W zeszłą niedzielę w Parku Kajki, niedaleko formy przestrzennej Jerzego Lengiewicza, pojawił się „teleskop” Łukasza Jastrubczaka. W zasadzie fakt, że znalazł się on w tym, a nie w innym miejscu Elbląga, zawdzięcza właśnie „antenie nasłuchowej wrogiego wywiadu” – jak żartobliwie ochrzczona została przez elblążan rzeźba Lengiewicza.
Przy różnorodnych płaszczyznach formy Lengiewicza (ogromne „talerze” ujęte w zagadkową konstrukcję geometryczną), prosta pięciometrowa tuba „teleskopu” formalnie wypadła nieco słabiej, niż się tego spodziewaliśmy. Jednakże z daleka, materiał, z którego został wykonany – zwinięte w rulon kartony, pomalowane na czarno, złączone metalowymi blaszkami i śrubami, nadzwyczaj łudząco przypominały metal. „Teleskop” mógłby być uznany za jedną z form powstałych w czasie biennale.
Ale nie tylko o to chodziło. „Teleskop” nie miał konkurować z „anteną nasłuchową”, czy z jakąkolwiek inną formą. Miał być zaledwie dyskretnym do nich nawiązaniem.
Kilkanaście rzeźb wybranych przez Łukasza Jastrubczaka i Małgorzatę Mazur (operatorkę), zostało przez nich pieczołowicie sfilmowanych – w nieco inny, niż zazwyczaj sposób, bowiem skadrowane z bliska zostały tylko ich fragmenty i to w większości te płaszczyzny, które były możliwie najbardziej ażurowe, „rozczłonkowane” i skomplikowane formalnie . Kadry wybierane były ze świadomym zamiarem skonstruowania pewnej nieczytelności w rozpoznaniu, jaka to mogłaby być forma. Tak więc, całościowego ujęcia jakiejkolwiek rzeźby na pewno nie było, kamera znajdowała się w odległości nie większej, niż 30-40 cm od interesującego fragmentu.
Zebrany w ten sposób materiał filmowy posłuży artyście do montażu videoart, w formie specyficznej dokumentacji działań elbląskich, nawiązującej w klimacie do science-fiction, ale film ten zobaczymy dopiero pod koniec listopada, w trakcie uroczystego podsumowania całości tegorocznej edycji „Przebudzenia”, mającej miejsce w Elblągu.
Wróćmy zatem jeszcze do samej akcji z „teleskopem”
„Teleskop” miał być też (i był, ale zaledwie parę dni, bo istniał w niezniszczonej formie tylko od niedzieli do wtorku) prostym narzędziem, udostępnionym mieszkańcom Elbląga do obserwacji planet – przy odpowiednich porach dnia można byłoby zobaczyć: Uran, Ziemię, Mars, Merkurego. W zamyśle artystycznym „teleskop” miał samoistnie, „ładnie” niszczeć. Nawet wyobrażaliśmy sobie, jak miałby wyglądać po tygodniu, dwóch, czy trzech, narażony na działanie deszczu, wiatru, słońca – może jakieś wgniecenia, zadrapania, rozdarcia, dziury? Jego konstrukcja nie miała być nawet za bardzo stabilna – w wyobrażeniu Łukasza miała być nieco bardziej rachityczna, chwiejna, ulotna. Tak, jak podawaliśmy w mediach i materiałach promocyjnych, obie formy miały (świadomie stosuję tu liczbę mnogą – bo mowa jest też o drugim tajemniczym porzuconym w przestrzeni miasta elemencie odnoszącym się do „teleskopu”) być „nietrwałymi, efemerycznymi realizacjami rzeźbiarsko-przestrzennymi pozostawionymi w mieście aż do samoistnego zniszczenia”. Samoistne zniszczenie okazało się ekspresową dewastacją, dokonaną rękami ludzkimi, a zagadkowy element jak dotąd przeszedł bez echa i nadal najprawdopodobniej czeka na odkrycie… Chyba, że ktoś go zabrał (bo i taka możliwość istnieje). By być o tym w 100% przekonaną, musiałabym wybrać się we wiadome mi (i artystom) miejsce jego porzucenia i sprawdzić, czy nadal tam leży.
Epitet „efemeryczny” w odniesieniu do realizacji Jastrubczaka, początkowo zastosowany raczej w ujęciu metaforycznym na potrzeby opisu pomysłu, w rzeczywistości – ku naszemu pewnemu zaskoczeniu, bo chyba sami nie do końca wierzyliśmy licznym opiniom, co do krótkiej egzystencji „teleskopu”, pozostawionego bez nadzoru na noc w Parku Kajki – okazał się niezbitym faktem.
Na ile powinniśmy czuć pewien niedosyt, a może i rozczarowanie, że tak to wszystko krótko istniało i że tak brutalnie zostało potraktowane przez niektórych elblążan, biorąc pod uwagę tydzień intensywnych przygotowań, zanim „teleskop” stanął w wybranym miejscu (rekonesans w poszukiwaniu miejsca, budowa „teleskopu”, potem praca nad wykonaniem konstrukcji podtrzymującej i w końcu montaż)? Nie wiem…
Pierwsza reakcja Łukasza na wiadomość o zniszczeniu „teleskopu”: „Wow! Jak będzie możliwość zróbcie więcej zdjęć", a później w odpowiedzi na jedno z moich pytań, wyjaśnia dalej i mówi o wspaniałej sile destrukcyjnej, tej, która ostatecznie ukształtowała rzeźbę – „teleskop”, o rwaniu, kopaniu, zaginaniu, energicznym doprowadzeniu formy do bezkształtnej masy. A ja z uśmiechem zaskoczenia i niedowierzaniem, czytam tytuł, zamieszczonej w Internecie informacji na stronie jednej z lokalnych gazet: „Wandale zniszczyli dzieło sztuki. Teleskop w parku zdewastowany”. „Dzieło sztuki”? Wow! – jak by zareagował Łukasz. Narzędzie do działań artystycznych jako „dzieło sztuki” – o tym, to chyba Łukasz Jastrubczak sam by nie pomyślał.
Organizator „Przebudzenia – przed końcem świata”: Centrum Sztuki Galeria EL
Projekt „Przebudzenie – przed końcem świata” dofinansowano ze środków Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego.