Na Podzamczu elbląskiego Muzeum trwa wystawa około tysiąca przedmiotów znalezionych podczas wykopalisk archeologicznych w naszym, zamieszkałym niegdyś przez Gotów i Gepidów, regionie.
Rozmowa z Grzegorzem Stasiełowiczem, archeologiem z Muzeum w Elblągu
Frapujący jest już sam tytuł wystawy: "Barbaricum. Tam, gdzie trzema gardzielami morze spija wody Vistuli...".
To jest cytat z Jordanesa - starożytnego autora, który opisał historię Gotów i Gepidów. Przypomnieliśmy go, bo to tu zaczęła się ich wędrówka, tu narodziła się ich kultura. Cytat opisuje także nasze ziemie. Na mapie, którą pokażemy w czasie wystawy, zobaczyć można, że w owym czasie rzeczywiście morze spijało wody Wisły. A "Barbaricum" - "tereny barbarzyńców" - to nazwa, jakiej używano w odniesieniu wówczas do tych ziem.
Kim byli bohaterowie wystawy?
Mówimy o początku naszej ery, okresie między I a IV wiekiem. Nie do końca potrafimy powiedzieć, kim byli Goci i Gepidowie. Nazwy tych ludów, pochodzą m.in. od autorów starożytnych. Wiadomo, że pierwotnie przybyli oni na teren Pomorza Środkowego, tam zasymilowali się z miejscową ludnością. Kiedy doszło do boomu ekonomicznego i ludnościowego, zaczęli przesuwać się na wschód i południowy wschód, docierając do Morza Czarnego i tworząc dwa ogromne państwa Ostrogotów i Wizygotów. Później, kiedy napadły na nich ludy z Azji, wyruszyli w kierunku Imperium Rzymskiego. Z Gotami i Gepidami nierozerwalnie związane są dzieje Szlaku Bursztynowego. To oni trzymali w garści tereny, które w poszukiwaniu bursztynu musieli przebyć kupcy z Imperium. W Muzeum prezentujemy oryginalne przedmioty - nie rekonstrukcje, m.in. fragment grobli, pomostu z Bągartu, który był częścią Szlaku Bursztynowego. Na wystawie obejrzeć można to, co znaleziono na kilku stanowiskach archeologicznych w szeroko rozumianych okolicach Elbląga. Stanowiska takie znaleziono w Lubieszewie, które dziś znajduje się w województwie pomorskim, niedaleko Nowego Dworu Gdańskiego, w Nowym Targu koło Dzierzgonia, w Weklicach - między Elblągiem a Pasłękiem, a także w samym Elblągu.
Wystawa jest atrakcyjna wizualnie. Oprócz urzekających eksponatów, są kolorowe tablice poglądowe, mapy, zdjęcia.
Na zdjęciach znalazły się powiększenia najbardziej wyjątkowych znalezisk, tablice mają czytelnie, na tyle, na ile jest to możliwe, pokazać wydarzenia okresu, o którym mówimy. Autorem głównego tekstu jest prof. Jerzy Okulicz (z Polskiej Akademii Nauk - przypis. aut.), który od lat prowadzi tutaj badania, m.in. w Weklicach. Znaleziska z Weklic stanowią zresztą trzon wystawy. Jest więc cała gama biżuterii damskiej, naczynia, fragmenty broni... Mężczyzn chowano w grobach skromnie ubranych, natomiast damy były chowane z całym garniturem ozdób - zapinek, srebrnych i brązowych bransolet, pięknymi koliami z bajecznie kolorowych, świetnie wykonanych paciorków ze szkła i bursztynu. Co ciekawe, często są to importy z dość odległych stron, jak chociażby z Egiptu, choć są też oczywiście wyroby z miejscowych warsztatów. Kiedy ogląda się to wszystko, określenie "barbarzyńcy" nie wydaje się adekwatne w odniesieniu do tych ludzi, choć dla dawnych mieszkańców Imperium byli oni oczywiście barbarzyńcami, bo... nie byli Rzymianami.
Elblążanka dr Maria Kasprzycka, która niedawno wydała książkę na temat Gotów i Gepidów, mówi, że w sprawie tych ludów jest jeszcze przed archeologami sporo pracy.
To prawda. Dużo wiemy na temat tych ludzi, jeśli chodzi o ich kulturę pośmiertną. Wystawa prezentuje zabytki wydobyte właśnie na cmentarzyskach, ale bardzo niewiele wiemy na temat ich codziennego życia. Oczywiście wiemy, czym się zajmowali - handlem, uprawą roli i hodowlą, ale w jaki sposób i na jaką skalę - pozostaje to tajemnicą. Nie badamy gockich osad nie dlatego, że nie chcemy. Główną przyczyną jest fakt, iż bardzo trudno jest określić ich miejsce i je znaleźć. Nawet te, które znamy z przedwojennej literatury niemieckiej, w wyniku gospodarki ludzkiej uległy takim zmianom i degradacji, że dziś nie udaje się potwierdzić odkryć sprzed lat. Na przeszkodzie stają też ogromne koszty wykopalisk. Badania prowadzone są głównie na stanowiskach najbardziej zagrożonych zniszczeniem. Może okaże się też, że np. przy odbudowie “berlinki” zostaną odkryte kolejne stanowiska i stanie się to bodźcem do wykorzystania takich odkryć do promocji naszego regionu. Nie chodzi o to, by turyści mogli, jak dzieje się to na zachodzie Europy, bawić się w "weekendowych archeologów", ale o to, by do nas przyjechali.
Frapujący jest już sam tytuł wystawy: "Barbaricum. Tam, gdzie trzema gardzielami morze spija wody Vistuli...".
To jest cytat z Jordanesa - starożytnego autora, który opisał historię Gotów i Gepidów. Przypomnieliśmy go, bo to tu zaczęła się ich wędrówka, tu narodziła się ich kultura. Cytat opisuje także nasze ziemie. Na mapie, którą pokażemy w czasie wystawy, zobaczyć można, że w owym czasie rzeczywiście morze spijało wody Wisły. A "Barbaricum" - "tereny barbarzyńców" - to nazwa, jakiej używano w odniesieniu wówczas do tych ziem.
Kim byli bohaterowie wystawy?
Mówimy o początku naszej ery, okresie między I a IV wiekiem. Nie do końca potrafimy powiedzieć, kim byli Goci i Gepidowie. Nazwy tych ludów, pochodzą m.in. od autorów starożytnych. Wiadomo, że pierwotnie przybyli oni na teren Pomorza Środkowego, tam zasymilowali się z miejscową ludnością. Kiedy doszło do boomu ekonomicznego i ludnościowego, zaczęli przesuwać się na wschód i południowy wschód, docierając do Morza Czarnego i tworząc dwa ogromne państwa Ostrogotów i Wizygotów. Później, kiedy napadły na nich ludy z Azji, wyruszyli w kierunku Imperium Rzymskiego. Z Gotami i Gepidami nierozerwalnie związane są dzieje Szlaku Bursztynowego. To oni trzymali w garści tereny, które w poszukiwaniu bursztynu musieli przebyć kupcy z Imperium. W Muzeum prezentujemy oryginalne przedmioty - nie rekonstrukcje, m.in. fragment grobli, pomostu z Bągartu, który był częścią Szlaku Bursztynowego. Na wystawie obejrzeć można to, co znaleziono na kilku stanowiskach archeologicznych w szeroko rozumianych okolicach Elbląga. Stanowiska takie znaleziono w Lubieszewie, które dziś znajduje się w województwie pomorskim, niedaleko Nowego Dworu Gdańskiego, w Nowym Targu koło Dzierzgonia, w Weklicach - między Elblągiem a Pasłękiem, a także w samym Elblągu.
Wystawa jest atrakcyjna wizualnie. Oprócz urzekających eksponatów, są kolorowe tablice poglądowe, mapy, zdjęcia.
Na zdjęciach znalazły się powiększenia najbardziej wyjątkowych znalezisk, tablice mają czytelnie, na tyle, na ile jest to możliwe, pokazać wydarzenia okresu, o którym mówimy. Autorem głównego tekstu jest prof. Jerzy Okulicz (z Polskiej Akademii Nauk - przypis. aut.), który od lat prowadzi tutaj badania, m.in. w Weklicach. Znaleziska z Weklic stanowią zresztą trzon wystawy. Jest więc cała gama biżuterii damskiej, naczynia, fragmenty broni... Mężczyzn chowano w grobach skromnie ubranych, natomiast damy były chowane z całym garniturem ozdób - zapinek, srebrnych i brązowych bransolet, pięknymi koliami z bajecznie kolorowych, świetnie wykonanych paciorków ze szkła i bursztynu. Co ciekawe, często są to importy z dość odległych stron, jak chociażby z Egiptu, choć są też oczywiście wyroby z miejscowych warsztatów. Kiedy ogląda się to wszystko, określenie "barbarzyńcy" nie wydaje się adekwatne w odniesieniu do tych ludzi, choć dla dawnych mieszkańców Imperium byli oni oczywiście barbarzyńcami, bo... nie byli Rzymianami.
Elblążanka dr Maria Kasprzycka, która niedawno wydała książkę na temat Gotów i Gepidów, mówi, że w sprawie tych ludów jest jeszcze przed archeologami sporo pracy.
To prawda. Dużo wiemy na temat tych ludzi, jeśli chodzi o ich kulturę pośmiertną. Wystawa prezentuje zabytki wydobyte właśnie na cmentarzyskach, ale bardzo niewiele wiemy na temat ich codziennego życia. Oczywiście wiemy, czym się zajmowali - handlem, uprawą roli i hodowlą, ale w jaki sposób i na jaką skalę - pozostaje to tajemnicą. Nie badamy gockich osad nie dlatego, że nie chcemy. Główną przyczyną jest fakt, iż bardzo trudno jest określić ich miejsce i je znaleźć. Nawet te, które znamy z przedwojennej literatury niemieckiej, w wyniku gospodarki ludzkiej uległy takim zmianom i degradacji, że dziś nie udaje się potwierdzić odkryć sprzed lat. Na przeszkodzie stają też ogromne koszty wykopalisk. Badania prowadzone są głównie na stanowiskach najbardziej zagrożonych zniszczeniem. Może okaże się też, że np. przy odbudowie “berlinki” zostaną odkryte kolejne stanowiska i stanie się to bodźcem do wykorzystania takich odkryć do promocji naszego regionu. Nie chodzi o to, by turyści mogli, jak dzieje się to na zachodzie Europy, bawić się w "weekendowych archeologów", ale o to, by do nas przyjechali.
Rozmawiała Joanna Torsh