UWAGA!

Przed nami kolejna premiera w Teatrze Sewruka, tym razem na Małej Scenie

 Elbląg, Przed nami kolejna premiera w Teatrze Sewruka, tym razem na Małej Scenie

"Kaczmarski- 4 pory niepokoju", bo tak brzmi tytuł najnowszego spektaklu realizowanego przez Teatr Sewruka, będzie miał swoją premierę 25 maja. Spektakl reżyseruje Robert Talarczyk, aranżacje muzyczne przygotowuje Hadrian Filip Tabęcki, a za scenografię, kostiumy i projekcje multimedialne odpowiada Adrianna Gołębiewska. Z Adrianną Gołębiewską o spektaklu „Kaczmarski – 4 pory niepokoju" i nie tylko rozmawia Kamila Łyłka.

Kamila Łyłka: Kiedy po raz pierwszy pomyślałaś, aby zostać scenografem i dlaczego postawiłaś właśnie na tę dziedzinę?
       Adrianna Gołębiewska: Jak sięgam pamięcią, pierwsze ciągoty w tym kierunku poczułam na rok przed maturą. Pamiętam, że zbliżał się Nowy Rok i był to pretekst do poczynienia długofalowych planów. Tego dnia wypisałam sobie na kartce wszystkie rzeczy, którymi chciałabym się zajmować i zrobiłam z tego taki duży graf. Wiem, że to brzmi śmiesznie, ale dopiero dzięki temu odkryłam, że wszystkie te rzeczy krzyżowały się w jednym miejscu. Tym punktem była scenografia. Od tamtej pory minęło 10 lat, ale do dziś jestem tak samo pewna, że to właśnie mój nośnik. Oczywiście eksperymentowałam także w innych materiach – od fotografii po instalacje multimedialne. Jednak wszystkie te dokonania w wersjach finalnych okazywały się hybrydami parateatralnymi, gdzie scenografia gra kluczową rolę. O ile fotografia- to kreacyjna. Jeśli instalacja multimedialna- to zakrawająca o działania performatywne.

 


      
       - Proces przygotowania scenografii jest zawsze pracochłonny i wymaga umiejętności współpracy z innymi twórcami. Jak ta współpraca wygląda w Teatrze Sewruka? Czy mogłabyś przybliżyć szczegóły? Czy w zespole zdarzają się “artystyczne nieporozumienia”?
      
- To co przy tym spektaklu było dla mnie największym wyzwaniem, to praca na podstawie nietypowego scenariusza, który składa się wyłącznie z tekstów Jacka Kaczmarskiego. Bez dialogów, bez wyraźnej fabuły, bez didaskaliów. Przepiękne jest to, że cały ten spektakl tworzymy razem na bieżąco i nawet po miesiącu prób, ta tkanka jest wciąż żywa i plastyczna. Nie wiem czy cokolwiek nazwać mogłabym „artystycznym nieporozumieniem”. Słuchamy siebie nawzajem. Tyczy się to nie tylko sztabu zwanego mianem „twórców”, ale i naszych aktorów, których pomocnych sugestii zawsze chętnie wysłuchujemy.
      
       - „Kaczmarski – 4 pory niepokoju” będzie spektaklem kameralnym. Czy dla młodej artystki to spore wyzwanie czy poczułaś od razu, jaki klimat chcesz zbudować?
      
- Właściwie ciężko mi wyobrazić sobie ten spektakl w formie niekameralnej. Ten nasz tajemniczy twór nie jest typowym widowiskiem koncertowym ani typowym spektaklem dramatycznym. To wdzięczny pretekst do eksperymentowania z przestrzenią.
       Znając koncepcję sztuki i docelową przestrzeń gry, od razu pochyliłam się nad układem widowni. Struktura spektaklu sugeruje, że z biegiem czasu aktorzy coraz bardziej „zbliżają się” do widzów. Stąd pierwsze moje tropy były próbami zatarcia granicy pomiędzy aktorami a widownią czy też wciągnięcia ich w rodzaj gry, danie poczucia wzięcia udziału w jakimś wydarzeniu. Takie były moje pierwsze odruchy.
      
       - Kaczmarski to nazwisko, które kojarzą różne pokolenia, jest symbolem, chociaż nigdy nie będzie ikoną pop kultury. Jaki ty masz stosunek do jego twórczości i jak to się przekłada na to, co zobaczmy na scenie?

       - Skłamałabym mówiąc, że od lat byłam miłośniczką Pana Kaczmarskiego. Kiedy po raz pierwszy zetknęłam się z jego twórczością muzyczną zniechęciła mnie chyba forma podania. Po wysłuchaniu kilku utworów czułam przesyt i przeładowanie. O ile chętnie powracałam do samych tekstów, tak muzycznie na dłuższą metę natłok treści robił mi w głowie mętlik. W scenografii najbardziej chciałabym oddać tą bezpośredniość relacji autor- odbiorca, która w twórczości Jacka Kaczmarskiego jest według mnie bardzo silna. Druga rzecz, która przychodzi mi teraz na myśl to wszechobecny wiercący niepokój obecny w jego twórczości.
      
       - Co najbardziej lubisz projektować?

       - Najbardziej lubię projektować rzeczy multimedialne. Używając tego terminu mam na myśli „multimedia” w rozumieniu tradycyjnym, czyli sztukę o charakterze interdyscyplinarnym. Interesują mnie praktyki artystyczne, które łączą ze sobą media audiowizualne; zarówno te zespołowe (teatr) jak i indywidualne (performance).
      
       Adrianna Gołębiewska urodzona w 1991 roku, w Gdańsku. Absolwentka Ogólnokształcącej Szkoły Sztuk Plastycznych w Gdyni. W roku 2015 ukończyła studia magisterskie na wydziale Scenografii Warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych. W 2017 roku obroniła dyplom magisterski na Wydziale Sztuk Wizualnych Akademii Sztuk Pięknych w Łodzi. Laureatka nagrody im. Jerzego Moskala oraz nagrody specjalnej dyrektora Teatru Śląskiego na Festiwalu Nowej Scenografii w Katowicach (2013), nagrody Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego (2014), nagrody na Beijing International Biennale w Pekinie (2014), a także nagrody za najlepszy dyplom artystyczny, który powstał na kierunku edukacja artystyczna w dziedzinie sztuk plastycznych w Projekcie Edukacja Artystyczna (2018). Scenografka, autorka kolaży, fotografii, obiektów rzeźbiarskich, utworów video oraz instalacji multimedialnych.
       Bilety na spektakl dostępne są w kasie Teatru oraz na stronie.
      


Najnowsze artykuły w dziale Kultura

Artykuły powiązane tematycznie

Zamieszczenie następnej opinii do tego artykułu wymaga zalogowania

W formularzu stwierdzono błędy!

Ok
Dodawanie opinii
Aby zamieścić swoje zdjęcie lub avatar przy opiniach proszę dokonać wpisu do galerii Czytelników.
Dołącz zdjęcie:

Podpis:

Jeśli chcesz mieć unikalny i zastrzeżony podpis
zarejestruj się.
E-mail:(opcjonalnie)
A moim zdaniem...
Reklama