UWAGA!

O Wikingach inaczej

 Elbląg, O Wikingach inaczej
(fot. AD)

Na Międzynarodowym Festiwalu Wikingów z Truso można było spotkać wojowników, rzemieślników, tancerzy i muzyków, którzy podczas dwudniowej imprezy pokazali elblążanom, na jakich rozrywkach i czynnościach upływało życie w czasach średniowiecza (zobacz fotoreportaż). O przygodzie, jaką jest odtwarzanie historii, rozmawiamy z Uriel, znaną również jako Ania Grzelak.

Agnieszka Jasionowska: Jak zaczęła się Twoja przygoda z odtwarzaniem historii?
      
Ania Grzelak: Zaczęło się to jakieś dziewięć lat temu, kiedy chorowałam i musiałam długo siedzieć w domu. Wtedy tata przyniósł mi książkę Tolkiena. Klimat książki mi się spodobał, ale wiadomo – fantastyka to nie to samo, co rzeczywistość. Dlatego przyłączyłam się do grupy, która odtwarzała historię. Na początku przyłączyłam się do grupy „rycerzy” odtwarzających XV wiek. Nie powiem, było trudno, bo byli sami faceci i coś musiałam sobie znaleźć do roboty, dlatego zajęłam się łucznictwem. Potem zaczęłam uprawiać łucznictwo i rzemiosło, to się tak rozwijało. To jest sposób na życie, to nie pasja, którą zostawia się w domu, kiedy wychodzi się na imprezę. Poza tym, że jeżdżę na imprezy historyczne, załatwiam innym takie wyjazdy, robię stroje...
      
       Pewnie strój, który masz na sobie, sama zrobiłaś?
      
- Ten strój jest od podszewki ręcznie szyty przeze mnie – wszystkie cztery warstwy. To nie jest tak naprawdę trudne. Moim zdaniem, są to umiejętności podstawowe. Dlatego kobieta, która nie potrafi nawlec igły czy ugotować czegoś na ognisku, jest dla mnie „dziwolągiem”. To są dla mnie bardzo proste rzeczy.
      
       To są takie ekstremalne sytuacje…
      
- To nie są ekstremalne sytuacje. To są codzienne rzeczy i bardzo proste. Ekstremalnie to byłoby, gdybym chciała pojechać ze swoim sprzętem na imprezę historyczną zimą. Do tego się przymierzam, ale jeszcze nie w tym roku, bo nie mam na tyle dobrego sprzętu, stroju czy butów.
      

 


      
       Czym właściwie dla Ciebie jest odtwarzanie historii? Odcięciem się od cywilizacji, a może nowym życiem?
      
- Są ludzie, którzy potrzebują skakać ze spadochronu albo zaszyć się na dwa tygodnie w lesie z nożem i saperką, a wszystko po to, żeby mieć odskocznię od rzeczywistości. A tak naprawdę to, co robię, nie jest odcięciem się od rzeczywistości, cywilizacji. To jest pogłębienie tego, co ma się dzisiaj, taka forma przekazania tego innym, bo większość ludzi nie wie, że np. ten kawał tasiemki, który mam na pasku, można zrobić ręcznie. Dla nich jest oczywiste, że robi to maszyna, można iść do sklepu i to kupić. Ale zrobić to ręcznie? Okazuje się, że nie jest to wcale takie trudne. To zachowanie tego, co było kiedyś. Ludzie o tym zapominają, ale czasem przypominają sobie: „moja babcia robiła na szydełku”, „a moja babcia miała kiedyś krosna”. Obecnie mamy taką tendencję do odcinania się od tego, co było kiedyś. Większość ludzi nie chce myśleć, mówić o tym, co działo się dwadzieścia lat temu. PRL to jest strefa zakazana, o tym się nie pamięta, o tym się nie mówi. A co będzie za 15 czy 20 lat, kiedy ludzie żyjący w tamtych czasach poumierają i nie pozostawią świadectwa swoich czasów. Kto będzie pamiętał o kartkach, kolejkach, stanie wojennym? Jak się nie będzie o tym pamiętało, to będzie to martwa strefa historii. Analogicznie rzecz biorąc, im dalej w przeszłość tym trudniej o tym pamiętać – to „rozgrzebać”.
      
       Z tym, że w przypadku PRL-u mamy zachowane materiały archiwalne w postaci dokumentów, filmów, a nawet Muzeum PRL-u.
      
- Pytanie tylko, jak długo… Dopóki komuś nie przyjdzie do głowy, żeby to spalić. Przecież za czasów średniowiecza dużo książek zaginęło, zostało spalonych, bo nie odpowiadały danej doktrynie, tak samo teraz w Iraku w czasie bombardowań zginęło tyle zabytków.
      
       Pozostaje pytanie, jak to dziedzictwo zachować?
      
- Właśnie tym się zajmujemy. To jest zabawa, forma zarobku, styl życia i wreszcie sposób zachowania historii. Nie mówię tego dlatego, że pracuję w muzeum. Bynajmniej, to nie była propaganda służbowa, tylko faktycznie tak myślę (śmiech).
      
       W zeszłym roku odbyła się pierwsza edycja festiwalu. Jak ją wspominasz? Gdybyś mogła porównać te dwie imprezy…
      
- W zeszłym roku na festiwalu było mniej osób, gdyż impreza była organizowana po raz pierwszy. Nie każdy o niej wiedział, dlatego praktycznie byli sami znajomi. Poza tym mamy konkurencję - w mieście jest kilka imprez w tym samym czasie. Na szczęście Grupa Truso się rozrasta, dużo osób się zaprzyjaźnia, więc impreza z roku na rok robi się coraz większa, ciekawsza, a przede wszystkim więcej osób przyjeżdża i… robi się pozytywnie (uśmiech).
      
      

Agnieszka Jasionowska

Najnowsze artykuły w dziale Kultura

Artykuły powiązane tematycznie

Zamieszczenie następnej opinii do tego artykułu wymaga zalogowania

W formularzu stwierdzono błędy!

Ok
Dodawanie opinii
Aby zamieścić swoje zdjęcie lub avatar przy opiniach proszę dokonać wpisu do galerii Czytelników.
Dołącz zdjęcie:

Podpis:

Jeśli chcesz mieć unikalny i zastrzeżony podpis
zarejestruj się.
E-mail:(opcjonalnie)
A moim zdaniem... (od najstarszych opinii)
  • "Dlatego kobieta, która nie potrafi nawlec igły czy ugotować czegoś na ognisku, jest dla mnie „ dziwolągiem” . To są dla mnie bardzo proste rzeczy. " Hmmm, a rozumiem, ze facet też taka prostą umiejętność posiada, i wszyscy wikingowie szyli sobie stroje równiez sami. Troche mnie burzy wypowiedź, ,ze KOBIETa, która nie potrafi ugotowac lub uszyc to dziwoląg. CZemu, skoro to proste, kurcze, nie powiedziała, z e CZŁOWIEK, który nie potrafi uszyć lub ugotowac to dziwoląg. TYlko, z e kobieta. A fuujjjj
  • w konkursie ''Fotka miesiąca'' /poczekalnia, jest dobre zdjęcie z tej imprezy. Polecam zobaczyć.
  • Byłem zobaczyć ten "Międzynarodowy Festiwal Wikingów", przyznaję że z nastawieniem na krytykę i wyszukiwanie niedociągnięć. Okazało się jednak że jest całkiem nieźle, powiem więcej, klimat wewnątrz obozowiska przypominał klimat z innych imprez tego typu np. Wolin czy Rynia. Co do przyjezdnych wojów (i miejscowych chociaż nie wiedziałem którzy są miejscowi) to nie mam zastrzeżeń, szkoda tylko że tak mało i że nie były to znane grupy (Elag Nord, Trygław, JomsWiking, Wolin). Za to co do organizacji mam zastrzeżenia. Jak zwykle zbyt małe nagłośnienie całej imprezy, jak nie siedzisz na necie to się nie dowiesz. Miejsce, też bez rewelacji, chociaż domyślam się że kluczowe było "przytulenie się" do hufca. No i na koniec postać głównego organizatora, Mr Wojciech, pojedź mistrzu kolejny raz na Wolin, czy do Ryni i popatrz jak wyglądają szefowie tych grup i co robią w czasie festiwali. Żeby być wodzem to jednak trzeba coś takiego mieć w sobie jak np. Einar z Ryni. Dobrze jest też mieć strój bogatego Wikinga a nie wikińskiego chłopa, no i trzeba mieć ludzi, wódz dowodzi a nie biega z dechami, pomyśl nad tym Wojciechu. Poza tymi bykami, uważam że impreza ma duży potencjał, trzeba koniecznie podtrzymać jej powtarzalność i zebrać więcej ludzi (a na miejscu kręciło się wielu ludzi którzy byli związani z ruchem i pewnie da się ich namówić do współpracy i pomocy). Pozdrawiam serdecznie i życzę powodzenia w kolejnych imprezach.
  • WojŁawrynowicz Do PŁ. Co do nagłośnienie imprezy, masz racje nie byłe najlepsza: po pierwsze to kosztuje pieniądze i sporo pracy, po drugie – jeżeli na konferencji prasowej poświęconej imprezie i premierze Elbląskiej gry „ Piekarczyk” zjawa ja się tylko przedstawiciele trzech mediów elbląskich, to ja tego nie przeskoczę. Co do zaproszonych drużyn, to do Elbląga może zjechać światowa elita odtwórców X wieku a przy nabrzeżu cumować 5 - 6 łodzi wikińskich i słowiańskich. Wystarczyło by kilka telefonów Kormaka (Elblążanina, właściciela łodzi wikingów „ Welet” , wielkiej i szanowanej przez europejskich wikingów postaci) czy też moich. (Bo sam mam przyjemność znać i przyjaźnić się z wieloma liderami ruchu wczesnego średniowiecza). Ale by zrobić taka imprezę potrzebny jest przyzwoity budżet i pozytywny klimat dla imprezy historycznej w Elblągu.
    Zgłoś do moderacji     Odpowiedz
    0
    0
    WojŁawrynowicz(2010-05-11)
  • WojŁawrynowicz PŁ. Piszesz : „ Dobrze jest też mieć strój bogatego Wikinga” - masz racje daleko mi do tego. Gdybym czas poświęcony na prace społeczną i przygotowanie festiwalu poświecił na zarabianie pieniędzy, to fakt mógłbym wyglądać jak wikiński król, ale imprezy by nie było. Wybrałem prace przy robieniu festiwalu.
    Zgłoś do moderacji     Odpowiedz
    0
    0
    WojŁawrynowicz(2010-05-11)
  • WojŁawrynowicz Dalej piszesz:, „ że impreza ma duży potencjał, trzeba koniecznie podtrzymać jej powtarzalność i zebrać więcej ludzi (a na miejscu kręciło się wielu ludzi którzy byli związani z ruchem i pewnie da się ich namówić do współpracy i pomocy)” . Kręcili się i jakoś nikt nie zapytał czy coś może pomóc. Może wtedy nie musiał bym nosić desek, a bardziej skoncentrowałbym się na lepszym przebiegu imprezy. Ja nikogo nie mam ochoty nikogo namawiać do współpracy i pomocy. Mam przyjemność współpracować z jedna z najlepszych ekip w Polsce „ Grupą Truso” . Elbląska jej cześć: „ Drużyna Witland” jest najmłodsza i najmniejsza, (do imprezy liczyła 5 osób) i to te 4 osoby + ja, zrobiły tą imprezę ZA CO IM WIELKIE DZIĘKI!!!
    Zgłoś do moderacji     Odpowiedz
    0
    0
    WojŁawrynowicz(2010-05-11)
  • WojŁawrynowicz Jeszcze o nagłośnieniu imprezy. Najfajniejszy artykuł o festiwalu znalazłem na olsztyńskiej stronie www.olsztyn24.com
    Zgłoś do moderacji     Odpowiedz
    0
    0
    WojŁawrynowicz(2010-05-11)
  • Czemu, powiedziałam "kobieta". .. bo jestem kobietą. Wbić gwóźdź i przeinstalować system też potrafię. Jak ktoś jest samodzielny i nie potrzebuje "drugiej płci" do wykonania "nieswoich zadań", potrafi sobie poradzić - czy to źle? Nie. Źle jest, jak nie potrafi nic, poza odgrzaniem mrożonki w mikrofali i "włączeniem internetu" niezależnie od tego, czy to kobiet czy mężczyzna. Poza tym drogie Feministki weźcie pod uwagę, że to był nieautoryzowany wywiad o historii, a nie elaborat o nieprzystosowaniu do życia.
    Zgłoś do moderacji     Odpowiedz
    0
    0
    Anna Urien Grzelak(2010-05-11)
  • Anno Uren Grzelak- ha! i wtym tkwi diametralna róznica- niewazne, czy facet, czy kobieta. SUper. Tyle, z e użyłas wyrazneia "kobieta". Faceta pominęłąs. Sens wypowiedzi przez to jedno słówko znacznie sie zmienia. Jelsi sugerujesz, z e reporterka zjadła to słówko, to ok, rozumiem; )
  • Wojciechu, a ja wciąż uważam że coś jest jednak nie tak jak powinno, skoro inni ludzie z ruchu (których chwalisz się że znasz) jakoś i zarabiają pieniądze aby wyglądać i organizują imprezy i to o wiele większe. Narzekanie na temat małego budżetu też nie ma sensu, pieniądze na takie imprezy załatwia się od sponsorów, a sponsorów zdobywa się różnie, w Elblągu też da się to zrobić. Właściwie wszelkie problemy organizacyjne krążą wokół tego że zbyt mało ludzi jest zainteresowanych organizacją takiej imprezy. A ty piszesz że nikogo nie będziesz namawiał do pomocy, no cóż, nie musisz i za rok nie będzie wiele lepiej, lub jednak uznasz że warto popytać o pomoc i za rok być może, będziesz miał już o wiele łatwiej.
  • I jeszcze co do tej wypowiedzi: "Kręcili się i jakoś nikt nie zapytał czy coś może pomóc. Może wtedy nie musiał bym nosić desek, a bardziej skoncentrowałbym się na lepszym przebiegu imprezy. Ja nikogo nie mam ochoty nikogo namawiać do współpracy i pomocy. Mam przyjemność współpracować z jedna z najlepszych ekip w Polsce „ Grupą Truso” . Elbląska jej cześć: „ Drużyna Witland” jest najmłodsza i najmniejsza, (do imprezy liczyła 5 osób) i to te 4 osoby + ja, zrobiły tą imprezę ZA CO IM WIELKIE DZIĘKI!!!" W tej wypowiedzi sam sobie odpowiadasz na własne pytanie. Nikt nie będzie Ci pomagał jeżeli sam nie poprosisz, gdyż współpracujesz z "jedna z najlepszych ekip w Polsce „ Grupą Truso” " to niech oni Ci pomogą, skoro są najlepsi i ciągle o tym trąbisz. Czy może nie są tacy najlepsi albo nie tak bardzo z nimi współpracujesz? :)
  • WojŁawrynowicz PŁ. Impreza w Elblągu jest jedna z 4 imprez, która organizuje grupa Truso (Braniewo, Leśno kolo Brus, Kurhany koło Braniewa i Elbląg) współorganizujemy też 2 festiwale (w Olsztynku i w Rosji) tak, że za rok niekoniecznie „ musimy” robić festiwal w Elblągu. Mamy gdzie się realizować. Połowa uczestników imprezy w Elblągu to była grupa Truso, a druga połowa to byli nasi przyjaciele. Chciałbym by w Elblągu był duży festiwal Wikingów i Słowian poziomie Europejskim, ale nic na sile. Jeżeli nie będzie woli odpowiedniego klimatu, to niema sensu.
    Zgłoś do moderacji     Odpowiedz
    0
    0
    WojŁawrynowicz(2010-05-12)
Reklama