UWAGA!

Jestem szczęśliwa, że mogę być tu i teraz

 Elbląg, Małgorzata Kruszyńska
Małgorzata Kruszyńska (fot. Witold Sadowski)

Jej przygoda z muzyką zaczęła się dość późno. W końcu przeznaczenie ją dopadło. Dziś jest spełnioną zawodowo kontrabasistką, choć największy sukces wciąż jeszcze przed nią. O swojej pasji, pracy i marzeniach rozmawiam z Małgorzatą Kruszyńską, muzykiem Elbląskiej Orkiestry Kameralnej.

Dominika Kiejdo: - Podobno muzyka pojawiała się w Twoim życiu dość późno?
       Małgorzata Kruszyńska: - Pochodzę z małej miejscowości, z Kalisk za Starogardem Gdańskim. Gdy miałam jedenaście lat zaczęłam pobierać lekcje gry na perkusji w Domu Kultury w Kaliskach. Po roku podjęłam naukę gry na gitarze. Gdy miałam 14 lat, mama znalazła w gazecie ogłoszenie, że jest nabór do szkoły muzycznej. Zdałam więc egzaminy i dostałam się. Początkowo chciałam grać na saksofonie, ale w końcu wygrał kontrabas. Jak na muzyka bardzo późno nauczyłam się na nim grać. Musiałam nadrobić wszystkie zaległości, to, czego dzieci uczyły się już od siódmego roku życia.
      
       - A gdy byłaś młodsza czułaś jakieś związki z muzyką?
       - Mam czworo rodzeństwa i zawsze wspólnie robiliśmy różnego rodzaju przedstawienia dla rodziców, generalnie zawsze jakoś związane z muzyką. Gdy byłam mała, moja siostra dostała od rodziców gitarę. Ćwiczyła na niej, ale jakoś jej nie wychodziło. Prawdopodobnie nie miała do tego predyspozycji. Później ja zaczęłam na niej grać.
      
       - A jak trafiłaś do Elbląskiej Orkiestry Kameralnej?

       - Wcześniej grałam tu tylko gościnnie. Często współpracowałam z EOK-iem, doangażowywano mnie do koncertów. Było to jeszcze na studiach. Grałam wtedy też w filharmonii w Słupsku. Po kilku latach padła propozycja stałej współpracy z EOK-iem. Z wielką chęcią i przyjemnością ją przyjęłam, bo tutaj w EOK-u pracowało wielu moich znajomych ze studiów. To fajna grupa ludzi, która chce się rozwijać.
      
       - Jesteście chlubą naszego miasta. Chwalą Was koncertujący z Wami muzycy. Chylę czoła.
       - Wciąż się rozwijamy i z pewnością jeszcze będziemy się rozwijać. Cieszę się, że mogę pracować w takim gronie.
      
       - Jesteście zgraną grupą? Wyjeżdżacie gdzieś razem?
       - Tworzymy zgrany zespół, spotykamy się też poza pracą. Na razie nie byliśmy na żadnym orkiestrowym wyjeździe integracyjnym. Cały czas to planujemy, ale wiadomo - albo nie ma czasu, albo pogody. A urlop, który nie jest znów aż taki długi, każdy chce spędzać ze swoją rodziną. Myślę jednak, że w końcu dojedzie to do skutku. Może jakieś jezioro, kajaki.
      
       - Jak wygląda Twoja praca w zespole?

       - Mamy dużo prób sekcyjnych, spotykamy się w grupach, by popracować nad wspólną barwą, intonacją. Mamy podział na sekcje – pierwsze, drugie skrzypce, altówka i tzw. grupa basowa czyli wiolonczele i kontrabas. Przed koncertem ćwiczymy jeszcze intensywniej. Ćwiczymy swoje umiejętności także w domu.
      
       - Sąsiedzi nie narzekają?
       - Mam akurat na tyle wyrozumiałych sąsiadów, że nigdy nie miałam z ich strony nieprzyjemności. Nigdy nie skarżyli się, że im przeszkadzam, a potrafię ćwiczyć bardzo długo. Sprawia mi to wiele przyjemności. Oczywiście przychodzą też momenty zmęczenia, ale i wtedy trzeba ćwiczyć. Choćby z samego poczucia własnej satysfakcji i by wciąż się rozwijać.
      
       - Zdarzają Wam się jakieś wpadki podczas koncertów?
       - Przeważnie wtedy, gdy gramy w plenerze. Zdarza się, że odfruwają nam nuty pod podmuchem wiatru. Człowiek gra, patrzy na nuty, a tu kartka unosi się do góry i nie widać, co trzeba grać. Musimy zakładać gumki na pulpity, ale i to czasami nie pomaga.
      
       - Jakiej muzyki słuchasz?
       - Wychowałam się na rocku, ale słucham różnej muzyki. Takiej, która w danym momencie mi pasuje.
      
       - Co uważasz za swój największy sukces?
       - Chyba jest jeszcze przede mną. Takim małym sukcesem jest dla mnie granie w orkiestrze. Jestem bardzo zadowolona z tej pracy i mam nadzieję, że będę się dalej rozwijać i wszystko pójdzie w tym kierunku, w którym my wszyscy chcemy, żeby poszło.
      
       - Jaka powinna być idealna kontrabasistka?

  Elbląg, Jestem szczęśliwa, że mogę być tu i teraz
fot. Witold Sadowski

- Wiadomo, że ważne są predyspozycje fizyczne. Najważniejsza, oprócz słuchu muzycznego, jest jednak ręka do grania. Kontrabas wygląda na duży instrument, ale wcale nie potrzeba wielkiej siły, by na nim grać. Po prostu jest ciężki, ale ten ciężar odczuwa się tylko przy jego noszeniu, przy graniu nie aż tak bardzo.
      
       - Towarzyszy Ci stres na scenie?
       - Są koncerty, w trakcie których nie odczuwam stresu, ale są też takie, kiedy towarzyszy mi stres. Jestem jedyną osobą grającą na kontrabasie w EOK-u, więc ewentualne fałsze łatwo jest wychwycić. Jest to większa odpowiedzialność.
      
       - Co robisz, gdy nie muzykujesz?

       - Czasami wybieram się na przejażdżki rowerowe. Najbardziej lubię wsiąść na rower, pojechać na plażę, nad jezioro. Bardzo lubię jeździć do mojego rodzinnego domu, do Kalisk, bo jest tam kilka pięknych jezior, piękne lasy. Można pochodzić w ciszy po lesie, odpocząć, wybrać się na grzyby.
      
       - A co z marzeniami?
       - Mam wiele marzeń. Jednak największe moje marzenie to być za dziesięć lat w tym miejscu, w którym jestem teraz i być jeszcze bardziej szczęśliwa i zadowolona z tego, co robię.
      


       Patronem medialnym EOK jest Elbląska Gazeta Internetowa portEl.pl

Najnowsze artykuły w dziale Kultura

Artykuły powiązane tematycznie

Zamieszczenie następnej opinii do tego artykułu wymaga zalogowania

W formularzu stwierdzono błędy!

Ok
Dodawanie opinii
Aby zamieścić swoje zdjęcie lub avatar przy opiniach proszę dokonać wpisu do galerii Czytelników.
Dołącz zdjęcie:

Podpis:

Jeśli chcesz mieć unikalny i zastrzeżony podpis
zarejestruj się.
E-mail:(opcjonalnie)
A moim zdaniem... (od najstarszych opinii)
Reklama