UWAGA!

Galeria daleko od mieszkańców?

 Elbląg, Szef Galerii EL Zbyszek Opalewski (po lewej) z okazli jubileuszu otrzymał pamiątkowy medal. Wręczał wiceprezydent Marek Gliszczyński
Szef Galerii EL Zbyszek Opalewski (po lewej) z okazli jubileuszu otrzymał pamiątkowy medal. Wręczał wiceprezydent Marek Gliszczyński

Galeria EL obchodziała swoje 40-lecie. W uroczystościach wzięli udział oficjele. Zabrakło zwykłych, żyjących od wielu lat obok form przestrzennych mieszkańców Elbląga, którzy przyszli tylko na koncert jazzowego zespołu.

Elbląska Galeria EL świętowała swoje 40-lecie. Z tej okazji zorganizowano sesję "Od Laboratorium Sztuki do Centrum Sztuki, Galeria EL w latach 1961-2002". Zgromadziła ona przede wszystkim kolejnych szefów tej placówki, przedstawicieli władz miasta Elbląga, zaproszonych prelegentów, a także środowisko inżynierów i działaczy, którzy na początku lat 60 razem z Gerardem Kwiatkowskim - założycielem galerii - współtworzyli wiele galeryjnych przedsięwzięć.
     Niestety zabrakło przedstawicieli elbląskiego środowiska plastyków. Sesją zainteresowali się jedynie Zbyszek Opalewski (szef Galerii EL), Ryszard Tomczyk (były dyrektor tej placówki i jeden z prelegentów), Janusz Hankowski oraz Waldemar Cichoń.
     Wszyscy obecni doskonale wiedzą, czym była i czym nadal jest ta największa w regionie galeria. Zabrakło jakiegokolwiek zainteresowania ze strony mieszkańców, tych wszystkich, dla których m.in. galeria istnieje. Absolutnie nie było przedstawicieli młodzieży, uczniów, nauczycieli. A przecież od dawna w wielu elbląskich szkołach średnich istnieją autorskie klasy o profilu artystycznym.
     Już pierwszego dnia zaniosło się na małą lokalną sensację. Przyczyniło się do tego wystąpienie Kamili Gajtkowskiej z Poznania ("Formy zastępcze. I Biennale Form Przestrzennych"), która z pozycji historyka sztuki usiłowała ówczesne działania podporządkować swoim założeniom, kładąc nacisk i akcent na totalitaryzm minionej epoki i działania ideologiczne. W swoim akademickim tekście chciała przekonać, że wytworzono w Elblągu coś w rodzaju "zastępczej przestrzeni publicznej", jaką miały tworzyć "Elformy". Odnosiło się wrażenie, iż autorka nie wykorzystała wszystkich dostępnych źródeł, a formy przestrzenne, jak i sam Elbląg, zna jedynie z fotografii.
     
     Nadmierna inteligencja
     Po jej wystąpieniu prowadzący sesję Jarosław Denisiuk, elbląski historyk sztuki i pracownik galerii przyznał, że był to "bardzo gęsty tekst wymagający zrozumienia i może... nadmiernej inteligencji". Zaproponował też zebranym dyskusję na temat wysłuchanego referatu.
     Janusz Hankowski, elbląski artysta plastyk i jeden z współorganizatorów Galerii EL, zauważył, iż autorka w swoim wystąpieniu zbyt łatwo szafuje ocenami, "naginając sprawę do sfery ideologicznej". Nie zgodził się też z lansowana przez prelegentkę "ową przestrzenią społeczną". Według Hankowskiego biennale "wcale nie było pod patronatem PZPR, a jedynie wyszło od Gerarda Kwiatkowskiego i grupy entuzjastów skupionych wokół niego, a także wokół Mariana Bogusza i warszawskiego Klubu Krzywe Koło. Papieżem zaś ideowym I Biennale był człowiek bardzo daleki od PZPR - Henryk Stażewski. Nie miał on żadnych kontaktów z ówczesnym totalitarnym systemem”.
     Jarosław Denisiuk - już w trakcie krytycznego wystąpienia Janusza Hankowskiego - postanowił wstrzymać dyskusję. Nie pozwolił też zakończyć Januszowi Hankowskiemu jego wywodów, tłumacząc to... brakiem czasu.
     Taka postawa wywołała ogromny niesmak i oburzenie większości uczestników, zwłaszcza elbląskich weteranów – animatorów sztuki. Na sali powstał rumor. Zaognioną sytuację musiał łagodzić Zbyszek Opalewski, dyrektor Galerii EL.
     
     Zjazd marzycieli i tematy polityczne
     Atmosferę stonowała dr Bożena Kowalska, która w sposób przejrzysty i w miarę obiektywny przedstawiła niektóre aspekty związane z przygotowaniami i samym przebiegiem I Biennale Form Przestrzennych (latem 1965 r.).
     Andrzej Kostołowski z Poznania w wystąpieniu "Marzyciele Zjazdu. Zjazd marzycieli", bogato ilustrowanym przeźroczami, opowiedział o biennale z roku 1971. Organizatorzy odeszli wtedy od tworzenia metalowych konstrukcji. Zaproponowali zorganizowanie zjazdu wszystkich, którzy - tkwiąc w twórczym marzeniu - wydobywali rożne aspekty rzeczywistości. Kostołowski stwierdził, że już wtedy artyści wskazywali, że ówczesna Polska była "państwem oczekiwania". Elbląski Zjazd Marzycieli, zdaniem Kostołowskiego, był jednym z najbardziej znaczących wydarzeń polskiej sztuki XX wieku.
     Podobnie twierdził Józef Robakowski z Łodzi, mówiący o Kinolaboratorium. Robakowski uważa do dzisiaj, że "jest to najpiękniejsza galeria na świecie". W roku 1973 w Elblągu zaistniało kino eksperymentalne. "Dzisiaj mówiąc o nowych mediach nie sposób pominąć Elbląga (...) Tutaj było autentyczne laboratorium ryzykownych doświadczeń. W żadnym innym mieście nie można było tak eksperymentować".
     Robakowski, pokazując fragmenty eksperymentalnych filmów, opowiedział, jak przemycono do Elbląga film wybitnego radzieckiego (ormiańskiego) reżysera Paradżanowa "Sayat Nova - Barwy granatu". Elbląska publiczność podczas pokazu wymogła na organizatorach dwukrotną emisję obrazu. Potem film przemycono na Zachód - do Niemiec. I tam też rozpoczęła się światowa kariera filmów Paradżanowa, który w Związku Radzieckim był więziony.
     
     Chłodne przyjęcie
     W piątek o swoim siedmioleciu i trudach ponownego reaktywowania Galerii EL opowiadał Ryszard Tomczyk, dyrektor, komisarz w latach 1980-1987. Szukając formuły działania powierzonej mu przez władze placówki, uniknął jej wejścia w obieg ogólnopaństwowego systemu galerii BWA (Biura Wystaw Artystycznych), podporządkowanych centrum w Warszawie. Starał się pójść w kierunku działań parateatralnych i interdyscyplinarnych, wykorzystujących twórcze walory otoczenia, przestrzeni, przede wszystkim zaś zabytkowych murów podominikańskiego kościoła. Zależało też mu na integracji elbląskiego środowiska, a były to czasy niesprzyjające. Przełom lat 1981-1982 to Polsce okres stanu wojennego, kiedy to zawieszono działanie organizacji i związków. Tomczyk podkreślił, że wtedy ambicją środowiska elbląskich plastyków było nie podejmowanie współpracy z Galerią EL. Tomczyk ubolewał też, że w naszym mieście wiele jego własnych, jak i Gerarda Kwiatkowskiego działań i inicjatyw było przyjmowanych chłodno, a nawet z wrogością przez lokalne środowisko plastyczne.
     Lech Lele - Przychodzki z Lublina ("Interdyscyplinarność w sztuce polskiej lat 70 i 80-tych a działalność Galerii EL"), stwierdził, że Elbląg odegrał ważną rolę w polskiej sztuce tak awangardowej, jak i interdyscyplinarnej. Wiele imprez o charakterze interdyscyplinarnym nie mogłoby zaistnieć, gdyby nie otwartość ówczesnego szefa Galerii EL - Ryszarda Tomczyka. "Miał on do wyboru różne drogi. Mógł skoncentrować się tylko na wystawiennictwie, mógł wrócić do działań Gerarda Kwiatkowskiego, ale mógł szukać i szukał swojej własnej drogi. Ryszard Tomczyk nastawił się na działalność widowiskową, parateatralną i interdyscyplinarną".
     
     Miejsce jakich mało
     Lech Lele - Przychodzki stwierdził, że Galeria EL - to "żywy dowód na ciągłość działań ludzi i myślenia. A Tomczyk zdecydował się pokazywać młodych, zdolnych, mających coś do powiedzenia. Poza tym ludzie tutaj byli i będą, bez względu na to, kto jest szefem Galerii EL. Ciągle spotykamy tutaj oprócz weteranów - ludzi młodych. Tego w Polsce się nie spotyka. Takich miejsc jak Galeria El jest bardo mało".
     Z kolei Jarosław Denisiuk w wystąpieniu "Jak Elbląg dał sobie ukraść ideę sztuki nowoczesnej", nie ukrywał swojego zachłyśnięcia sztuką nowoczesną. Autor wie, jaka sztuka jest dobra. Jego wystąpienie można było odczytać jako subtelną i nieśmiałą krytykę ostatniego okresu istnienia tej Galerii EL, a poniekąd i obecnego jej programu. Stwierdził, że lata 90-te "to dla elbląskiej kultury okres stracony". Wtedy też - według Denisiuka - następuje ewolucja: "od placówki o znaczeniu ogólnopolskim - do galerii o znaczeniu lokalnym, typowo miejskim". Jarosław Denisiuk uważa, że Galeria EL "stwarzała pozory uczestnictwa w polskiej sztuce". Autor stwierdził, że zabrakło publicznej dyskusji na temat roli i miejsca Galerii EL w polskiej sztuce. Swoim wystąpieniem zamierza przyczynić się do zaistnienia tejże dyskusji.
     Podczas wymiany zdań Zbyszek Opalewski, kierujący Galerią EL od jesieni 1998 r. powtórzył, że nadal aktualne jest wymyślone jeszcze przez Ryszarda Tomczyka hasło, iż jest to "obszar do wypełnienia". Wizerunek galerii w dużej mierze zależy nie od mody i krytyków, ale od twórców, których należałoby zapytać, jak oni się tutaj czują.
     Zabierając na zakończenie głos Waldemar Cichoń powiedział po prostu:
     - Nic nie było w stanie zniszczyć tego miejsca, np. kiedy młode władze miasta chciały oddać Galerię biskupowi Głódziowi.
     Cichoń polemizował też z tezą, że miejscowe środowisko plastyczne przeszkadza, że ciągnie za nogi tych, którym się udało. Wracając zaś do form przestrzennych, konceptualizmu, interdyscyplinarności, powiedział:
     - To wszystko już było, przeszło, minęło, zostało zapisane. Do historii kultury przechodzą artyści parający się materiałem, zmagający się z nim. Doskonale wiem, co to jest coś zrobić i wystawić na osąd publiczny. Być artystą - to ponosić odpowiedzialność za to kim się jest, co się robi, jak myśli.
     
     Przyszli na koncert
     Święto Galerii EL, a przede wszystkim dwudniowa sesja, nie odbiło się niestety należytym echem w lokalnej społeczności. Owszem, ludzie przyszli na uroczystą galę, na której wręczano nagrody i listy gratulacyjne od władz. Zapewne też nie zjawili się tam jednak z sympatii do Galerii EL i miejskich włodarzy. Magnesem był koncert zespołu jazzowego "Nahorny Trio".
     Szkoda tylko, że to ważne dla miasta, dla samej Galerii EL, dla ludzi z nią związanych i dla naszego szczupłego kulturalnego środowiska wydarzenie zorganizowano w salach Biblioteki Elbląskiej. Dyrektor Krystyna Greczycho znana ze swej gościnności i tym razem udostępniła sale. Jednakże święto Galerii EL nie powinno obywać się poza jej murami. Mało przekonywające są głosy, że w pomieszczeniach galerii trwała akurat ważna i znacząca wystawa Magdaleny Abakanowicz.
     Wszak można było lepiej zaplanować obchody 40-lecia istnienia Galerii EL (odbyły się i tak z rocznym poślizgiem) i zaprosić wszystkich, może nawet całe miasto. Uczestnicy tegoż seminarium z nostalgią wspominali, że elbląska społeczność powiatowego przecież miasta, konkurującego z wojewódzkim Gdańskiem, przed wieloma laty mocno i autentycznie interesowała się ustawianymi przy ulicach i na skwerach formami, "bienalami", jak wtedy o nich mówiono. Żywo komentowała pojawienie się każdej z nich.
MUR

Najnowsze artykuły w dziale Kultura

Artykuły powiązane tematycznie

Zamieszczenie następnej opinii do tego artykułu wymaga zalogowania

W formularzu stwierdzono błędy!

Ok
Dodawanie opinii
Aby zamieścić swoje zdjęcie lub avatar przy opiniach proszę dokonać wpisu do galerii Czytelników.
Dołącz zdjęcie:

Podpis:

Jeśli chcesz mieć unikalny i zastrzeżony podpis
zarejestruj się.
E-mail:(opcjonalnie)
A moim zdaniem... (od najstarszych opinii)
  • Wystąpienie pana Denisiuka a właściwie jego arogancja nie pozostawiają wątpliwości że nie powinien reprezentować tradycji, której 40 lecie obchodzono. Przeniesienie obchodów do biblioteki było nie na miejscu i udowodniło że w Galerii miasto zatrudnia urzędników a nuie twórców. Sukcesów z przed 40 lat nie należy świętować ,najeży tworzyć nowe zjawiska o których będzie się mówiło przez następne 40 lat. A tego obecni włodarze Galerii zupełnie nie potrafią. Świętowanie tamtego sukcesu to podkreślenie własnej niemocy i braku pomysłów na prawdziwe LABOLATORIUM SZTUKI
    Zgłoś do moderacji     Odpowiedz
    0
    0
    GALERNIK(2002-04-30)
  • Sam pan Denisiuk przyznając , że lata 90 były dla elbląskiej kultury czasem straconym ( miał zapewne też na myśli Galerię EL i własnego dyrektora, który nastał u schyłku tych lat - 1998 ), wskazał na niemoc programową tej placówki. Wiele razy tzw. działacze i animatorzy (zasłużeni dyrektory kultualnych firm) udowodnili, że samo powieszenie, poustawianie prac autorów nawet najbardziej zasłużonych dla polskiej sztuki to za mało. Niektórym ( może nawet p.Denisiukowi) marzy się sztuka nowoczesna, awangardowa . Tylko czy mamy gotową receptę na ową awangardowość. Panowie, a gdzież stare, sprawdzone wartości jak forma, kolor, faktura i ukryta bądź czytelna idea humanistycznego podchodzenia do sztuki i życia. Może ma rację pan Cichoń, że sprawdziły się i przeszly do historii dzieła, których artyści mówią o uniwersalnych , ciągle sie powtarzających wartościach,? A swoja drogą, kto wpadł na tak głupkowaty pomysl, żeby imprezę galerii, mówiąca o samej galerii organiizować poza jej murami. Może zamiast w bibliotece całą imprezę warto było przenieść gdzieś do miasta... Byloby tak samo - urzędniczo - pompatycznie. Pieniądze ( samorządowe - czyli nasze) wydanoby zapewne takie same. Galeria już dawno robi sobie programik nijaki. A gdzież jest tzw. programowa rada, no i ratuszowi urzędnicy?
    Zgłoś do moderacji     Odpowiedz
    0
    0
    Mało Znany(2002-04-30)
  • Faktem jest to, iż obchodom 40 lecia czegoś zabrakło... Biblioteka Elblląska swym wnętrzem nie oddała tej swoistej "galeryjności". 40-lat minęło bez większego zainteresowania elblążan, co niewątpliwie świadczy o tym iż tak poważna, kulturalna instytucja, jaką jest Galeria EL nie przyciąga już swoją działalnaścią ogromnych rzesz mieszkańców Elbląga, jak to miało miejsce dawniej. A może to nie Galeria, tylko akulturalność elblążan spowodowała, tą niską frekfencję podczas obchodów jubileuszowych. Niewątpliwie jest to prawdą jak i to, że władającym galerią brakuje pomysłów na jej dalszą dzałalność którą mogliby ściągnąć do siebie ludzi. Bowiem czy Galeria ma być instytucją wystawiającą ściągnięte wystawy czy też instytucją propagującą kulturę i sztukę poprzez swoją działalność artystyczną, organizację imprez kulturalnych na miarę tych z przełomu lat 60 i 70-tych? Oglądając wystawę dokumentacji fotografcznej odniosłem wrażenie, iż w miarę upływu lat coś w Galerii EL powoli zaczęło "umierać". Duch tchniony w to miejsce przez Gerarda powoli zaczyna ulatywać, czego władni niestety nie zauważają, a brak pomysłu na Galerię doprowadzi to tego, iż nasze miasto stanie się zaściankiem kulturalnym z jakąś tam instytucją mającą w nazwie słowo Galeria EL.
    Zgłoś do moderacji     Odpowiedz
    0
    0
    MłodyCzłowiek(2002-04-30)
  • Ogólne zmęczenie i brak weny twórczej wśrod obecnej ekipy urzędujących galerników - to chyba fakt. Może władze miasta zmienią zasady urzędowania dyrektorow Galerii EL? Zamiast wieloletnich kadencji ( chyba na zasadzie zasiedzenia i wejścia w układy z naczelnikami od kultury) ratusz winien ogłaszać koonkursy na to stanowisko z zastrzeżeniem, że nominacja jest tylko na 4 lata. Po tym terminie - nowy konkurs, nowe propozycje programowe. I jeszcze jedno - dyrektorm Galerii EL wcale nie musi być artysta plastyk ( uniknie się w ten sposób pomowień, że propuje przede wszystkim swoją osobę i twórczość), ale osoba twórcza, umiejąca nie tylko stworzyć dobry program... Poza tym artyści zasiadający w dyrektorkim fotelu już po 2 latach ... urzędniczeją. Jedynie Tomczyk udowidnił, że potrafił odejść,pozostając przez cały czas niesopokojnym, nawet kontrowersyjnym twórcą tego miasta.
    Zgłoś do moderacji     Odpowiedz
    0
    0
    Zawiedziony(2002-04-30)
  • Mam wrażenie, że z całej ekipy świętującej 40. lecie Galerii El, jedyną kompetentną osobą była pani z Poznania Kamila Gajtkowska (swoją drogą jej referat mógłby być dostępny elektronicznie). Takie wrażenie można odnieść z lektury tekstu. Bardzo trafnie ujęte zostało znaczenie Galerii. Zresztą większośc tej nowoczesnej "sztuki" niezwykle szybko nie tylko się zestarzało, ale przede wszystkim ujawniło swą bylejakość. Pozostało tylko szpecące miasto żellazne konstrukcje cenne chyba tylko dla zbieraczy złomu. Zaś to co najciekawsze w Galerii EL jest dla zwykłych zwiedzających niedostepne. Myślę tutaj o bocznej nawie kościoła, w której znajdują się późnobarkowe tablice pamiątkowe elbląskich notabli z XVII/XVIII wieku. Doprawdy, w tak wyjałowionym przez wojnę z zabytków w Elblągu to właśnie pwoinno być eksponowane, a nie jakieś koszmarki domorosłych artystów. Doprawy; taka galeria jak Galeria El może sobie istnieć, ale na identycznej zasadzie jak np. stowarzyszenia miłośników kanarków, etc., bez przykładanie do niej szczególnej wagi. Bo na taką nie zasługuje. I jeszcze na koniec: kościół winien spełniać swoją funkcję, a nie być oazą dla grafomanów. Tomasz Pichór
    Zgłoś do moderacji     Odpowiedz
    0
    0
    tpichor@wp.pl(2002-05-01)
  • Panie Pichór . Kościół jest kościołem gdy przychodzą do niego wierni i szukają kontaktu z Panem Bogiem. Kiedy w budynku z cegły spotykają się artyści i wystawia się ich prace to jest to Galeria. Nie wszystko co ma skośny dach jest kościołem ,a kościoły w byłych GS-owskich barach (wieś Szydlak przy 7) też mogą spełniać swoją rolę jeżeli poprzestawia się parę mebli. Więc może lepiej nie dorabiać do wszystkiego świętości
    Zgłoś do moderacji     Odpowiedz
    0
    0
    de-bil(2002-05-01)
  • tak. znowu okazalo sie ze miasto elblag, to miasto, gdzie uklady kroluja... i uklady przeszkadzaja. wiekszosc tzw. "srodowisk" olala cieplym moczem gale, poniewaz galeria na codzien ich olewa. zorganizowano balanzke dla "wybrancow" coby sobie powspominali jak to BYLO cudnie. denisiuka, bidule, zlinczowano niemalze, bo mial czelnosc wyrazic krytyke ( jakze sluszna, niestety.. ). jezeli nadal w galerii bedzie sie wystawialo dziela, ktore potem wisza tam po kilka miesiecy, jezeli nadal lalo sie bedzie moczem ( cieplym ) na wszelkie inne mozliwosci wykorzystania tego miejsca ( az sie prosi o jakis ogolnopolski ( jaka promocja dla miasta !!!! ) festiwal muzyki awangardowej, poszukujacej, "innej"; czy rozwiazania happeningowe, wydarzeniowe ) to za pare lat rzeczywiscie bedziemy mieli na starym miescie kolejny ( niepotrzebny zupelnie ) "dom bozy"... w elblagu jak to w elblagu, obowiazuje haslo: jezeli ciebie nie lubimy, jezeli nam podpadles, albo nasi przyjaciele mowia ze jestes be - to nawet, gdybys nam doplacal, to i tak z toba nie bedziemy wspolpracowac, chocbysmy mieli zczeznac... galeria jest dobrym przykladem wdrazania tego hasla w zycie :))
    Zgłoś do moderacji     Odpowiedz
    0
    0
    TakiTamJeden(2002-05-01)
  • Denisiuk nie jest jakąś tam bidulą, a cwanym i wyrachowanym typem, ktory robi krecią robotę swojemu bezpośredniemu przełozonemu i najchętniej sam zająłby miejsce Opala. To Denisiuk lansuje awangardę jako złoty środek na naprawienie kultury. Ale awangarda - jakakolwiek - jest przeszlością. Galeria EL jako obiekt została przed wiekami pomyślana, zrealizowana i poświęcona jako kościół - Świątynia. I jako Dom Boży przetrwała wiele wiekow, w tym ponure czasy niedobrych Niemców. Za to dobrzy i pobożni Polacy opluwają to miejsce, bo jest im niepotrzebny kolejny Dom Boży. Nawet w Rosji oddaje się wcześniejsze świątynie przerobione na magazyny, obory czy muzea ateizmu pirwotnym właścicielom.Więcej pokory panowie!
  • Denisiuk na wszystkin się zna Niech wreszcie swoj głos Wyrafinowany da
    Zgłoś do moderacji     Odpowiedz
    0
    0
    Amator Poezji(2002-05-01)
  • te, talib, prostaczku ze sloma w bucikach. moze bys tak historii swego miasteczka nieco liznal? he? kosciolek ten razy stal sobie swego czasu pusty niczym stodola i jakos to nikomu nie przeszkadzalo. tobie przeszkadza ze teraz pusty nie stoi? poza tym, rozumiem ze dla ciebie nie jest istotna WIARA, ale pieprzony formalizm, dewotyzm i oddawanie czci obrazkom i figurkom. tak? jezeli, kolego mily, chyba dosyc masz w elblagu miejsc gdzie mozesz oddac sie swoim POGANSKIM praktykom, jest tu duuuzo obiektow sakralnych.
    Zgłoś do moderacji     Odpowiedz
    0
    0
    WierzacyAteista(2002-05-02)
  • A moim zdaniem Talib ma rację Edmund Burke
  • Moim zdaniem przebudowa baru i jego poświęcenie czyni z niego świątynię, a zamiana świątyni na jakikolwiek inny obiekt - czyni z niej tylko obiekt - profanacji. Nie jest dla mnie ważne, do jakiego wyznania świątynia należała. Ludzie mądrzy szanują cudze uczucia religijne. Ludzie tacy jak WierzącyAteista powodują, iż moja wiara w człowieczeństwo człowieka bywa czasami zachwiana.
Reklama