Nie ma rozwoju bez kultury. Trzeba jednak czasu, by wszystkie nowo wybudowane za unijne pieniądze kulturalne gmachy wypełniły się tłumem odwiedzających. To najważniejsze zadanie, jakie czeka rząd i samorządy w najbliższych latach – mówili uczestnicy piątkowej debaty podczas 12. Letnich Ogrodów Polityki.
- Proszę przez chwilę zapomnieć, że jestem ministrem kultury i wybaczyć, że powiem coś w stylu, który w tym gronie może być odebrane jako niestosowny. Ale tezy ekonomistów, którzy mówią, że inwestycje w kulturę to wydawania pieniędzy w gmachy, beton i skorupy, które się nie zwrócą, to bzdura. Nie ma rozwoju bez kreatywności, a tę kreatywność ludzi pobudza właśnie udział w kulturze. Dzięki temu są lepszymi osobami, mają więcej pomysłów, są bardziej twórczy w różnych dziedzinach życia - mówiła podczas debaty minister kultury i dziedzictwa narodowego Małgorzata Omilanowska, za co od uczestników dostała gromkie brawa. - Naszym problemem jest to, jak złamać w ludziach bariery mentalne, by nie uważali, że kultura to elitarna rozrywka. By chętniej w niej uczestniczyli, by likwidować bariery dostępu do kultury, takie programy chcemy wspierać. To jest zadanie na następne lata. I nie ma co teraz wyliczać, czy dana inwestycja w kulturze się zwróci, to jest proces wieloletni.
Minister podała przykład Muzeum Powstania Warszawskiego, które jest oblegane przez zwiedzających. - Od otwarcia minęło już 11 lat. Podobnie będzie z innymi instytucjami, ale musimy przekonać Polaków, że kultura nie jest dla elit – dodała.
Obecni na sali samorządowcy przypominali, że większość instytucji kultury jest utrzymywana przez samorządy lokalne lub wojewódzkie. I że wymaga to coraz większego wysiłku, także finansowego. Ale będzie się opłacać, co zauważają już inwestorzy.
- Coraz więcej firm, które chcą lokować na Pomorzu swoje inwestycje, pyta o to, jaką ofertę ma samorząd dla ich pracowników w wolnym czasie. Podobnie myślą mieszkańcy, szukają miejsc, w których po pracy mogą spędzać wolny czas, także uczestnicząc w kulturze. Chcą mieszkać władnym miejscu, w którym coś się także dzieje – mówił Mieczysław Struk, marszałek województwa pomorskiego. - W naszym regionie nie było jakiegoś inwestycyjnego boomu w kulturze, ale są przypadki nieprzemyślanego wykorzystania środków. Na przykład na świetlicy wiejskie, które w niektórych miejscowościach stoją puste, bo nie ma pieniędzy na ich utrzymanie.
Przydałaby się też wspólna polityka większych i mniejszych samorządów w sprawach rozwoju kultury, a nie kłótnie i spory, o czym wspominał prezydent Bydgoszczy Rafał Bruski, opowiadając o kulisach przygotowań Torunia i Bydgoszczy do konkursu na Europejską Stolicę Kultury 2016. Rywalizacja między sąsiednimi miastami spowodowała, że oba samorządy odpadły w przedbiegach, ale jak się okazuje są też plusy: przygotowania wywołały tak duży pozytywny ferment wśród mieszkańców, że dzisiaj wszystkim się lepiej współpracuje.