UWAGA!

Czekałam, aż zabiorą mnie Cyganie

 Elbląg, - Na ogół człowiek marzy o tym, by zostać pisarzem lub pisarką od młodych lat. Ja nie miałam takiego marzenia – wyznaje Joanna Bator
- Na ogół człowiek marzy o tym, by zostać pisarzem lub pisarką od młodych lat. Ja nie miałam takiego marzenia – wyznaje Joanna Bator (fot. Anna Dembińska)

Dorastała w Wałbrzychu. Mieście, którego tak naprawdę nigdy nie porzuciła, bo zawsze powracała do niego w swoich powieściach. Nigdy nie marzyła o tym, by zostać pisarką. Pomysł na pierwszą książkę przyszedł nagle podczas stypendium w Japonii. Przestała się bronić przed pisaniem. Z czasem porzuciła pracę naukową i oddała się tylko literaturze. Wczoraj (30 maja) w Bibliotece Elbląskiej o swoim życiu i książkach opowiadała Joanna Bator, laureatka Nagrody Literackiej Nike. 

Ciekawska Joasia
       Była dzieckiem samotnym i ciekawym świata. Dorastała w poniemieckiej kamienicy w Wałbrzychu. Jej dziadkowie pochodzący z dawnej Kongresówki, ludzie złamani przez wojnę nigdy w Wałbrzychu się nie odnaleźli. Z kolei Joanna w swoich książkach do miejsca dzieciństwa powracała z sentymentem. Mimo że Wałbrzych był dla niej kiedyś miejscem ponurym, z którego zawsze pragnęła uciec. - Często chowałam się w poniemieckiej szafie, w której moja babcia trzymała worek cukru na czarną godzinę – opowiada Joanna Bator. - Miałam taką latarkę, w której można było zmieniać kolory przesuwając szkiełka. Miałam też wyobrażoną przyjaciółkę. Byłam dzieckiem ciekawym świata. W moim środowisku straszono wtedy dzieci Cyganami. Mama mówiła do mnie: "Przyjdą Cyganie i cię zabiorą". Jak ja czekałam na tych Cyganów! - śmieje się pisarka.

  Elbląg, Spotkanie z pisarką cieszyło się sporym zainteresowaniem elblążan
Spotkanie z pisarką cieszyło się sporym zainteresowaniem elblążan (fot. Anna Dembińska)


      
       Przystanek studia i prezent z Japonii
       Moment wyprowadzki w końcu nadszedł. Bynajmniej nie za sprawą Cyganów a studiów kulturoznawczych. - Wrocław był pierwszym przystankiem. Mieszkałam na stancji w dzielnicy Krzyki. Moja stancja była na poziomie garażu – wspomina pisarka. - Obok niej było składowisko na węgiel. Cały czas było czuć zapach węgla, samochodu, benzyny. Boże, jaka ja byłam tam szczęśliwa!
       Tych przystanków było w życiu Joanny Bator jeszcze wiele. Po skończonych studiach przyszedł czas na doktorat w Warszawie, który zrobiła jeszcze przed 30-stką. - W Nowym Jorku przyszedł pierwszy kryzys. Mój promotor naciskał mnie na zrobienie habilitacji – opowiada. - Chciał, bym ją zrobiła w trzy lata po doktoracie. A ja rozpaczliwie szukałam czegoś innego, czegoś, czego mogłabym się chwycić i zobaczyć, co innego mogłabym w życiu robić. Moja koleżanka przysłała mi wtedy formularz na stypendium do Japonii. Jak to przeczytałam, to było takie tchnienie. Takie momenty zdarzają się może 3-4 razy w życiu – dodaje. - Pojechałam więc na japońską politechnikę na dwuletni kontrakt badawczy. Po kilku tygodniach wiedziałam, że dostałam od losu purezento [nawiązanie do ostatniej książki pisarki pt. Purezento – przyp. red.] nagły, niespodziewany, niezasłużony dar i nie mogę go zmarnować.
      
       Wałbrzych - miasto (nie)zwykłe
       To właśnie w Japonii pojawiło się też pierwsze tchnienie, które sprowokowało Joannę Bator do pisania. - Na ogół człowiek marzy o tym, by zostać pisarzem lub pisarką od młodych lat. Ja nie miałam takiego marzenia – wyznaje pisarka. - Przez długie lata nie wiedziałam, kim bym chciała zostać. I nagle w Japonii przyszła do mnie "Piaskowa góra", od nazwy wałbrzyskiej dzielnicy Piaskowa góra i nie mogła mi się wybić z głowy. Miałam w umyśle spiżarnię, w której było mnóstwo słoików a w nich zalążki powieści. W jednym słoiku jakiś specyficzny zapach, w innym jakaś szczególna fraza, której ktoś używał...
       To właśnie zostawiony przez pisarkę przed laty Wałbrzych stał się scenerią jej powieści. Miasto jak każde inne, a jednak nie takie znowu zwykłe. - Ja z Wałbrzycha nie mogę wyjechać. Z jakichś powodów, których chyba nigdy nie będę znała, tam bije źródło moich powieści – mówi. - Wyjechałam stamtąd jako licealistka i nigdy tam już nie wróciłam na dłużej niż na kilka dni, a jednak to tam jest wszystko. Na powierzchni zwykłe miasto jak wiele innych, a pod spodem zalane wodą korytarze kopalni, korytarze pod zamkiem Książ, złoty pociąg, bursztynowa komnata, Wunderwaffe.
      
       Trzeba spojrzeć w pysk swojej Godzilli
       Prawdziwy sukces spadł na pisarkę po napisaniu powieści "Ciemno, prawie noc", w której otworzyła, jak wyznała w jednym z wywiadów, kryptę ze wspomnieniami. Bardzo ponurą i traumatyczną. - Leitmotivem wszystkich moich książek jest to, co w psychologii nazywa się traumą transgeneracyjną – wyznaje Joanna Bator. - Traumą przekazywaną z pokolenia na pokolenie, nawet jeśli o tym się nigdy nie mówi, traumą, którą wchłania się przez mleko matki, przez oddech, przez skórę. Moi dziadkowie doznali wielu traum, o których nigdy nie mówili. Pokolenie moich rodziców to ludzie krypty, ci, którzy tę traumę wchłonęli, ale nigdy nie znaleźli sposobu, by się do tego dobrać, bo w ich pokoleniu nie szło się do psychologa tylko dlatego, że ktoś ma złe sny. Moje pokolenie to ludzie, którzy powinni otworzyć tę kryptę. Żeby być zdrowym i uporać się z przeszłością, trzeba wydobyć swoją Godzillę na światło dzienne i spojrzeć jej w pysk – dodaje.
      
       To była szlachetna porażka

       Jak wyznaje autorka, Nagroda Nike niewiele w jej życiu zmieniła, a wszystkie swoje "trofea" trzyma w starym sejfie, który się nie zamyka. Uważa, że to raczej "Piaskowa góra" powinna zgarnąć to literackie wyróżnienie. Najwięcej satysfakcji przyniósł jej sukces niemiecki, Nagroda Literacka im. Hermanna Hessego, którą otrzymała w 2018 roku wraz z tłumaczką Esther Kinsky.
       - Nie chciałam pracować przy filmie – wyznaje pisarka zapytana o emitowany niedawno w kinach film na podstawie książki "Ciemno, prawie noc", w którym sama zagrała epizodyczną rolę Kocińskiej. - Miałam serdecznie dosyć tej książki, za bardzo mnie zmęczyła. Zdaję sobie z tego sprawę, że odbiór krytyczny filmu jest zły, że moi czytelnicy są tym filmem rozczarowani, ale myślę, że jest to szlachetna porażka, bo czasem po prostu się nie udaje, mimo najszczerszych chęci. Bo Borys [Borys Lankosz – reżyser filmu] zakochał się w tej książce i może ona go po prostu zeżarła.
      


Najnowsze artykuły w dziale Kultura

Artykuły powiązane tematycznie

Zamieszczenie następnej opinii do tego artykułu wymaga zalogowania

W formularzu stwierdzono błędy!

Ok
Dodawanie opinii
Aby zamieścić swoje zdjęcie lub avatar przy opiniach proszę dokonać wpisu do galerii Czytelników.
Dołącz zdjęcie:

Podpis:

Jeśli chcesz mieć unikalny i zastrzeżony podpis
zarejestruj się.
E-mail:(opcjonalnie)
Reklama