Feministki głoszą ideę równouprawnienia płci, socjalistom brakuje wartości konkurujących z prawicowymi "Bóg i tradycja", a niezapomnianą i nieodżałowaną ideą wszech czasów była "Solidarność". Czy stać nas na nowe idee? Czy są one w ogóle potrzebne – zastanawiali się uczestnicy ostatniej dyskusji panelowej w ramach 12. Letnich Ogrodów Polityki.
Przy jednym stole spotkali się: Michał Łuczewski (Centrum Myśli Jana Pawła II) - doktor socjologii, psycholog, Jan Sowa (Uniwersytet Jagielloński) - materialistyczno-dialektyczny teoretyk kultury, doktor socjologii, habilitował się z kulturoznawstwa oraz Kazimiera Szczuka - historyczka literatury, krytyczka literacka, dziennikarka telewizyjna, działaczka feministyczna i rzeczniczka praw kobiet.
- W latach 90. uważano, że feminizm to zboczenie płciowe. Obecnie w Polsce z ideą równouprawnienia płci nie jest już najgorzej – mówiła Kazimiera Szczuka. - Dobrze, że weszliśmy do Unii Europejskiej, stosujemy teraz inne rozwiązania i rozwijamy się. Kobiety mają łatwiejszy dostęp do awansu zawodowego, zwiększyła się dostępność do opieki medycznej, jest też ochrona przed przemocą. Idea równości, równouprawnienia płci, wspierania macierzyństwa - już nawet najwięksi konserwatyści zauważyli, że nie są to bzdury wyssane z palca – dodała. Kazimiera Szczuka bardzo chwaliła Jadwigę Król, elbląską działaczkę Kongresu Kobiet, która miała duży wkład w walkę o równouprawnienie. Uniosła się natomiast, gdy wypłynął temat aborcji: - To nie jest fanaberia czy wygoda - grzmiała i wskazała na głośną historię, której uczestnikiem był prof. Chazana: - Kobietę torturowano przez 9 miesięcy, a na koniec kazano urodzić dziecko niezdolne do życia. A przecież podczas ciąży tworzy się więź między matką i dzieckiem, co ta kobieta musiała czuć...
Jednak ideą, wokół której toczyła się wczoraj dyskusja największa, była idea Solidarności.
- Wołanie o idee pojawia się, gdy jest zło wokół nas. To odwieczna ścieżka Polaków – zauważył Michał Łuczewski. - Tak było od stuleci, że w sytuacji zagrożenia, uciemiężenia trzeba było znaleźć coś, co ogrzeje nasze serca. Solidarność była taką ideą, która pozwalała Polakom wyzwolić się. To właściwie była konstelacja idei: etosu, sumienia, dobra wspólnego. I dziś powinniśmy do tych momentów wracać, by budować wspólnotę.
To się nie uda – ripostowała Kazimiera Szczuka, podkreślając, że choć docenia fenomen Solidarności, zauważa ulotność chwil wzniosłych. - Dreszcze nie będą dobrym fundamentem czegoś na dłużej – zapewniała. - Podobnie było z Majdanem – wyjaśniała podczas wczorajszego spotkania. - Wzniosłość trwa krótko, a przeżywanie tego uniesienia na nowo niczego nie przyniesie, sprawi co najwyżej, że staniemy się sektą.
Sceptycznie nastawiony do nowych idei był Jan Sowa.
- Za pomocą przedrostków trans, post, inter można tworzyć nowe idee, ale po co? Może lepiej odnowić praktyki stosowane w starych ideach. - zastanawiał się. - Może niekoniecznie uprawiać nową politykę, a postawić na inne uprawianie tej, która jest – i tu wskazał na lewą stronę polskiej sceny politycznej. - Lewica ma słuszne poglądy, ale jej problem i słabość wobec prawicy polega na braku wzniosłości sprawy, której można służyć. Nie ma wartości, które mogłyby konkurować z Bogiem czy z tradycją.
Praktyka jest ważniejsza niż debata o ideach – podsumował.
- W latach 90. uważano, że feminizm to zboczenie płciowe. Obecnie w Polsce z ideą równouprawnienia płci nie jest już najgorzej – mówiła Kazimiera Szczuka. - Dobrze, że weszliśmy do Unii Europejskiej, stosujemy teraz inne rozwiązania i rozwijamy się. Kobiety mają łatwiejszy dostęp do awansu zawodowego, zwiększyła się dostępność do opieki medycznej, jest też ochrona przed przemocą. Idea równości, równouprawnienia płci, wspierania macierzyństwa - już nawet najwięksi konserwatyści zauważyli, że nie są to bzdury wyssane z palca – dodała. Kazimiera Szczuka bardzo chwaliła Jadwigę Król, elbląską działaczkę Kongresu Kobiet, która miała duży wkład w walkę o równouprawnienie. Uniosła się natomiast, gdy wypłynął temat aborcji: - To nie jest fanaberia czy wygoda - grzmiała i wskazała na głośną historię, której uczestnikiem był prof. Chazana: - Kobietę torturowano przez 9 miesięcy, a na koniec kazano urodzić dziecko niezdolne do życia. A przecież podczas ciąży tworzy się więź między matką i dzieckiem, co ta kobieta musiała czuć...
Jednak ideą, wokół której toczyła się wczoraj dyskusja największa, była idea Solidarności.
- Wołanie o idee pojawia się, gdy jest zło wokół nas. To odwieczna ścieżka Polaków – zauważył Michał Łuczewski. - Tak było od stuleci, że w sytuacji zagrożenia, uciemiężenia trzeba było znaleźć coś, co ogrzeje nasze serca. Solidarność była taką ideą, która pozwalała Polakom wyzwolić się. To właściwie była konstelacja idei: etosu, sumienia, dobra wspólnego. I dziś powinniśmy do tych momentów wracać, by budować wspólnotę.
To się nie uda – ripostowała Kazimiera Szczuka, podkreślając, że choć docenia fenomen Solidarności, zauważa ulotność chwil wzniosłych. - Dreszcze nie będą dobrym fundamentem czegoś na dłużej – zapewniała. - Podobnie było z Majdanem – wyjaśniała podczas wczorajszego spotkania. - Wzniosłość trwa krótko, a przeżywanie tego uniesienia na nowo niczego nie przyniesie, sprawi co najwyżej, że staniemy się sektą.
Sceptycznie nastawiony do nowych idei był Jan Sowa.
- Za pomocą przedrostków trans, post, inter można tworzyć nowe idee, ale po co? Może lepiej odnowić praktyki stosowane w starych ideach. - zastanawiał się. - Może niekoniecznie uprawiać nową politykę, a postawić na inne uprawianie tej, która jest – i tu wskazał na lewą stronę polskiej sceny politycznej. - Lewica ma słuszne poglądy, ale jej problem i słabość wobec prawicy polega na braku wzniosłości sprawy, której można służyć. Nie ma wartości, które mogłyby konkurować z Bogiem czy z tradycją.
Praktyka jest ważniejsza niż debata o ideach – podsumował.
A