UWAGA!

Taniec to diabelnie ciężka praca

 Elbląg, A to tylko rozgrzewka
A to tylko rozgrzewka (fot. AD)

Przed nimi dwa miesiące urwania głowy, diabelnie ciężkiej pracy, wyczerpujących treningów od rana do wieczora. Na scenie będą latać, będą wykonywać elementy akrobatyki – zapowiedział tuż przed dzisiejszym (19 marca) castingiem dla tancerzy-statystów Maciej „Gleba” Florek, choreograf musicalu „Czarnoksiężnik z krainy Oz”, który przygotowuje zespół Teatru im. Aleksandra Sewruka w Elblągu. Zobacz zdjęcia z castingu.

Dziś przed godziną 15 przed Małą Sceną elbląskiego teatru gromadzili się młodzi ludzie, którzy chcą rozwijać swoje taneczne pasje, marzą o występach na profesjonalnej scenie i pracy ze znanym choreografem. To dla nich także przygoda.
       - Do udziału w tym castingu namówiła mnie mama, która jest aktorką i która zaraziła mnie pasją do teatru – mówił Lubomir Adamiak, lat 20, student Państwowej Wyższej Szkoły Zawodowej w Elblągu. - Występowałem już w „Skrzypku na dachu” i to była wspaniała przygoda. Bardzo mi się podobało więc postanowiłem spróbować po raz drugi.
       Czy nie obawia się męczących treningów?
       - Od 11 lat trenuję judo, wcześniej przez 6 lat trenowałem piłkę ręczna. Myślę, że w „Skrzypku” bardzo nie odbiegałem od innych tancerzy – stwierdził z uśmiechem. – A tańczyć lubię – dodał. – Lubię raz na jakiś czas pójść do dyskoteki.
       Na casting zgłosiło się kilka dziewczyn, a wśród nich 19-letnia Adrianna Mechut: - Chcę sprawdzić siebie – wyznała. – Od 6 lat tańczę formacyjnie hip-hop. „Gleba” jest mi znany z „You can dance”. Lubię oglądać ten program i kocham tańczyć. Mam nadzieję na fajną przygodę.
       Na chwilę przed rozpoczęciem przesłuchań rozmawialiśmy z Maciejem „Glebą” Florkiem o tańcu oczywiście, ale i o pracy w teatrze, a także o poza tanecznych pasjach młodego choreografa.
      
       Tańczyć każdy może?

       Maciej „Gleba” Florek: - Każdy potrafi tańczyć i każdy może tańczyć. Zależy tylko, gdzie się tego tańca używa. Jeżeli się idzie na dyskotekę to nie ma przeciwwskazań. Natomiast, jeśli chodzi o pracę w teatrze lub na innych scenach zawodowych to już jest ciężka praca. Tylko nieliczni mogą to robić.
      
       W jakim tańcu Pan się „specjalizuje”?

       Startowałem od tańca nowoczesnego, czyli od tego, co odbywa się w teledyskach. Później powędrowałem w stronę teatru i tańca współczesnego. Po raz pierwszy pojawiłem się jako tancerz na scenie w 1997 r. w Teatrze Wybrzeże. Później centymetr po centymetrze, wspinałem się piętro wyżej i wyżej aż jako choreograf zafunkcjonowałem przy piosence aktorskiej czy przy różnych spektaklach teatralnych.
      
       W Elblągu jest Pan choreografem w musicalu „Czarnoksiężnik z krainy Oz” w reżyserii Jerzego Bielunasa. To nie jest wasze pierwsze spotkanie
       To prawda. W koncercie Weill 2000 [Przegląd Piosenki Aktorskiej we Wrocławiu – red.] w reżyserii Jerzego Bielunasa razem z Justyną Steczkowską, Anną Marią Jopek, Agnieszką Fatygą, Kazikiem Staszewskim udało mi się pojawić na scenie i występować. To była dobra nauka obserwacji. Wielka przygoda, która kontynuowała się aż do momentu, gdy ja byłem choreografem takiej właśnie gali „Hotel pod Różami”. Natomiast z Bielunasem, Mateuszem Pospieszalskim i Anią Chadaj, młodą plastyczką przygotowaliśmy „Czarnoksiężnika” we Wrocławiu. Ania jest także scenografem przy elbląskiej realizacji. [ten sam zespół realizatorów przygotował w Teatrze Zagłębia w Sosnowcu „Piaskownicę” wg. Michała Walczaka – premiera 7 stycznia 2012 r. – red.].
      
       A dzisiejszy casting – czego oczekuje Pan od kandydatów na tancerzy musicalu?
       Liczę na dobrą energię i mnóstwo umiejętności. Im bardziej ludzie wszechstronni i doświadczeni, tym lepiej. Zostały nam dwa miesiące pracy do premiery. Loty, akrobatyka - tego będzie dosyć sporo. To muszą więc być osoby odważne, które w drugim planie będą tworzyły pierwszy plan. Będą cały czas na scenie i z kostiumu na kostium będą się zmieniały - raz to będą Manczkiny, później Kalidachy, później jeszcze latające wrony. Czeka ich dużo wysiłku i pracy. Liczę, że w Elblągu znajdzie się sześć osób , które razem z nami będą pomagać przy realizacji tego przedsięwzięcia. Ja też jestem człowiekiem z castingu więc liczę, że te przestrzenie się połączą. Ich energia będzie musiała procentować. Przed nimi dwa miesiące urwania głowy, diabelnie ciężkiej pracy, treningów od rana do wieczora po to, by efekt był zaskakujący i miły dla oka.
      

 


       A czego będzie Pan oczekiwał od aktorów zawodowych? Trzeba zauważyć, że to teatr dramatyczny, a nie teatr tańca

       Mam nadzieję, że rzeczy trudniejszych (śmiech). Zobaczę, co dostanę. Ale to jest tak, jak ze śpiewaniem – czasem aktor śpiewa, a czasem nie. Oczywiście, jeśli ktoś czegoś nie potrafi to nie stawia się go do pierwszej linii. Natomiast to nie jest tak, że mam sztywny ułożony układ. Staramy się czerpać co najlepsze z tych ludzi i to pokazać na scenie. A scena jest tu przepiękna, nowoczesna i myślę, że aktorzy, jak również tancerze i inne osoby pracujące przy tym spektaklu będą starały się doścignąć tym milionom włożonym w scenę (śmiech). Po to, by wszystko błyszczało - nie tylko technika, która jest rewelacyjna.
      
       Jest Pan zwycięzcą „You can dance” nie może więc zabraknąć pytania o telewizyjne show. Czy warto brać udział w takim przedsięwzięciu? Co ono daje młodym ludziom marzącym o karierze tanecznej?
       Tak, tak i jeszcze raz tak! Warto, bo daje doświadczenie, możliwość zobaczenia różnych zakątków świata, a także informacje, jak wygląda telewizja. Nie mówiąc o tym, że ma się świadomość że kilka milionów osób ogląda odcinki „na żywo”. To jest coś niebywałego. Tam było równie dużo pracy, jak przy spektaklach tanecznych, bo zasada jest jedna – jak ktoś chce pracować to będzie, jak nie chce to nie musi i odpada. Wówczas ktoś inny zajmuje jego miejsce. Ciężką pracą osiąga się efekty. Trzeba jednak zawsze próbować i szukać swoich możliwości.
      
       Nie samym tańcem jednak człowiek żyje. Ma Pan inne pasje?
       Pasje mam ogromne, przeważnie związane z ruchem (śmiech). Tu, do Elbląga, przywożę konia i będę jeździł, bo po YCD taka pasja we mnie wstąpiła. Trzeba go trenować, bo startujemy w zawodach. Najbliższe szaleństwo już w kwietniu w Sopocie. Mam nadzieję, że uda mi się połączyć treningi taneczne z jeździeckimi. W Końskim Zdrowiu będę trzymał Wirusa.
       Faktycznie, nie samym tańcem człowiek żyje. Też mam rodzinę, inne pasje, m.in. żeglarstwo, piłka nożna.
      
       Ale z tańca Pan żyje
       Żyję z tańca, z robienia choreografii, z pracy nad eventami, wydarzeniami kulturalnymi . Na szczęście udało się dotrzeć do takiego etapu, że udaje się z tego żyć i już nie jest to tylko kwestia dokładania pieniędzy. Moje początki, tak jak większości tancerzy, przez pierwsze pare lat były finansowane przez rodziców m.in. wyjazdy zagraniczne po naukę. Teraz to ja mogę zaprosić kogoś do współpracy, a i dostaję wynagrodzenie, które starcza na tyle, by normalnie funkcjonować.
       W dzisiejszym castingu w elbląskim teatrze wzięło udział ponad 20 młodych ludzi. Kogo wybierze „Gleba” na razie nie wiadomo. – Muszę przejrzeć nagrania, zastanowić się – mówił choreograf.
      
       Premiera musicalu „Czarnoksiężnik z krainy Oz” odbędzie się 1 czerwca. Spektakl reżyseruje Jerzy Bielunas, scenografia i kostiumy Anna Chadaj, muzyka Mateusz Pospieszalski.
      


Najnowsze artykuły w dziale Kultura

Artykuły powiązane tematycznie

Zamieszczenie następnej opinii do tego artykułu wymaga zalogowania

W formularzu stwierdzono błędy!

Ok
Dodawanie opinii
Aby zamieścić swoje zdjęcie lub avatar przy opiniach proszę dokonać wpisu do galerii Czytelników.
Dołącz zdjęcie:

Podpis:

Jeśli chcesz mieć unikalny i zastrzeżony podpis
zarejestruj się.
E-mail:(opcjonalnie)
Reklama