalewski.
Mniej ciepła otrzymali mieszkańcy wszystkich dzielnic - np. na osiedlu "Nad Jarem" różnica między zamówieniem a rzeczywiście dostarczoną mocą wyniosła nawet 30 procent.
Administratorzy i spółdzielnie twierdzą, że dzięki sporządzonym rok temu bilansom cieplnym wiedzą, ile ciepła potrzebują i że tego, co zamówili, nie otrzymali.
Prezes EPEC-u twierdzi jednak stanowczo, że wywiązuje się z umów, a odpowiedzialni za brak "cieplnego komfortu" są sami administratorzy, bo zamawiają... za mało mocy.
"Ciepłe" miliony
Nieco światła na sprawę rzuca raport, jaki ukazał się pod koniec roku w piśmie "Kontakt" wydawanym przez Elektrociepłownię. Choć jej autorem jest pracownik firmy, konkurenta EPEC-u, analiza oparta jest na powszechnie dostępnych danych m.in. rocznych raportach obu spółek.
Autor analizy, główny specjalista EC do spraw rozwoju Piotr Janeczko dowodzi, że od kilku lat EPEC zamawia w ciepłowni mniej mocy niż zamawiają u niego odbiorcy. Janeczko napisał, że w ciągu ostatnich siedmiu lat na różnicy zamówionych mocy ciepła EPEC zarobił ponad 7,5 miliona złotych.
- W trudnej sytuacji ogólnego zmniejszenia zamówień EPEC próbuje jeszcze sobie uszczknąć - komentuje prezes Elektrociepłowni, Wiesław Sawicki.
Istotny dla sprawy elbląskiego ciepła jest również wątek ciepłowni przy ul. Dojazdowej. Za zgodą swojego właściciela - władz miasta - EPEC wykorzystuje ją od kilku lat twierdząc, że jest niezbędna dla zabezpieczenia miasta w ciepło.
Potrzebę utrzymywania drugiej ciepłowni kwestionuje jednak Elektrociepłownia.
- Dojazdowa jest mniej ekologiczna, generuje koszty stałe, za które płacą przecież odbiorcy, nie powoduje to obniżenia naszych kosztów stałych, a w dodatku ciepłownia ta dostarcza do systemu moc, która nie jest potrzebna - mówi prezes Elektrociepłowni, Wiesław Sawicki. - Dzieje się to w sytuacji, gdy nasze moce wykorzystywane są w około 70 procentach.
Prezes Sawicki deklaruje, że gdyby nastąpił powrót do stanu sprzed uruchomienia Dojazdowej, obniży cenę ciepła.
- Opłata stała mogłaby się jeszcze zmniejszyć, gdyby udało się pozyskać środki Unii Europejskiej na modernizację urządzeń - dodaje Sawicki (dotychczasowe inwestycje przyczyniły się - jak chwali się w artykule opublikowanym w jednym z ubiegłorocznych numerów pisma "Ekopartner" Elektrociepłownia - do otrzymania przez Elbląg wyróżnienia w konkursie "Miasto a wymagania Unii Europejskiej"- red.).
Konkurencja
Wojciech Chwiałkowski ripostuje: - Wprowadzenie do systemu ciepłowniczego energii z Dojazdowej poskutkowało obniżeniem cen ciepła. Poza tym powstanie konkurencji sprawiło, że teraz Elektrociepłownia mówi o obniżce cen.
Przedstawiciele istniejącej od lat 20-tych Elektrociepłowni mówią z kolei, że planowana rozbudowa Dojazdowej - i ograniczenie w związku z tym zamówień na ciepło z EC - oznaczać będzie zwolnienia w ich firmie.
- Radni dużo więcej uwagi poświęcają na doroczne debaty o podwyżkach cen biletów niż kiedykolwiek poświęcono tak ważnej sprawie ciepła - mówią rozżaleni ciepłownicy. - Tymczasem w Elblągu brakuje polityki w tym zakresie, a płacą za to mieszkańcy.
Zdaniem prezesa EC, problem tkwi dziś w braku zaufania odbiorców - i ciepłowni - do EPEC-u.
Sawicki: - Tabele regulacyjne są różne w różnych miastach, dotychczasowa powstała w czasach, gdy nasze firmy działały jako współpracujące. Teraz jednak w sytuacji, gdy EPEC walczy z nami, trudno wierzyć, że ich propozycje są uczciwe. Mając czasem wgląd do korespondencji EPEC-u z odbiorcami wiele razy stwierdzaliśmy, że przekazuje nieprawdziwe informacje. A my siedzimy przecież na jednej gałęzi...
Zaufanie
Jak mówi szef EC, podstawą jest zaufanie, że dostawca nie "wepchnie" więcej ciepła niż zostało zamówione.
- To próba wymuszenia u odbiorców mocy, którą EPEC uważa za słuszną - mówi. - Tabelami regulacyjnymi łatwo manipulować. Można się jednak obawiać, że jeśli odbiorcy i my zgodzimy się na zmiany, jakich domaga się EPEC, za rok sytuacja może się powtórzyć.
Andrzej Zalewski, Zarząd Budynków Mieszkalnych:
- Proponowaliśmy prezydentowi i EPEC-owi przejęcie windykacji opłat za ciepło, ale jak dotąd nie otrzymaliśmy odpowiedzi. Tymczasem mieszkańcy żądają bonifikat w związku z niedogrzaniem, a EPEC nie udziela na nasze pisma odpowiedzi. My słuchamy wyzwisk, on ma luz i zbiera pieniądze - dodaje Zalewski.
Sąd?
- Za długo dziś trzeba czekać na rozstrzygnięcie, potrzebne są szybkie rozwiązania.
Czyje?
- Ze strony właściciela - mówi.
Przeczytaj także rozmowę z Grzegorzem Lissem, dyrektorem gdańskiego oddziału Urzędu Regulacji Energetyki
- Nowe przepisy zobowiązały nas do wprowadzenia zmian w systemie ciepłowniczym i chcieliśmy to załatwić za pomocą tzw. tabeli regulacyjnej - mówi prezes EPEC-u Wojciech Chwiałkowski (tabela zawiera parametry, według których produkuje się i rozprowadza ciepło – przyp. aut.). - Uważam, że to jedyne narzędzie, które rozwiązałoby problemy z ciepłem w Elblągu.
Jednak ani Urząd Regulacji Energetyki, ani Sąd Antymonopolowy nie zgodziły się na zaproponowaną przez EPEC tabelę. Problem wyszedł na jaw jesienią, kiedy okazało się, że w większości mieszkań w Elblągu jest zimno.
Prezes wyjaśnia
Administratorzy budynków, mieszkańcy i produkująca ciepło Elektrociepłownia Elbląg (od kilku lat, tj. od chwili prywatyzacji obu firm - konkurent EPEC-u - red.) mówią, że proszony o wyjaśnienia Wojciech Chwiałkowski udzielał różnych odpowiedzi. Pierwsi słyszeli, że winna jest ciepłownia i oni sami, bo zamówili za mało mocy, drudzy - że zawinili administratorzy; sama Elektrociepłownia - że stosowana przez nią i zatwierdzona przez Urząd Regulacji Energetyki tabela.
Sygnały o nie do końca jasnych motywach postępowania Przedsiębiorstwa Energetyki Cieplnej znaleźć też można w jego korespondencji z URE. W piśmie z 25 listopada ubiegłego roku, które jest odpowiedzią na przesłaną przez EPEC notatkę z wcześniejszego spotkania, szef URE w Gdańsku, Grzegorz Liss napisał, że EPEC "niewłaściwie zinterpretował wypowiedzi przedstawiciela Urzędu (...), bo ten - jak czytamy - jednoznacznie stwierdził, że stosowanie przez EPEC formuły [tu podano wzór matematyczny - red.; w skrócie chodzi o to, że EPEC nie powinien uzależniać mocy ciepła potrzebnej do podgrzania wody od temperatury zewnętrznej, bo moc ta jest od temperatury powietrza niezależna] jest niewłaściwe, bo prowadzi do nieprawidłowości w pracy węzłów cieplnych, z powodu zaniżania dostarczanej mocy cieplnej (...). [Stosowanie kwestionowanego przez URE wzoru - red.] skutkuje [też - red.] obniżeniem łącznego zapotrzebowania na ciepło dostarczanego do węzła cieplnego, a w konsekwencji może wpływać (...) na niemożność dochowania przez EPEC wymogów w zakresie temperatury ciepłej wody".
Grzegorz Liss przypomina także EPEC-owi, jak należy właściwie obliczać zapotrzebowanie na ciepło. Przypomina też, że nie jest prawdziwe przedstawiane przez EPEC twierdzenie, iż Sąd Antymonopolowy w swoim wyroku przyznał mu rację w stosowaniu przezeń wspomnianego wzoru.
Niefachowe pomiary?
Pismo trafiło do Urzędu Miejskiego, Zarządu Budynków Komunalnych oraz spółdzielni mieszkaniowych i zarządców.
Sami administratorzy przypominają z kolei, że w styczniu ubiegłego roku ustalona została ilość ciepła, jaka potrzebna jest dla danego budynku.
- Pomiary dokonane zostały za pieniądze mieszkańców wraz ze specjalistami z wynajętej firmy oraz przedstawicielami EPEC-u - mówi Andrzej Zalewski, wiceprezes Zarządu Budynków Mieszkalnych, który zarządza największą liczbą budynków w Elblągu.
Na dowód tego, że EPEC nie przestrzega warunków umów, wiceprezes ZBM przedstawia wyniki pomiarów, jakie sporządziła specjalistyczna firma. Wynika z nich, że np. w październiku zamiast zamówionego 6,7 megawata mocy EPEC dostarczył 5,2 megawata.
- W październiku ze 122 naszych budynków niedogrzanych było 95, w listopadzie - 62, w grudniu już "tylko" 33, wszędzie braki dotyczyły około 20 procent zamówionej mocy - mówi Zalewski.
Mniej ciepła otrzymali mieszkańcy wszystkich dzielnic - np. na osiedlu "Nad Jarem" różnica między zamówieniem a rzeczywiście dostarczoną mocą wyniosła nawet 30 procent.
Administratorzy i spółdzielnie twierdzą, że dzięki sporządzonym rok temu bilansom cieplnym wiedzą, ile ciepła potrzebują i że tego, co zamówili, nie otrzymali.
Prezes EPEC-u twierdzi jednak stanowczo, że wywiązuje się z umów, a odpowiedzialni za brak "cieplnego komfortu" są sami administratorzy, bo zamawiają... za mało mocy.
"Ciepłe" miliony
Nieco światła na sprawę rzuca raport, jaki ukazał się pod koniec roku w piśmie "Kontakt" wydawanym przez Elektrociepłownię. Choć jej autorem jest pracownik firmy, konkurenta EPEC-u, analiza oparta jest na powszechnie dostępnych danych m.in. rocznych raportach obu spółek.
Autor analizy, główny specjalista EC do spraw rozwoju Piotr Janeczko dowodzi, że od kilku lat EPEC zamawia w ciepłowni mniej mocy niż zamawiają u niego odbiorcy. Janeczko napisał, że w ciągu ostatnich siedmiu lat na różnicy zamówionych mocy ciepła EPEC zarobił ponad 7,5 miliona złotych.
- W trudnej sytuacji ogólnego zmniejszenia zamówień EPEC próbuje jeszcze sobie uszczknąć - komentuje prezes Elektrociepłowni, Wiesław Sawicki.
Istotny dla sprawy elbląskiego ciepła jest również wątek ciepłowni przy ul. Dojazdowej. Za zgodą swojego właściciela - władz miasta - EPEC wykorzystuje ją od kilku lat twierdząc, że jest niezbędna dla zabezpieczenia miasta w ciepło.
Potrzebę utrzymywania drugiej ciepłowni kwestionuje jednak Elektrociepłownia.
- Dojazdowa jest mniej ekologiczna, generuje koszty stałe, za które płacą przecież odbiorcy, nie powoduje to obniżenia naszych kosztów stałych, a w dodatku ciepłownia ta dostarcza do systemu moc, która nie jest potrzebna - mówi prezes Elektrociepłowni, Wiesław Sawicki. - Dzieje się to w sytuacji, gdy nasze moce wykorzystywane są w około 70 procentach.
Prezes Sawicki deklaruje, że gdyby nastąpił powrót do stanu sprzed uruchomienia Dojazdowej, obniży cenę ciepła.
- Opłata stała mogłaby się jeszcze zmniejszyć, gdyby udało się pozyskać środki Unii Europejskiej na modernizację urządzeń - dodaje Sawicki (dotychczasowe inwestycje przyczyniły się - jak chwali się w artykule opublikowanym w jednym z ubiegłorocznych numerów pisma "Ekopartner" Elektrociepłownia - do otrzymania przez Elbląg wyróżnienia w konkursie "Miasto a wymagania Unii Europejskiej"- red.).
Konkurencja
Wojciech Chwiałkowski ripostuje: - Wprowadzenie do systemu ciepłowniczego energii z Dojazdowej poskutkowało obniżeniem cen ciepła. Poza tym powstanie konkurencji sprawiło, że teraz Elektrociepłownia mówi o obniżce cen.
Przedstawiciele istniejącej od lat 20-tych Elektrociepłowni mówią z kolei, że planowana rozbudowa Dojazdowej - i ograniczenie w związku z tym zamówień na ciepło z EC - oznaczać będzie zwolnienia w ich firmie.
- Radni dużo więcej uwagi poświęcają na doroczne debaty o podwyżkach cen biletów niż kiedykolwiek poświęcono tak ważnej sprawie ciepła - mówią rozżaleni ciepłownicy. - Tymczasem w Elblągu brakuje polityki w tym zakresie, a płacą za to mieszkańcy.
Zdaniem prezesa EC, problem tkwi dziś w braku zaufania odbiorców - i ciepłowni - do EPEC-u.
Sawicki: - Tabele regulacyjne są różne w różnych miastach, dotychczasowa powstała w czasach, gdy nasze firmy działały jako współpracujące. Teraz jednak w sytuacji, gdy EPEC walczy z nami, trudno wierzyć, że ich propozycje są uczciwe. Mając czasem wgląd do korespondencji EPEC-u z odbiorcami wiele razy stwierdzaliśmy, że przekazuje nieprawdziwe informacje. A my siedzimy przecież na jednej gałęzi...
Zaufanie
Jak mówi szef EC, podstawą jest zaufanie, że dostawca nie "wepchnie" więcej ciepła niż zostało zamówione.
- To próba wymuszenia u odbiorców mocy, którą EPEC uważa za słuszną - mówi. - Tabelami regulacyjnymi łatwo manipulować. Można się jednak obawiać, że jeśli odbiorcy i my zgodzimy się na zmiany, jakich domaga się EPEC, za rok sytuacja może się powtórzyć.
Andrzej Zalewski, Zarząd Budynków Mieszkalnych:
- Proponowaliśmy prezydentowi i EPEC-owi przejęcie windykacji opłat za ciepło, ale jak dotąd nie otrzymaliśmy odpowiedzi. Tymczasem mieszkańcy żądają bonifikat w związku z niedogrzaniem, a EPEC nie udziela na nasze pisma odpowiedzi. My słuchamy wyzwisk, on ma luz i zbiera pieniądze - dodaje Zalewski.
Sąd?
- Za długo dziś trzeba czekać na rozstrzygnięcie, potrzebne są szybkie rozwiązania.
Czyje?
- Ze strony właściciela - mówi.
Przeczytaj także rozmowę z Grzegorzem Lissem, dyrektorem gdańskiego oddziału Urzędu Regulacji Energetyki
Joanna Torsh