UWAGA!

Skąd jestem?

 Elbląg, Od lewej: Ziemowit Szczerek, Marcin Kołodziejczyk, Mirosław Pęczak
Od lewej: Ziemowit Szczerek, Marcin Kołodziejczyk, Mirosław Pęczak (fot. MS)

To pytanie w dzisiejszych czasach zmusza do zastanowienia, a odpowiedź nie będzie jednoznaczna. Przy fali migracji, podróży za przygodą lub z chęci poznawania świata i ludzi, ale najczęściej za pieniędzmi, nie jest łatwo określić miejsce, które można nazwać domem. O swojskości i obcości rozmawiali wczoraj (12 czerwca) dziennikarze Ziemowit Szczerek i Marcin Kołodziejczyk. Obaj żyjący na walizkach.

- Jestem znikąd – przyznał Ziemowit Szczerek, dziennikarz, ale i autor książek: „Przyjdzie Mordor i nas zje” - reportażu na temat Ukrainy i „Rzeczpospolita zwycięska. Alternatywna historia Słowian”. - Urodziłem się w Radomiu, dorastałem w Krakowie, ale w ostatnich latach moim domem jest krajowa "siódemka" i to, co przy niej, czyli krzyże symbolizujące tragiczne wypadki, bary U Grubego, w których można kupić kurczaki czy miasta, które chcą udawać miasta zachodniego typu, ale im się nie udaje.
       - Od 20 lat jeżdżę po Polsce. Moje miejsce jest więc tam, gdzie moja walizka – stwierdził z kolei Marcin Kołodziejczyk, reporter i dziennikarz związany z tygodnikiem "Polityka", także autor książek: „B. Opowieści z planety prowincja”, „Dysforia. Przypadki mieszczan polskich”.
       Dalej było o polskości, tożsamości narodowej, ale i lokalnej.
       - Proces dużych miast to napływowość – mówił Marcin Kołodziejczyk. - Dobrym przykładem jest Warszawa, do której z każdego zakątka Polski przyjeżdżają ludzie w poszukiwaniu lepszego życia, pracy, z przekonania, że tam trwa jest bardziej zielona. Tworzą się tzw. akwaria, w których pływają ryby nierasowe, bo ludzie sadzą się na bycie kimś, kim nie są. Używają języka złożonego z zapożyczeń angielskich. Śmieszą mnie te "chwasty językowe", choć sam czasem ich używam. No, ale "nominowania do odejścia" nie lubię – zaznaczył.
       Przy okazji wydało się, że nie lubi też programów telewizji śniadaniowej oraz komunikatów dla narciarzy, o tym, gdzie i ile śniegu napadało.
       Było też o aspiracjach Polaków do bycia szlachtą.
       - Gdy ktoś się dorobi od razu stawia coś na kształt dworku, w którym wiesza szable i inne symbole szlachectwa – stwierdził Ziemowit Szczerek.
       I o tym, że jako naród wywyższamy się.
       - Musimy pozbyć się egocentryzmu i poczucia wyższości – zauważył prowadzący dyskusję Mirosław Pęczak z "Polityki".
       - Przede wszystkim należy przestać przeglądać się w oczach innych – dodał Ziemowit Szczerek. - Tylko wtedy staniemy się docenieni jako wartość, kiedy świat, do którego aspirujemy nie będzie sobie w stanie wyobrazić siebie bez nas. Można szukać pewności siebie nawet pochodząc nie wiadomo skąd - zakończył.
      
       Dziś (13 czerwca) czwarty, ostatni dzień 12. Letnich Ogrodów Polityki. O godz. 18.30 w Specjal Pubie rozpocznie się panel dyskusyjny „Czy stać nas na nowe idee?”, w którym wezmą udział: Michał Łuczewski - doktor socjologii, psycholog, metodolog, Jan Sowa – materialistyczno-dialektyczny teoretyk kultury, doktor socjologii, habilitował się z kulturoznawstwa i Kazimiera Szczuka – historyczka literatury, krytyczka literacka, dziennikarka telewizyjna, działaczka feministyczna i rzeczniczka praw kobiet.
       O godz. 20.30 w Bibliotece Elbląskiej koncert zespołu "Pustki", a o godz. 22.30 przed Ratuszem Staromiejskim spektakl „Mistrz i Małgorzata” (według Michaiła Bułhakowa) w wykonaniu Teatru Formy z Wrocławia w reż. Józefa Markockiego.
      

      
      
       Patronem medialnym 12. Letnich Ogrodów POLITYKI jest Elbląska Gazeta Internetowa portEl.pl
A

Najnowsze artykuły w dziale Kultura

Artykuły powiązane tematycznie

Zamieszczenie następnej opinii do tego artykułu wymaga zalogowania

W formularzu stwierdzono błędy!

Ok
Dodawanie opinii
Aby zamieścić swoje zdjęcie lub avatar przy opiniach proszę dokonać wpisu do galerii Czytelników.
Dołącz zdjęcie:

Podpis:

Jeśli chcesz mieć unikalny i zastrzeżony podpis
zarejestruj się.
E-mail:(opcjonalnie)
A moim zdaniem...
  • Przy okrągłym stole spotkali się, z jednej strony przedstawiciele władz komunistycznych, reprezentujących stronę rządową i tzw. „opozycji”, składającej się z tajnych współpracowników tychże (TW), czyli również reprezentantów strony rządowej. Ta wielka mistyfikacja gwarantowała okupantom ciągłość władzy nad Polską. Z drugiej zaś strony, układy Gorbaczow-Reagan przekazywały naszą Ojczyznę i inne państwa „demokracji ludowej” do zachodniej sfery wpływów. W rezultacie tego, powstała III RP, będąca „przeflancowaną” formą PRL-u. W „Polsce Ludowej”, komuniści byli na świeczniku, a ich TW w ukryciu penetrowali i niszczyli Naród. W „wolnej Polsce”, układ się odwrócił. Tajni Współpracownicy znaleźli się na politycznej scenie, a byli komuniści, zaczęli z ukrycia sterować państwem. Jedni i drudzy, zgodnie z logiką układów USA-ZSRR, przewerbowali się ze służby Kremlowi na pracę dla zachodnich ośrodków władzy. Przy czym, do dnia dzisiejszego, tej prostej logiki nie jest w stanie pojąć polskie społeczeństwo, upatrując dzisiejszego wroga na wschodzie a nie na zachodzie.
  • Po prostu, mamy być Polakami, przyzwoitymi Polakami pilnującymi interesów i Polaków
  • Marne te Ogrodowe dysputy !. Od lat te same treści; te same pytania i odpowiedzi. I ci sami słuchacze, tylko mocno starszawi. .. i widocznie znudzeni.
Reklama