Początkowo byłem rozczarowany zwięzłością relacji z Elbląga w "Mieście archipelagu". Jednak po kilku tygodniach trawienia muszę stwierdzić, że określenie "konsekwentnie niedokończone miasto atrapa" jest esencją Elbląga. Swoją drogą to springerowskie spostrzeżenie świetnie nadaje się na kolejną książkę pod takim właśnie tytułem. Bo czy nie ciekawe jest kto i jak mieszka w atrapie, czy wszystko jest w niej "na pozór": pozór życia kulturalnego, pozór przedsiębiorczości (władz i mieszkańców), pozór znaczenia w układzie samorządu terytorialnego itd.
Nie mieszkam w Elblągu od blisko 20 lat i z tej perspektywy widzę niestety, że więcej z autentycznej miejskości ma Tczew niż niegdysiejsze miasto wojewódzkie.