Czy jeśli miasto to masa i maszyna, to czy jest w nim miejsce na kulturę? Czy dzisiejsze miasta są kulturalne – nad tym zastanawiają się uczestnicy samorządowego forum, które rozpoczęło się dziś (10 października) w Bibliotece Elbląskiej. I już rozgorzała dyskusja, bo czy „kulturalne” oznacza grzeczne? A może „kulturalne” oznacza poddające się festiwalozie lub muzeomanii? A jeśli nawet tak, to czy jest to grzechem? Zobacz zdjęcia.
Kultura w mieście – jaka jest? Czy wypada oglądać obrazy Malczewskiego w klapkach? Czy jest coś złego w festiwalu światła? Czy nowe instytucje, które powstały dzięki strumieniowi unijnych pieniędzy, to jednak kulturalne Titaniki? O tym w Elblągu rozmawiają samorządowcy z całej Polski, specjaliści w dziedzinie socjologii, dyrektorzy placówek kulturalnych, dziennikarze, aktorzy.
- Kulturalne miasto to takie, które nie stwarza barier dla rozwoju kultury Pozostawia miejsce dla eksperymentu, pozwala, by organizmy ekosystemu kulturalnego wchodziły w interakcje – mówił podczas tytułowej dyskusji [„Czy miasta są kulturalne?” - red.] Marcin Poprawski, doktor UAM.
By w takowe wejść mogły, potrzebne są pieniądze.
- Miasta pozornie potrafią zadbać o rozsądne finansowanie instytucji kultury – stwierdził Tomasz Szlendak, profesor UMK. - Rozdzielić pieniądze tak, by nagrodzić to, co godne uwagi, a nie kierować się polityką czy trendami. Finansować to, co sensowne. Istnieje też problem przeinwestowania – wskazywał. – Dzięki pieniądzom unijnym powstają bowiem nowe instytucje - „Titaniki kultury”- które nie wiadomo, za co utrzymać.
- Potrzebne są instytucje profilowane z myślą o wszystkich mieszkańcach, bez ukierunkowania na modę, politykę, upodobania – dodała Joanna Cichocka-Gula, wiceprezydent Sopotu. - Jestem za przejrzystością i uczciwością oraz za szukaniem kompromisu na linii artysta – urząd. Trzeba szukać wspólnego języka i namawiam do otwartości.
- Dziś coś wartościowego się nie przebije, bo rządzą trendy, teraz np. pracujemy na 46-latków – mówiła aktorka Joanna Szczepkowska. - A teatr powinien być po prostu dobry.
Było i o festiwalach, które ze wszech miar zalewają mieszkańców. I w tym też nie ma nic złego, bo - jak wskazywał Marcin Poprawski - podczas takich imprez kształci się kadra, która będzie później pracować w sektorze kultury. Ciężko jednak przetrzymać ten trend - na co zwrócił uwagę prof. Tomasz Szlendak, zdradzając, że sam opuszcza Toruń, gdy odbywa się w tym mieście festiwal światła. Są bowiem trudności komunikacyjne, nie ma gdzie zaparkować samochodu, a i sam nie jest specjalnie zainteresowany tego typu eventem.
Dziś było również o projektach, choć samo słowo „projekt” u niektórych wywołuje gęsią skórkę. - Nie lubię tego określenia – przyznała Joanna Szczepkowska. Wyjaśniła, że dziś dochodzi do absurdów, bo gdy są do wzięcia pieniądze, wtedy powstają pomysły. Nierzadko mocno nietrafione. Ale pieniądze płyną.
- Nie ma nic złego w pozyskiwaniu pieniędzy zewnętrznych – przekonywała Joanna Cichocka-Gula. - Chodzi tylko o to, by organizacje pozarządowe zrozumiały, że granty nie służą utrzymaniu, a realizacji projektu. A nawet projektów rozłożonych na lata.
Najlepsze instytucje kultury – według uczestników forum – to biblioteki. Tu wszyscy byli zgodni.
- To środowisko, które się wspiera, rozwija, bez względu na to, czy to duże czy małe miasto – mówiła wiceprezydent Sopotu. - Biblioteki wychodzą w przestrzeń miejską. To miejsca spotkań, wydarzeń kulturalnych.
Jutro drugi dzień VII Samorządowego Forum Kultury. Może wezmą w nim udział elbląscy samorządowcy, bo póki co, reprezentacja naszego miasta była marna [bez urazy, panie prezydencie, pana obecność została odnotowana].
- Kulturalne miasto to takie, które nie stwarza barier dla rozwoju kultury Pozostawia miejsce dla eksperymentu, pozwala, by organizmy ekosystemu kulturalnego wchodziły w interakcje – mówił podczas tytułowej dyskusji [„Czy miasta są kulturalne?” - red.] Marcin Poprawski, doktor UAM.
By w takowe wejść mogły, potrzebne są pieniądze.
- Miasta pozornie potrafią zadbać o rozsądne finansowanie instytucji kultury – stwierdził Tomasz Szlendak, profesor UMK. - Rozdzielić pieniądze tak, by nagrodzić to, co godne uwagi, a nie kierować się polityką czy trendami. Finansować to, co sensowne. Istnieje też problem przeinwestowania – wskazywał. – Dzięki pieniądzom unijnym powstają bowiem nowe instytucje - „Titaniki kultury”- które nie wiadomo, za co utrzymać.
- Potrzebne są instytucje profilowane z myślą o wszystkich mieszkańcach, bez ukierunkowania na modę, politykę, upodobania – dodała Joanna Cichocka-Gula, wiceprezydent Sopotu. - Jestem za przejrzystością i uczciwością oraz za szukaniem kompromisu na linii artysta – urząd. Trzeba szukać wspólnego języka i namawiam do otwartości.
- Dziś coś wartościowego się nie przebije, bo rządzą trendy, teraz np. pracujemy na 46-latków – mówiła aktorka Joanna Szczepkowska. - A teatr powinien być po prostu dobry.
Było i o festiwalach, które ze wszech miar zalewają mieszkańców. I w tym też nie ma nic złego, bo - jak wskazywał Marcin Poprawski - podczas takich imprez kształci się kadra, która będzie później pracować w sektorze kultury. Ciężko jednak przetrzymać ten trend - na co zwrócił uwagę prof. Tomasz Szlendak, zdradzając, że sam opuszcza Toruń, gdy odbywa się w tym mieście festiwal światła. Są bowiem trudności komunikacyjne, nie ma gdzie zaparkować samochodu, a i sam nie jest specjalnie zainteresowany tego typu eventem.
Dziś było również o projektach, choć samo słowo „projekt” u niektórych wywołuje gęsią skórkę. - Nie lubię tego określenia – przyznała Joanna Szczepkowska. Wyjaśniła, że dziś dochodzi do absurdów, bo gdy są do wzięcia pieniądze, wtedy powstają pomysły. Nierzadko mocno nietrafione. Ale pieniądze płyną.
- Nie ma nic złego w pozyskiwaniu pieniędzy zewnętrznych – przekonywała Joanna Cichocka-Gula. - Chodzi tylko o to, by organizacje pozarządowe zrozumiały, że granty nie służą utrzymaniu, a realizacji projektu. A nawet projektów rozłożonych na lata.
Najlepsze instytucje kultury – według uczestników forum – to biblioteki. Tu wszyscy byli zgodni.
- To środowisko, które się wspiera, rozwija, bez względu na to, czy to duże czy małe miasto – mówiła wiceprezydent Sopotu. - Biblioteki wychodzą w przestrzeń miejską. To miejsca spotkań, wydarzeń kulturalnych.
Jutro drugi dzień VII Samorządowego Forum Kultury. Może wezmą w nim udział elbląscy samorządowcy, bo póki co, reprezentacja naszego miasta była marna [bez urazy, panie prezydencie, pana obecność została odnotowana].
A