UWAGA!

To były piękne, ale i trudne lata

 Elbląg, Na kanapie od prawej: Adam Krzemiński, Urszula Glensk, Rafał Habielski, Ivan Peshkov oraz Wiesław Władyka, prowadzący panel
Na kanapie od prawej: Adam Krzemiński, Urszula Glensk, Rafał Habielski, Ivan Peshkov oraz Wiesław Władyka, prowadzący panel (fot. Michał Skroboszewski)

Często patrzymy na nią jak na taką wspaniałą epokę, pełną elegancji, kindersztuby, nowych wynalazków i przedsięwzięć. Tymczasem dwudziestolecie międzywojenne w Polsce miało również i tę mroczną stronę. M.in. o niej mówiono podczas ostatniego dnia 15. Letnich Ogrodów Polityki. Zobacz więcej zdjęć.

Kiedy Urszula Glensk, wykładowczyni Uniwersytetu Wrocławskiego oraz autorka m.in. "Historii słabych. Reportażu i życia w dwudziestoleciu (1918-1939)", przeglądała przedwojenne roczniki "Opiekuna społecznego", pisma wydawanego w Warszawie, natrafiła na wiele historii.
       - Czasami są one przerażające. Dowiadujemy się, na przykład, że dzieci, które rodziły się z tzw. "nieprawego łoża" miały 50-procentowe szanse na przeżycie. Te urodzone w związkach małżeńskich miały je znacznie większe. To, że samotne matki w Warszawie co roku porzucały 600 dzieci, z czegoś wynika – mówiła podczas sobotniego (10 czerwca) panelu w Kamieniczkach Elbląskich pt. "„Prasa i opinia publiczna dwudziestolecia międzywojennego”. - Takie "podglądanie" czasu międzywojennego czasami prowadzi do przykrych konkluzji. To jednak czas straszliwej biedy, różnych transgresji etycznych, różnych komplikacji.
       Prof. Rafał Habielski, wykładowca Uniwersytetu Warszawskiego, który zajmuje się m.in. historią prasy polskiej, wspominał, że ten czas międzywojenny to również czas ciekawy politycznie.
       - Polska dwudziestolecia międzywojennego na początku, w 1918 r., jest krajem demokratycznym. Ten system jest opisany i zagwarantowany przez ustawę, która wchodzi w życie w marcu 1921 r. Potem zaczyna się wszystko zmieniać. Trwają spory, czy w 1939 r. byliśmy krajem, który dążył do autorytaryzmu, czy już był autorytarny, ale na pewno był on różny od tego z 1918 r. To jest zjawisko, które znakomicie jest widoczne w prasie – mówił prof. Rafał Habielski. - Z jednej strony jest ona instrumentem wpływania na opinię, a z drugiej narzędziem walki, gdyż większość tytułów, która ukazywały się w dwudziestoleciu były powiązane politycznie. Był segment prasy, którą dziś moglibyśmy nazwać opiniotwórczą, tzn. takiej, która z definicji jest bezstronna, ale zwłaszcza w latach 20. większość tytułów była zakładana przez partie polityczne. Ta przestrzeń polityczna nie mogła funkcjonować bez instrumentów. Prasa nie była jedynym, bo zwoływano wiece, wieszano plakaty, ale jeśli partia polityczna chciał uprawiać działalność ogólnokrajową, to trudno było sobie ją wyobrazić bez gazety.
       Zmieniała się również skala wolności wypowiedzi. Takim ważnym punktem, jak opowiadał prasoznawca, jest rok 1926. To właśnie wtedy doszło do przewrotu majowego i rozpoczęły się rządy sanacji.
       - Na początku, na szczycie systemu, były prawa człowieka i demokratyczne państwo prawne. Potem zaczęły one ustępować takiemu zjawisku jak "dobro państwa" – opowiadał prof. Habielski.
       Istniały różne formy nacisku na prasę. M.in. nie dopuszczano do druku materiałów nieprzychylnych władzy, stosowano cenzurę represyjną, wysyłano instrukcje z ministerstwa do urzędów wojewódzkich oraz innych jednostek, które wyraźnie mówiły o czym dziennikarze pisać mogą, a o czym nie. Jak dodał prof. Rafał Habielski to właśnie na przykładzie prasy widać, jaką ewolucję przeszedł ustrój państwowy w dwudziestoleciu międzywojennym.
       Adam Krzemiński, dziennikarz, publicysta, znawca spraw polsko-niemieckich, zaznaczył, że z jednej strony, w tamtych czasach, widać było rozkwit życia intelektualnego oraz politycznego.
       - Zdaję sobie jednak sprawę, że to był też kraj analfabetów. Pamiętam, że jak byłem w pierwszej klasie to wieczorami do mojej szkoły przychodziły starsze osoby, 40- czy 50-letnie, i uczyły się "ABC" – wspominał.
       Z kolei Ivan Peshkov, wykładowca poznańskiego Uniwersytetu Adama Mickiewicza, przybliżył uczestnikom obraz Polski międzywojennej w ówczesnej prasie rosyjskiej.
       Tegoroczne Ogrody Polityki zakończył film niemy, z muzyką i dubbingiem na żywo, w wykonaniu grupy Niemy Movie. 
mw

Najnowsze artykuły w dziale Kultura

Artykuły powiązane tematycznie

Zamieszczenie następnej opinii do tego artykułu wymaga zalogowania

W formularzu stwierdzono błędy!

Ok
Dodawanie opinii
Aby zamieścić swoje zdjęcie lub avatar przy opiniach proszę dokonać wpisu do galerii Czytelników.
Dołącz zdjęcie:

Podpis:

Jeśli chcesz mieć unikalny i zastrzeżony podpis
zarejestruj się.
E-mail:(opcjonalnie)
  • Sami czerwoni bleee
    Zgłoś do moderacji     Odpowiedz
    6
    5
    Uhahuha(2018-06-10)
  • Brakuje naczelnego historyka Kolinskiego do kompletu
  • Czyli zupełnie, jak jest teraz na Zachodzie pod rządami lewicy. Niby demokracja, ale popieranie prawicy oznacza wykluczenie społeczne. Niby wolność słowa, ale nie wolno mówić o rzeczach niewygodnych dla władzy. Niby ludzie bogaci, ale miliony klepią biedę. Niby ciągle mówi się o pokoju i tolerancji, ale wojna wisi na włosku.
  • Niezupełnie, na gazetach prawicowych nikt nie stosuje cenzury represyjnej i prewencyjnej, nie zatrzymuje się druku, no może raczej publikacji w Internecie. Z tym wykluczeniem społecznym też bym nie przesadzała. Zgoda, że obecna władza nie bardzo chce, żeby mówić o tym, co dla niej niewygodne. Zgoda, że miliony wciąż klepią biedę. I oby ostatnie zdanie - wojna wisi na włosku - nie okazało się prawdziwe. ..
  • @Ailatan - Przypomnij mi, co się stało z tym niemieckim dziennikarzem, który opublikował zdjęcie Hitlera z jakimś muzułmaninem? A i przypomnij mi, jak to jest z tymi dotacjami dla mediów w Szwecji?
  • Owszem, za to został skazany na 6 m-cy decyzją sadu. Z kolei za coś innego - słowa "islam jest jak rak" - został uniewinniony przez innego sędziego, który uznał że mieści się to w granicach wolności słowa i prawa do krytyki religii. A więc Twoje uogólnienie - "Czyli zupełnie, jak jest teraz na Zachodzie pod rządami lewicy. Niby demokracja, ale popieranie prawicy oznacza wykluczenie społeczne" - nijak się do tego ma. Z przypadku tego dziennikarza wynika raczej, że nie wszyscy na Zachodzie wykluczają społecznie prawicę, o ile to, co głoszą osoby o takich poglądach mieści się w granicach krytyki. Natomiast w sprawie Kongresu Polaków w Szwecji, bo chyba o tym mówimy, powodem odmowy dotacji, przynajmniej tak, jak donosiły polskie media, było m. in. to, że młodzież zrzeszona w KP miała związki z nacjonalistami szwedzkimi. A oprócz tego na łamach gazety KP pojawiały się, wg urzędników szwedzkich, niezgodne z kryteriami demokracji określenia takie jak "rasa" czy "murzyn". To taki ogólny zarys, trzeba by było mocno wczytać się w szczegóły, żeby w jakikolwiek sposób to ocenić.
  • ,, Z kolei Ivan Peshkov, wykładowca poznańskiego Uniwersytetu Adama Mickiewicza, przybliżył uczestnikom obraz Polski międzywojennej w ówczesnej prasie rosyjskiej. '' Nie było wtedy prasy rosyjskiej tylko sowiecka.
  • i nie było tam prasy, nazywanie tego co tam wtedy było prasą jest oszustwem
  • RobertKoliński Byłem tam i wysłuchałem wykładu z zainteresowaniem, jakbyś bardzo chciał wiedzieć, smutny trollu:) PS. Droga redakcjo, ja rozumiem, że młode pokolenie o języku rosyjskim pojęcie ma nikłe, ale w języku polskim transkrypcja rosyjskich nazwisk występuje od zawsze i w krajach posługujących się alfabetem łacińskim transkrybuje się je używając liter (lub kombinacji liter), które w danym języku najbardziej odpowiadają znakom cyrylicy. Dlatego nazwisko kompozytora zapisujemy po polsku jako Piotr Czajkowski, nie Pyotr Tchaikovsky, podobnie jak nazwisko pana doktora (który notabene dał świetny wykład o echach spraw polskich w prasie rosyjskiej i radzieckiej okresu międzywojennego) w polszczyźnie brzmi Iwan Peszkow, a nie Ivan Peshkov. Nie zaśmiecajmy niepotrzebnie polszczyzny zbędnymi anglicyzmami, ku pamięci;
  • @RobertKoliński - Drogi Robercie, ponieważ na uczelni, gdzie pracuje dr I. Peshkov oraz we wszelkich materiałach, które otrzymaliśmy jego nazwisko zapisane jest w ten właśnie sposób - nie uważamy za właściwe wprowadzanie innej pisowni. Pozdrawiamy Biblioteka Elbląska :)
  • RobertKoliński Bo naukowcy rzeczywiście tak miewają, jest to kwestia publikacji późniejszych, przede wszystkim zagranicznych, i rozpoznawalności autorów w naukowym światku - nie zmienia to faktu, że prof. Jan Miodek (i nie tylko on;) byłby pewnie dużo bardziej rad, gdyby zachowana została poprawna pisownia nazwisk w języku polskim. Również pozdrawiam;)
  • Dlaczego wiele zdjęć jest częściowo niewyraźnych, jakby zamazanych. Bardzo źle się takie ogląda.
Reklama