Czy powszechne przeświadczenie, że niemal każdy Polak to katolik, zdewaluowało się w dzisiejszej, wielokulturowej Polsce? Co dziś ten polski katolicyzm oznacza? Czy zmienił się na przestrzeni lat? Czy i jak ewoluował? Odpowiedź na te i inne pytania można było znaleźć podczas przedświątecznego Salonu „Polityki”, który odbył się wczoraj (5 grudnia) w Bibliotece Elbląskiej.
– Od dłuższego czasu przeżywamy w Polsce coś w rodzaju wojny kulturowej, która obecnie bardzo się nasila – mówił prowadzący spotkanie redaktor Mirosław Pęczak. – Z jednej strony mamy tych, którzy deklarują się jako zwolennicy modernizacji, z drugiej zwolenników tradycji. Wojna ta dotyczy tego wszystkiego, co jest codziennością i tego, co jest odświętnością. Mówi się, że „katolicki” znaczy „powszechny”, a powszechny znaczy „uniwersalny” – dodaje. – Tak przynajmniej to rozumiano w czasach dawnych. Jak w takim razie doktrynalnie da się usprawiedliwić sojusz kościoła katolickiego z nacjonalizmem?
Związki polskiego kościoła katolickiego z konkretną ideologią i nacjonalizmem, utożsamianie się z konkretnym politycznym przekazem, stoi w sprzeczności z koncepcją soboru watykańskiego II, w myśl której kościół z jednej strony pozbył się bariery odgradzającej go od współczesnego świata, z drugiej miał być neutralny ideologicznie.
– Sojusz ten jest sprzeczny z duchem, któremu kościół powinien być wierny, z duchem soboru watykańskiego II, który mówi, że kościół nie utożsamia się z żadną partią polityczną, z żadnym systemem ideologicznym – twierdził historyk religii i filozof, prof. Zbigniew Mikołejko. – W Polsce mamy do czynienia z bardzo mocnym wykroczeniem przeciwko duchowi tego soboru, z powiązaniem kościoła z pewną formą ideologiczną, z pewną formą tożsamości, idąc za doktryną Hegla, że „naród zorganizowany w państwo jest boską ideą istniejącą na ziemi.”
– W kościele katolickim istnieje szereg teologii takich jak teologia rodziny czy teologia narodu – wyjaśnia dziennikarz, tłumacz i publicysta Adam Szostkiewicz. – W tradycji katolickiej dopuszczalne jest mówienie poważnie o tym, że istnieje takie coś, jak naród, że naród ma swoje prawa, że z przynależności narodowej wynikają też pewne obowiązki. Nie ma tam natomiast żadnej teologii nacjonalizmu, jest tylko teologia narodu. A to nie to samo – dodaje. – Nacjonalizm polega przecież na zastępowaniu Boga narodem na zasadzie: ja czczę i wywyższam naród, nie oglądając się na to, jak reagują na to przedstawiciele innych narodów. Nie można ubóstwiać narodu, można natomiast kochać ojczyznę.
Historycznych korzeni pojęcia Polak-katolik należy doszukiwać się w czasach, gdy Polska pozbawiona była państwowości, w czasach zaborów. Kościół stanowił wówczas dla Polaków namiastkę polskości.
– Jak to mówił klasyk Wałęsa, trzeba pamiętać, że ta niesłychana kariera pojęcia Polak-katolik wiąże się przede wszystkim z opresją zaborczą – mówi Szostkiewicz. – Wówczas było to bardzo chwytliwe hasło, które pozwalało walczyć z wynaradawianiem. Kościół był wtedy jedyną namiastką instytucji reprezentującej polskość. Była opresja, walka o przetrwanie i kościół był jedyną instytucją zdolną na tym froncie stanąć. Pojęcie Polak-katolik ma więc szlachetny rodowód. Dziś pojęcie to jednak bardzo się wypacza – dodaje. – Dzisiejsza Polska jest wielobarwnym i wielokulturowym tworem, a naród nie jest już etniczny. Rośnie grupa ludzi, którzy się nie identyfikują z katolicyzmem. Są to często ludzie wrażliwi religijnie i duchowo, ale szukają gdzie indziej swojej życiowej drogi. I często nie potrzebują żadnej instytucji do obcowania z Bogiem. W obliczu takiej sytuacji nie można więc używać pojęcia Polak-katolik, bo wielu ludzi może się w ten sposób poczuć wykluczonym.
Polska w swojej religijności upodabnia się dziś do religijności społeczeństw zachodnich. Coraz częściej mamy dziś bowiem do czynienia z religijnością prywatną, niewymagającą przynależności do żadnej instytucji, obrzędowości czy uczestnictwa we wspólnocie. Dzisiejsze pokolenie wyróżnia niejednorodna tożsamość kulturowa w tym także religijna. Pojęcie Polak-katolik ulega więc w tym pluralistycznym społeczeństwie wypaczeniu i przestaje nasz naród charakteryzować.
– Dzisiaj ludzie, szczególnie w młodszym pokoleniu, mają tożsamości wielowarstwowe i nie ma w tym nic złego – mówi Adam Szostkiewicz. – Tym bardziej nie jest to żaden akt zdrady wobec katolicyzmu, własnej tradycji czy polskości. Wręcz przeciwnie – jest to otwarcie się na inne, niezwykle bogate kulturowo światy.