Chcemy odzyskać dawną publiczność i wprowadzić modę na spotkania z muzyką orkiestrową - zapowiada Tomasz Gliniecki, nowy dyrektor Elbląskiej Orkiestry Kameralnej. - Mamy bardzo dobrych muzyków, z którymi chętnie podejmują współpracę znakomici artyści z całego kraju. Brakuje nam tylko własnej siedziby. To ma się jednak zmienić, gdy na starówce powstanie ratusz.
Elbląska Orkiestra Kameralna, jako miejska instytucja kultury, powstała półtora roku temu. Od 9 kwietnia kieruje nią Tomasz Gliniecki, który m.in. przez wiele lat zajmował się pracą dziennikarską. Teraz ma zadbać o stronę administracyjną EOK, promocję i finansowe sprawy orkiestry. - Nie jestem muzykiem i w sferze artystycznej posiłkuję się fachowcami w tej dziedzinie - podkreśla.
- Orkiestra to armia zaciężna - mówi nowy szef EOK. - Mamy sześć osób zatrudnionych na stałe. Druga część ekipy to muzycy, którzy pojawiają się przy naszych produkcjach na zlecenie, trzecia zaś to zmieniający się instrumentaliści, w zależności od specyfiki danego utworu. Trzon naszej orkiestry stanowią bowiem instrumenty smyczkowe, a czasem potrzebne są też inne np. obój. Zmienia się dyrygent oraz soliści. Koncertowo orkiestra liczy od 16 do 24 osób.
Elbląska Orkiestra Kameralna wykonuje z powodzeniem repertuar klasyczny, nie boi się również łączenia gatunków muzycznych. - Mamy za sobą koncert z grupą Raz Dwa Trzy, graliśmy także z jazzmanami - mówi Tomasz Gliniecki. - Muzycy chętnie podejmują takie wyzwania.
- Program przygotowujemy z rocznym wyprzedzeniem, by móc zaprosić do współpracy muzyków z Polski, których kalendarze przecież są zapełnione - wyjaśnia szef EOK. - Przeglądam te plany pod kontem finansowym. Nie wszyscy zdają sobie sprawę z tego, ile pieniędzy pochłania organizacja koncertu. Trzeba opłacić muzyków, trzeba też kupić nuty. To nie jest tak, że zaopatrujemy się w jakimś sklepiku. Czasami nuty przyjeżdżają nawet zza granicy. W sumie koszt jednego koncertu to 10-20 tys. zł. Musimy więc organizować wejścia biletowane. Cena biletu ulgowego to 15 zł, normalnego zaś 20 zł. Mamy w Elblągu grupę melomanów, którzy chętnie przychodzą na nasze koncerty - przyznaje Tomasz Gliniecki. - Chcemy jednak odzyskać publiczność, która do nas nie przychodzi. Elbląg nie miał złych tradycji orkiestrowych. Chętnie zapraszano orkiestry - łącznie z Filharmonią Narodową - na występy. Teraz mamy własną. Był czas przerwy, ale chcemy wprowadzić modę na spotkania z muzyką orkiestrową - zapowiada.
Działania Elbląskiej Orkiestry Kameralnej nie są ukierunkowane tylko na nasze miasto. Muzycy chcą koncertować także poza jego granicami.
- Do tej pory byliśmy raz w Malborku, od nowego sezonu chcemy być obecni także na rynku trójmiejskim - zapowiada Tomasz Gliniecki. - Chcemy także przygotować własny, charakterystyczny program, złożony z elbląskich kompozycji. Moglibyśmy z nim koncertować i być wizytówką miasta. Nagralibyśmy też płytę, która byłaby znakomitą promocją Elbląga w każdym miejscu na świecie, bo muzyka przecież nie zna granic.
Jak podkreśla dyrektor orkiestry, artyści są bardzo zdolni i chętnie współpracują z nimi muzycy z całego kraju. Bolączką orkiestry jest natomiast brak własnej siedziby i sali koncertowej.
- Musimy przenosić się z instrumentami, pulpitami do nut z miejsca na miejsce - mówi Tomasz Gliniecki. - Jednego dnia próbujemy w Galerii EL, drugiego w Młodzieżowym Domu Kultury, a koncert gramy w szkole muzycznej. To nie jest komfortowa sytuacja. Nie mamy też gdzie przechowywać sprzętu. To ma się zmienić za 2-3 lata, gdy na starówce powstanie ratusz. Tam mamy się przenieść. W obiekcie powstanie sala koncertowa na 150 osób.
Póki co, Elbląska Orkiestra Kameralna zaprasza na czwartkowy (23 kwietnia) koncert do szkoły muzycznej (czytaj więcej: Koncert na dwa flety).
3 maja o godz. 18 odbędzie się natomiast koncert muzyki polskiej pn. „Wiwat maj!”. W programie: Tadeusz Baird - Colas Breugnon, Andrzej Panufnik - Koncert skrzypcowy, Grażyna Bacewicz - Koncert na orkiestrę. Gościnnie wystąpi skrzypek Robert Kabara.
Wstęp na ten koncert jest wolny.
- Orkiestra to armia zaciężna - mówi nowy szef EOK. - Mamy sześć osób zatrudnionych na stałe. Druga część ekipy to muzycy, którzy pojawiają się przy naszych produkcjach na zlecenie, trzecia zaś to zmieniający się instrumentaliści, w zależności od specyfiki danego utworu. Trzon naszej orkiestry stanowią bowiem instrumenty smyczkowe, a czasem potrzebne są też inne np. obój. Zmienia się dyrygent oraz soliści. Koncertowo orkiestra liczy od 16 do 24 osób.
Elbląska Orkiestra Kameralna wykonuje z powodzeniem repertuar klasyczny, nie boi się również łączenia gatunków muzycznych. - Mamy za sobą koncert z grupą Raz Dwa Trzy, graliśmy także z jazzmanami - mówi Tomasz Gliniecki. - Muzycy chętnie podejmują takie wyzwania.
- Program przygotowujemy z rocznym wyprzedzeniem, by móc zaprosić do współpracy muzyków z Polski, których kalendarze przecież są zapełnione - wyjaśnia szef EOK. - Przeglądam te plany pod kontem finansowym. Nie wszyscy zdają sobie sprawę z tego, ile pieniędzy pochłania organizacja koncertu. Trzeba opłacić muzyków, trzeba też kupić nuty. To nie jest tak, że zaopatrujemy się w jakimś sklepiku. Czasami nuty przyjeżdżają nawet zza granicy. W sumie koszt jednego koncertu to 10-20 tys. zł. Musimy więc organizować wejścia biletowane. Cena biletu ulgowego to 15 zł, normalnego zaś 20 zł. Mamy w Elblągu grupę melomanów, którzy chętnie przychodzą na nasze koncerty - przyznaje Tomasz Gliniecki. - Chcemy jednak odzyskać publiczność, która do nas nie przychodzi. Elbląg nie miał złych tradycji orkiestrowych. Chętnie zapraszano orkiestry - łącznie z Filharmonią Narodową - na występy. Teraz mamy własną. Był czas przerwy, ale chcemy wprowadzić modę na spotkania z muzyką orkiestrową - zapowiada.
Działania Elbląskiej Orkiestry Kameralnej nie są ukierunkowane tylko na nasze miasto. Muzycy chcą koncertować także poza jego granicami.
- Do tej pory byliśmy raz w Malborku, od nowego sezonu chcemy być obecni także na rynku trójmiejskim - zapowiada Tomasz Gliniecki. - Chcemy także przygotować własny, charakterystyczny program, złożony z elbląskich kompozycji. Moglibyśmy z nim koncertować i być wizytówką miasta. Nagralibyśmy też płytę, która byłaby znakomitą promocją Elbląga w każdym miejscu na świecie, bo muzyka przecież nie zna granic.
Jak podkreśla dyrektor orkiestry, artyści są bardzo zdolni i chętnie współpracują z nimi muzycy z całego kraju. Bolączką orkiestry jest natomiast brak własnej siedziby i sali koncertowej.
- Musimy przenosić się z instrumentami, pulpitami do nut z miejsca na miejsce - mówi Tomasz Gliniecki. - Jednego dnia próbujemy w Galerii EL, drugiego w Młodzieżowym Domu Kultury, a koncert gramy w szkole muzycznej. To nie jest komfortowa sytuacja. Nie mamy też gdzie przechowywać sprzętu. To ma się zmienić za 2-3 lata, gdy na starówce powstanie ratusz. Tam mamy się przenieść. W obiekcie powstanie sala koncertowa na 150 osób.
Póki co, Elbląska Orkiestra Kameralna zaprasza na czwartkowy (23 kwietnia) koncert do szkoły muzycznej (czytaj więcej: Koncert na dwa flety).
3 maja o godz. 18 odbędzie się natomiast koncert muzyki polskiej pn. „Wiwat maj!”. W programie: Tadeusz Baird - Colas Breugnon, Andrzej Panufnik - Koncert skrzypcowy, Grażyna Bacewicz - Koncert na orkiestrę. Gościnnie wystąpi skrzypek Robert Kabara.
Wstęp na ten koncert jest wolny.
A