Rozmowa z Jackiem Nowińskim, dyrektorem Wojewódzkiego Ośrodka Kultury w Elblągu
Joanna Torsh: Z Wojewódzkiego Ośrodka Kultury odszedł chór "Cantata", istniejący od 30 lat zespół "Ziemia Elbląska" czuje się spychany na margines, podobnie - pracownie: plastyczna i fotograficzna. Narzekania dotyczą także kina Światowit, gdzie niewiele jest dobrego, poważniejszego kina. Co się dzieje?
J.N.: Stowarzyszenie "Cantata" odeszło, bo chciało. Nie do końca my wypełnialiśmy nasze zobowiązania, bo nie mieliśmy dotąd sali koncertowej czy sensownej sali prób. To, co mnie cieszy i - jak sądzę - będzie wkrótce cieszyło innych, to remonty - chciałbym poznać tego, który mając w domu kapitalny remont zaprasza do siebie gości i podaje im luksusowe potrawy... Jeśli chodzi o pracownie, to teraz i w pracowni plastycznej i fotograficznej po prostu trwa remont. Od roku jesteśmy w cyklu inwestycyjnym i to są utrudnienia, mam tego świadomość. Ja sam marzę o tym, żeby fotografia była jedną z domen działalności Ośrodka, natomiast chciałbym, żeby ta produkcja wewnętrzna była również tego warta.
J.T.: Teraz nie jest?
J.N.: Dobrą pracownię, dobry warsztat może zrobić tylko dobry lider. Dobry lider nie tylko na mnie, ale też na społeczeństwie wymusi, że będzie to dobra pracownia.
J.T.: Co z "Ziemią Elbląską"?
J.N.: Można mieć wrażenie, że od 30 lat wszyscy płaczą nad "Ziemią Elbląską", a ja w ogóle nad nią nie płaczę, dlatego, że gdybym dziś wyszedł na ulicę w bardzo modnym w roku 1972 garniturze bistorowym, to najprawdopodobniej wtykano by mi pieniądze do ręki, żebym się ogarnął i coś zmienił. To był szalenie modny garnitur w tamtych czasach. Dziś troszeczkę razi. To nie jest moja wina, że nie ma "Ziemi Elbląskiej", zmieniły się po prostu czasy. W tej chwili popularyzuje się kulturę ludową w nieco innej formie. Pewnie za rok spyta mnie pani o "Jantar" i powie: "na mieście mówią, że jest problem "Jantara"". I ja to potwierdzę, bo tak jak "Ziemia Elbląska" i folklor były modne w latach siedemdziesiątych, tak w tej chwili jest to moda schyłkowa. Teraz tańczy się jazz, modern. Taniec towarzyski modny był do połowy lat dziewięćdziesiątych, a teraz to jest moda schyłkowa. Taniec towarzyski będzie się tańczyło, ale to nie będzie ten boom, który był. Mnie się marzą zajęcia z klasycznego etno, klasycznego folku, które gdzieś w duszy grają i wszyscy to czujemy. Tak to jest, że kultura jest taka, jak jej odbiorcy.
J.T.: Gros organizowanych w ostatnim czasie przez WOK imprez to imprezy masowe, rozrywkowe - Piwowary w Braniewie, Bursztynowe Lato na Mierzei, festyny na Placu Jagiellończyka. Są głosy niepokoju, czy to jest kierunek, w którym powinien zmierzać Ośrodek, czy powinien iść w "kulturę festynową" zamiast uczyć odbioru wysokiej kultury?
J.N.: To, że wygraliśmy przetarg na zrobienie usługi pod nazwą "Piwowary" nie ma nic wspólnego z kulturą. To jest rozrywka. My za to, że posiadamy sprzęt, umiejętności, zarabiamy pieniądze, które są nam potrzebne do uzupełnienia budżetu. Takie przedsięwzięcia nie stanowią o wartości Ośrodka, to jest konieczność, która nie wpływa na główny nurt naszej działalności. Przypominam sobie wydarzenia, które były rok czy dwa lata temu. To były wydarzenia z pierwszej ligi, a była na nich garstka dziesięciu czy piętnastu widzów. Nie zamierzam się tu, broń Boże, bronić, ale wszystkim sprzedawcom życzę, żeby pracowali w sklepach z luksusowymi towarami i ja też chciałbym pracować w takim sklepie. Tylko proszę mi powiedzieć, jak długo żyłby w Elblągu sklep z odzieżą Hugo Bossa i ośrodek, który robiłby rzeczy z bardzo wysokiej, a może najwyższej półki? Inna sprawa to problem elbląskich dziennikarzy i ich relacji z wydarzeń kulturalnych, recenzji i problem elblążan, którzy mówią, że w Elblągu nic się nie dzieje. Ja takim ludziom odpowiadam: dużo się dzieje, tylko gdzieś ty człowieku był? My w WOK próbujemy podnieść poziom, tego co wydawałoby się jest nie do podniesienia - wynieść kulturę popularną z dołów na wyżyny kulturalne.
Tych ostatnich bardzo długo jeszcze w Elblągu nie będzie.
J.T.: Dlaczego?
J.N.: Bo nie ma elit. To ludzie powinni określać priorytety kultury. Gustaw Holoubek w jednym z ostatnich Magazynów Gazety Wyborczej powiedział, że jest kryzys odbioru. Do tej pory szukano winy w reżyserach filmowych i teatralnych czy aktorach. Winy za jakość kultury szukajmy w sobie.
J.N.: Stowarzyszenie "Cantata" odeszło, bo chciało. Nie do końca my wypełnialiśmy nasze zobowiązania, bo nie mieliśmy dotąd sali koncertowej czy sensownej sali prób. To, co mnie cieszy i - jak sądzę - będzie wkrótce cieszyło innych, to remonty - chciałbym poznać tego, który mając w domu kapitalny remont zaprasza do siebie gości i podaje im luksusowe potrawy... Jeśli chodzi o pracownie, to teraz i w pracowni plastycznej i fotograficznej po prostu trwa remont. Od roku jesteśmy w cyklu inwestycyjnym i to są utrudnienia, mam tego świadomość. Ja sam marzę o tym, żeby fotografia była jedną z domen działalności Ośrodka, natomiast chciałbym, żeby ta produkcja wewnętrzna była również tego warta.
J.T.: Teraz nie jest?
J.N.: Dobrą pracownię, dobry warsztat może zrobić tylko dobry lider. Dobry lider nie tylko na mnie, ale też na społeczeństwie wymusi, że będzie to dobra pracownia.
J.T.: Co z "Ziemią Elbląską"?
J.N.: Można mieć wrażenie, że od 30 lat wszyscy płaczą nad "Ziemią Elbląską", a ja w ogóle nad nią nie płaczę, dlatego, że gdybym dziś wyszedł na ulicę w bardzo modnym w roku 1972 garniturze bistorowym, to najprawdopodobniej wtykano by mi pieniądze do ręki, żebym się ogarnął i coś zmienił. To był szalenie modny garnitur w tamtych czasach. Dziś troszeczkę razi. To nie jest moja wina, że nie ma "Ziemi Elbląskiej", zmieniły się po prostu czasy. W tej chwili popularyzuje się kulturę ludową w nieco innej formie. Pewnie za rok spyta mnie pani o "Jantar" i powie: "na mieście mówią, że jest problem "Jantara"". I ja to potwierdzę, bo tak jak "Ziemia Elbląska" i folklor były modne w latach siedemdziesiątych, tak w tej chwili jest to moda schyłkowa. Teraz tańczy się jazz, modern. Taniec towarzyski modny był do połowy lat dziewięćdziesiątych, a teraz to jest moda schyłkowa. Taniec towarzyski będzie się tańczyło, ale to nie będzie ten boom, który był. Mnie się marzą zajęcia z klasycznego etno, klasycznego folku, które gdzieś w duszy grają i wszyscy to czujemy. Tak to jest, że kultura jest taka, jak jej odbiorcy.
J.T.: Gros organizowanych w ostatnim czasie przez WOK imprez to imprezy masowe, rozrywkowe - Piwowary w Braniewie, Bursztynowe Lato na Mierzei, festyny na Placu Jagiellończyka. Są głosy niepokoju, czy to jest kierunek, w którym powinien zmierzać Ośrodek, czy powinien iść w "kulturę festynową" zamiast uczyć odbioru wysokiej kultury?
J.N.: To, że wygraliśmy przetarg na zrobienie usługi pod nazwą "Piwowary" nie ma nic wspólnego z kulturą. To jest rozrywka. My za to, że posiadamy sprzęt, umiejętności, zarabiamy pieniądze, które są nam potrzebne do uzupełnienia budżetu. Takie przedsięwzięcia nie stanowią o wartości Ośrodka, to jest konieczność, która nie wpływa na główny nurt naszej działalności. Przypominam sobie wydarzenia, które były rok czy dwa lata temu. To były wydarzenia z pierwszej ligi, a była na nich garstka dziesięciu czy piętnastu widzów. Nie zamierzam się tu, broń Boże, bronić, ale wszystkim sprzedawcom życzę, żeby pracowali w sklepach z luksusowymi towarami i ja też chciałbym pracować w takim sklepie. Tylko proszę mi powiedzieć, jak długo żyłby w Elblągu sklep z odzieżą Hugo Bossa i ośrodek, który robiłby rzeczy z bardzo wysokiej, a może najwyższej półki? Inna sprawa to problem elbląskich dziennikarzy i ich relacji z wydarzeń kulturalnych, recenzji i problem elblążan, którzy mówią, że w Elblągu nic się nie dzieje. Ja takim ludziom odpowiadam: dużo się dzieje, tylko gdzieś ty człowieku był? My w WOK próbujemy podnieść poziom, tego co wydawałoby się jest nie do podniesienia - wynieść kulturę popularną z dołów na wyżyny kulturalne.
Tych ostatnich bardzo długo jeszcze w Elblągu nie będzie.
J.T.: Dlaczego?
J.N.: Bo nie ma elit. To ludzie powinni określać priorytety kultury. Gustaw Holoubek w jednym z ostatnich Magazynów Gazety Wyborczej powiedział, że jest kryzys odbioru. Do tej pory szukano winy w reżyserach filmowych i teatralnych czy aktorach. Winy za jakość kultury szukajmy w sobie.
rozmawiała Joanna Torsh