UWAGA!

Reporterzy z krwi i kości w Ogrodach Polityki

 Elbląg, Reporterzy z krwi i kości w Ogrodach Polityki
(fot. Michał Skroboszewski)

Uznani reporterzy Piotr Pytlakowski, Marcin Kołodziejczyk i Artur Domosławski byli bohaterami pierwszego dnia Ogrodów Polityki w Bibliotece Elbląskiej. Nie zabrakło historii zza kulis reporterskiego życia, a o szczegóły elblążanie dopytywali po spotkaniu. Zobacz więcej zdjęć.

Naprzeciw mieszkańców Elbląga stanęli w środę specjaliści od opisywania: przestępczości zorganizowanej (Piotr Pytlakowski), Ameryki Łacińskiej (Artur Domosławski) i Polski widzianej inaczej (Marcin Kołodziejczyk). I wbrew tytułowi tygodnika, w którym pracują, nie opowiadali o polityce. - Są w Polsce ludzie, którzy nie wiedzą jak się nazywa polska premier i prezydent – mówił Marcin Kołodziejczyk, który polską prowincję przemierzył wzdłuż i wszerz.
      
       Polska wzdłuż i wszerz
      
Opowiadali przede wszystkim o tym, jak to jest być reporterem. I to w „Polityce”, która ma redakcję w Warszawie, co może stanowić pokusę, by poruszać się w wygodnych i bliskich tematach stolicy. Ale właśnie za to cenimy „Politykę”, że opuszcza wygodną „warszafkę”, a dziennikarze w poszukiwaniu tematów zapuszczają się na głęboką czasami prowincję. - Nie da się napisać dobrego reportażu nie wstając zza biurka – Piotr Pytlakowski przytoczył banalną prawdę.
       - Dwa dni temu byłem w Rabce. Miałem tam temat trochę historyczny: dzieci poholokaustowe, które w 1945r. zostały przywiezione do Rabki i umieszczone w sierocińcu, który następnie przez tzw. „żołnierzy wyklętych” został obrzucony granatami – Marcin Kołodziejczyk zdradził, nad czym pracował w ostatnim tygodniu. Co wynikło z wizyty w Rabce, będzie się można dowiedzieć w jednym z najbliższych numerów Polityki.
       Piotr Pytlakowski ostatni tydzień spędził we Wrocławiu i Głubczycach, zbierając materiały do tekstu o brutalności policji. Artur Domosławski pracował nad „eksperymentem społeczno- politycznym” w Wenezueli.
      
       Chciałem być muzykiem
      
Podczas spotkania nie zabrakło wspomnień o tym, jak reporterzy trafili do „Polityki”, która w tym roku świętuje swoje 60-lecie. Na przykład Piotr Pytlakowski karierę dziennikarską zaczynał w tygodniku „Nowa Wieś”, a w swoim życiu był m.in. konduktorem w wagonie sypialnym. Co ciekawe, za pierwszym razem do „Polityki” go nie przyjęli, potem sami zaproponowali pracę.
       - Wcześniej chciałem być muzykiem, chodziłem do szkoły muzycznej, studiowałem filozofię, której nie skończyłem...W końcu skończyłem teatrologię; myślałem że będę pisał recenzje teatralne. Ale kiedy studiowałem na wydziale Wiedzy o Teatrze, okazało się, że najciekawszy teatr rozgrywa się na ulicy i jest to teatr polityczny. Zostałem reporterem politycznym, wycierałem korytarze sejmowe i rządowe. W pewnym momencie miałem dość powtarzalności sporów politycznych. Chciałem wychylić nos i głowę poza polskie podwórko, no ta zagranica mnie wciągnęła – wspominał Artur Domosławski. - Ameryka Łacińska stała się moją drugą ojczyzną.

  Elbląg, Reporterzy z krwi i kości w Ogrodach Polityki
(fot. Michał Skroboszewski)


       Prowadząca spotkanie Ewa Wilk namawiała reporterów do podzielenia się z elblążanami anegdotami. - To historia jeszcze z czasów, kiedy pracowałem w „Nowej Wsi”. Pojechałem do wsi w województwie kieleckim. Facetowi ukradli konia, on o tym opowiadał, przeważnie o „didaskaliach” i komu o tym mówił. „Mówiłem o tym sołtysowi, dzielnicowemu”. Za każdym razem powtarzał „Staliśmy przy pompie”. Rozejrzałem się po obejściu, żadnej pompy nie widziałem. Pytam się więc: jaka pompa. „Jak to jaka – Adela Pompa, moja matka” - opowiadał Piotr Pytlakowski.
      
       Żądza naprawiania świata
       Ale nie samą „reporterką” żyją goście środowego spotkania w Bibliotece Elbląskiej. Piotr Pytlakowski wydał powieść osobistą„Wspomnienia konduktora wagonów sypialnych”. Marcin Kołodziejczyk jest autorem książkowego komiksu „Morze po kolana”, a Artur Domosławski ma na koncie m.in. „Wykluczonych”. - Tu się chyba ujawnił w tobie temperament publicystyczny. Jakaś żądza naprawy świata – pytała Ewa Wilk.
       - Tam są dwa typy teksów. Relacje z lektur, które w jakiś sposób oświetlają z innej strony historie reporterskie. Drugi typ to są teksty, które się zrodziły z niepokoju związanego z pracą, którą wykonuję – odpowiedział Artur Domosławski.
       Półtoragodzinne spotkanie minęło niczym chwila. Nie zostały poruszone wszystkie tematy, które interesowały stosunkowo licznie przybyłych elblążan. Ale po oficjalnym spotkaniu była okazja porozmawiać reporterami „twarzą w twarz”.
      


       Elbląska Gazeta Internetowa portEl.pl jest patronem medialnym Ogrodów Polityki 
Sebastian Malicki

Najnowsze artykuły w dziale Kultura

Artykuły powiązane tematycznie

Zamieszczenie następnej opinii do tego artykułu wymaga zalogowania

W formularzu stwierdzono błędy!

Ok
Dodawanie opinii
Aby zamieścić swoje zdjęcie lub avatar przy opiniach proszę dokonać wpisu do galerii Czytelników.
Dołącz zdjęcie:

Podpis:

Jeśli chcesz mieć unikalny i zastrzeżony podpis
zarejestruj się.
E-mail:(opcjonalnie)
  • odbiorcy srednia wieku 60.. .. .dla kogo to ja sie pytam ?
  • O, przepraszam. Jestem młodsza niż 60 i to znacznie. I bardzo dziękuję za spotkanie-świetni ludzie. Fajnie, że można odpocząć od "elblongów"czasem. ..
  • Będą za wszelką cenę oczerniać, obrzucać g..., aby tylko poddawać w zwątpienie polskich, ideowych bohaterów narodowych jakimi są i będą Żołnierze Wyklęci. Lewackie popluczyny w akcji... ŻAŁOSNE!
    Zgłoś do moderacji     Odpowiedz
    7
    8
    MarcinElb(2017-06-01)
  • W bibliotece jest siedzibą Elbląskiej Rady Seniorów i to jest publiczność. W sumie co się dziwić reszta ludzi pracuje i chce odpocząć od polityki
  • lewackie popłuczyny za NASZE pieniądze - SKANDAL
  • Kiedy urodzi mgr blokers? :-D
  • RobertKoliński Interesująca wzmianka o tych dzieciach poholokaustowych obrzuconych w sierocińcu w Rabce granatami przez tzw. "zbrodniarzy przeklętych" - czy miejscy włodarze i różni prawaccy "wilkowyje", którzy udzielają patronatu miejskiego nad wydarzeniami upamiętniającymi tych zbrodniarzy, czytali ten tekst lub uczestniczyli w spotkaniu?
  • @RobertKoliński - Panie Robercie, wie pan, gdzie dzwonią, ale nie wie, w jakim kościele. Polecamy czytać i słuchać ze zrozumieniem.
  • Widownia niezmienna !. Ta sama " Elita intelektualna " z okresu szalejącego komunizmu. Zakamuflowani, z świetnymi emeryturami, przetrwali i nadal są wątpliwą ozdobą salonów w Elblagu. Tutaj to możliwe - przy kompletnej amnezji miejscowych mediów. Pani Sekretarz PZPR, jak zawsze, w świetnej formie - zadaje od trzydziestu lat - te same '' głębokie " pytania. Pan redaktor jest zadowolony, Dyrektor też.
  • RobertKoliński @gggggeeee - Na pańskie nieszczęście świetnie wiem, również to, że tych zbrodniczych ataków na żydowskie dzieci w Rabce dokonywali "bandyci przeklęci" z inicjatywy i dzięki podżeganiu lokalnego księdza katolickiego i antysemity, niejakiego Józefa Hojoła. I wbrew temu, co twierdzą dziś prawicowe nieuki i propagandziści, nie była to akcja wymierzona w milicjantów czy UB, ale chodziło "przepędzenie skupisk żydowskich" z Rabki, co tak skomentował ten faszyzujący klecha po wszystkim: "- Ja, Hojoł Józef, z mojego osobistego poglądu aprobowałem organizowany napad na sierociniec żydowski. "
  • Panie Robercie, a co Pan sądzi o wyczynach GRzegorza Korczynskiego z GL, AL, który mordował z zimną krwią żydów, a później jako general MO pacyfikowal robotników grudnia 70. Co Pan powie o mordach na Polakach, przeprowadzonych przez lpartyzantów sowieckich i żydów w NAlibokach ? Cale wasze srodowsko lajdackie czyscic buty moze co najwyzej zolnierza wykletym
    Zgłoś do moderacji     Odpowiedz Pokaż ten wątek
    0
    1
    twój_ kolega _Robercie(2017-06-01)
  • RobertKoliński @twój_ kolega _Robercie - Grzegorz Korczyński był bandytą i rabusiem, który za ten pogrom (w Ludmiłówce, na tle rabunkowym) został w PRL skazany najpierw na dożywocie, potem na 15 lat więzienia, aby ostatecznie wyjść na wolność za czasów gomułkowskiej odwilży. Za wydarzenia z grudnia '70 został usunięty ze stanowisk, aby rok później najprawdopodobniej dostać "czapę" w Algierii (oficjalnie "zatruł się amebą"). Rożnica między nami jest taka, że my nie wybielamy bandytów i nie robimy z nich świętych, tak jak bogoojczyźniani hipokryci robią ze swoimi zbrodniarzami nazywając ich dziś "wyklętymi" i indoktrynując w haniebny a kłamliwy sposób młode pokolenie, zupełnie jak robiła komuna w najczarniejszych latach stalinowskiego terroru.
Reklama