Często patrzymy na nią jak na taką wspaniałą epokę, pełną elegancji, kindersztuby, nowych wynalazków i przedsięwzięć. Tymczasem dwudziestolecie międzywojenne w Polsce miało również i tę mroczną stronę. M.in. o niej mówiono podczas ostatniego dnia 15. Letnich Ogrodów Polityki. Zobacz więcej zdjęć.
Kiedy Urszula Glensk, wykładowczyni Uniwersytetu Wrocławskiego oraz autorka m.in. "Historii słabych. Reportażu i życia w dwudziestoleciu (1918-1939)", przeglądała przedwojenne roczniki "Opiekuna społecznego", pisma wydawanego w Warszawie, natrafiła na wiele historii.
- Czasami są one przerażające. Dowiadujemy się, na przykład, że dzieci, które rodziły się z tzw. "nieprawego łoża" miały 50-procentowe szanse na przeżycie. Te urodzone w związkach małżeńskich miały je znacznie większe. To, że samotne matki w Warszawie co roku porzucały 600 dzieci, z czegoś wynika – mówiła podczas sobotniego (10 czerwca) panelu w Kamieniczkach Elbląskich pt. "„Prasa i opinia publiczna dwudziestolecia międzywojennego”. - Takie "podglądanie" czasu międzywojennego czasami prowadzi do przykrych konkluzji. To jednak czas straszliwej biedy, różnych transgresji etycznych, różnych komplikacji.
Prof. Rafał Habielski, wykładowca Uniwersytetu Warszawskiego, który zajmuje się m.in. historią prasy polskiej, wspominał, że ten czas międzywojenny to również czas ciekawy politycznie.
- Polska dwudziestolecia międzywojennego na początku, w 1918 r., jest krajem demokratycznym. Ten system jest opisany i zagwarantowany przez ustawę, która wchodzi w życie w marcu 1921 r. Potem zaczyna się wszystko zmieniać. Trwają spory, czy w 1939 r. byliśmy krajem, który dążył do autorytaryzmu, czy już był autorytarny, ale na pewno był on różny od tego z 1918 r. To jest zjawisko, które znakomicie jest widoczne w prasie – mówił prof. Rafał Habielski. - Z jednej strony jest ona instrumentem wpływania na opinię, a z drugiej narzędziem walki, gdyż większość tytułów, która ukazywały się w dwudziestoleciu były powiązane politycznie. Był segment prasy, którą dziś moglibyśmy nazwać opiniotwórczą, tzn. takiej, która z definicji jest bezstronna, ale zwłaszcza w latach 20. większość tytułów była zakładana przez partie polityczne. Ta przestrzeń polityczna nie mogła funkcjonować bez instrumentów. Prasa nie była jedynym, bo zwoływano wiece, wieszano plakaty, ale jeśli partia polityczna chciał uprawiać działalność ogólnokrajową, to trudno było sobie ją wyobrazić bez gazety.
Zmieniała się również skala wolności wypowiedzi. Takim ważnym punktem, jak opowiadał prasoznawca, jest rok 1926. To właśnie wtedy doszło do przewrotu majowego i rozpoczęły się rządy sanacji.
- Na początku, na szczycie systemu, były prawa człowieka i demokratyczne państwo prawne. Potem zaczęły one ustępować takiemu zjawisku jak "dobro państwa" – opowiadał prof. Habielski.
Istniały różne formy nacisku na prasę. M.in. nie dopuszczano do druku materiałów nieprzychylnych władzy, stosowano cenzurę represyjną, wysyłano instrukcje z ministerstwa do urzędów wojewódzkich oraz innych jednostek, które wyraźnie mówiły o czym dziennikarze pisać mogą, a o czym nie. Jak dodał prof. Rafał Habielski to właśnie na przykładzie prasy widać, jaką ewolucję przeszedł ustrój państwowy w dwudziestoleciu międzywojennym.
Adam Krzemiński, dziennikarz, publicysta, znawca spraw polsko-niemieckich, zaznaczył, że z jednej strony, w tamtych czasach, widać było rozkwit życia intelektualnego oraz politycznego.
- Zdaję sobie jednak sprawę, że to był też kraj analfabetów. Pamiętam, że jak byłem w pierwszej klasie to wieczorami do mojej szkoły przychodziły starsze osoby, 40- czy 50-letnie, i uczyły się "ABC" – wspominał.
Z kolei Ivan Peshkov, wykładowca poznańskiego Uniwersytetu Adama Mickiewicza, przybliżył uczestnikom obraz Polski międzywojennej w ówczesnej prasie rosyjskiej.
Tegoroczne Ogrody Polityki zakończył film niemy, z muzyką i dubbingiem na żywo, w wykonaniu grupy Niemy Movie.
- Czasami są one przerażające. Dowiadujemy się, na przykład, że dzieci, które rodziły się z tzw. "nieprawego łoża" miały 50-procentowe szanse na przeżycie. Te urodzone w związkach małżeńskich miały je znacznie większe. To, że samotne matki w Warszawie co roku porzucały 600 dzieci, z czegoś wynika – mówiła podczas sobotniego (10 czerwca) panelu w Kamieniczkach Elbląskich pt. "„Prasa i opinia publiczna dwudziestolecia międzywojennego”. - Takie "podglądanie" czasu międzywojennego czasami prowadzi do przykrych konkluzji. To jednak czas straszliwej biedy, różnych transgresji etycznych, różnych komplikacji.
Prof. Rafał Habielski, wykładowca Uniwersytetu Warszawskiego, który zajmuje się m.in. historią prasy polskiej, wspominał, że ten czas międzywojenny to również czas ciekawy politycznie.
- Polska dwudziestolecia międzywojennego na początku, w 1918 r., jest krajem demokratycznym. Ten system jest opisany i zagwarantowany przez ustawę, która wchodzi w życie w marcu 1921 r. Potem zaczyna się wszystko zmieniać. Trwają spory, czy w 1939 r. byliśmy krajem, który dążył do autorytaryzmu, czy już był autorytarny, ale na pewno był on różny od tego z 1918 r. To jest zjawisko, które znakomicie jest widoczne w prasie – mówił prof. Rafał Habielski. - Z jednej strony jest ona instrumentem wpływania na opinię, a z drugiej narzędziem walki, gdyż większość tytułów, która ukazywały się w dwudziestoleciu były powiązane politycznie. Był segment prasy, którą dziś moglibyśmy nazwać opiniotwórczą, tzn. takiej, która z definicji jest bezstronna, ale zwłaszcza w latach 20. większość tytułów była zakładana przez partie polityczne. Ta przestrzeń polityczna nie mogła funkcjonować bez instrumentów. Prasa nie była jedynym, bo zwoływano wiece, wieszano plakaty, ale jeśli partia polityczna chciał uprawiać działalność ogólnokrajową, to trudno było sobie ją wyobrazić bez gazety.
Zmieniała się również skala wolności wypowiedzi. Takim ważnym punktem, jak opowiadał prasoznawca, jest rok 1926. To właśnie wtedy doszło do przewrotu majowego i rozpoczęły się rządy sanacji.
- Na początku, na szczycie systemu, były prawa człowieka i demokratyczne państwo prawne. Potem zaczęły one ustępować takiemu zjawisku jak "dobro państwa" – opowiadał prof. Habielski.
Istniały różne formy nacisku na prasę. M.in. nie dopuszczano do druku materiałów nieprzychylnych władzy, stosowano cenzurę represyjną, wysyłano instrukcje z ministerstwa do urzędów wojewódzkich oraz innych jednostek, które wyraźnie mówiły o czym dziennikarze pisać mogą, a o czym nie. Jak dodał prof. Rafał Habielski to właśnie na przykładzie prasy widać, jaką ewolucję przeszedł ustrój państwowy w dwudziestoleciu międzywojennym.
Adam Krzemiński, dziennikarz, publicysta, znawca spraw polsko-niemieckich, zaznaczył, że z jednej strony, w tamtych czasach, widać było rozkwit życia intelektualnego oraz politycznego.
- Zdaję sobie jednak sprawę, że to był też kraj analfabetów. Pamiętam, że jak byłem w pierwszej klasie to wieczorami do mojej szkoły przychodziły starsze osoby, 40- czy 50-letnie, i uczyły się "ABC" – wspominał.
Z kolei Ivan Peshkov, wykładowca poznańskiego Uniwersytetu Adama Mickiewicza, przybliżył uczestnikom obraz Polski międzywojennej w ówczesnej prasie rosyjskiej.
Tegoroczne Ogrody Polityki zakończył film niemy, z muzyką i dubbingiem na żywo, w wykonaniu grupy Niemy Movie.
mw