Dzisiaj w Warszawie zmarł ksiądz Jan Twardowski, wybitny poeta i autorytet moralny, zwłaszcza dla średniego i młodego pokolenia Polaków.
Jan Twardowski urodził się w 1915 r. w Warszawie. Studiował polonistykę na Uniwersytecie Warszawskim, podczas wojny był żołnierzem Armii Krajowej, walczył w Powstaniu Warszawskim. W 1948 r. został księdzem katolickim. Był duszpasterzem w szkołach dla dzieci upośledzonych, ostatnio rektorem kościoła Sióstr Wizytek w Warszawie.
Jako poeta debiutował w roku 1936 tomikiem wierszy „Powrót Andersena”, ale następną książkę wydał dopiero w roku 1959. Jego twórczość jest znana choćby ze szkolnych podręczników, ma najczęściej charakter religijny, ale nie ma w sobie nic z dewocji - jest pochwałą istnienia, pełną miłość do człowieka mimo jego niedoskonałości. „Gdyby święty Franciszek był współczesnym poetą, pisałby tak jak Jan Twardowski” - napisała o nim poetka Anna Kamieńska.
Oto jeden z wierszy ks. Jana Twardowskiego, pierwszą linijkę znamy chyba wszyscy.
Śpieszmy się kochać ludzi tak szybko odchodzą
zostaną po nich buty i telefon głuchy
tylko to co nieważne jak krowa się wlecze
najważniejsze tak prędkie że nagle się staje
potem cisza normalna więc całkiem nieznośna
jak czystość urodzona najprościej z rozpaczy
kiedy myślimy o kimś zostając bez niego
Nie bądź pewny że czas masz bo pewność niepewna
zabiera nam wrażliwość tak jak każde szczęście
przychodzi jednocześnie jak patos i humor
jak dwie namiętności wciąż słabsze od jednej
tak szybko stąd odchodzą jak drozd milkną w lipcu
jak dźwięk trochę niezgrabny lub jak suchy ukłon
żeby widzieć naprawdę zamykają oczy
chociaż większym ryzykiem rodzić się niż umrzeć
kochamy wciąż za mało i stale za późno
Nie pisz o tym zbyt często lecz pisz raz na zawsze
a będziesz tak jak delfin łagodny i mocny
Śpieszmy się kochać ludzi tak szybko odchodzą
i ci co nie odchodzą nie zawsze powrócą
i nigdy nie wiadomo mówiąc o miłości
czy pierwsza jest ostatnią czy ostatnia pierwszą
Jako poeta debiutował w roku 1936 tomikiem wierszy „Powrót Andersena”, ale następną książkę wydał dopiero w roku 1959. Jego twórczość jest znana choćby ze szkolnych podręczników, ma najczęściej charakter religijny, ale nie ma w sobie nic z dewocji - jest pochwałą istnienia, pełną miłość do człowieka mimo jego niedoskonałości. „Gdyby święty Franciszek był współczesnym poetą, pisałby tak jak Jan Twardowski” - napisała o nim poetka Anna Kamieńska.
Oto jeden z wierszy ks. Jana Twardowskiego, pierwszą linijkę znamy chyba wszyscy.
Śpieszmy się kochać ludzi tak szybko odchodzą
zostaną po nich buty i telefon głuchy
tylko to co nieważne jak krowa się wlecze
najważniejsze tak prędkie że nagle się staje
potem cisza normalna więc całkiem nieznośna
jak czystość urodzona najprościej z rozpaczy
kiedy myślimy o kimś zostając bez niego
Nie bądź pewny że czas masz bo pewność niepewna
zabiera nam wrażliwość tak jak każde szczęście
przychodzi jednocześnie jak patos i humor
jak dwie namiętności wciąż słabsze od jednej
tak szybko stąd odchodzą jak drozd milkną w lipcu
jak dźwięk trochę niezgrabny lub jak suchy ukłon
żeby widzieć naprawdę zamykają oczy
chociaż większym ryzykiem rodzić się niż umrzeć
kochamy wciąż za mało i stale za późno
Nie pisz o tym zbyt często lecz pisz raz na zawsze
a będziesz tak jak delfin łagodny i mocny
Śpieszmy się kochać ludzi tak szybko odchodzą
i ci co nie odchodzą nie zawsze powrócą
i nigdy nie wiadomo mówiąc o miłości
czy pierwsza jest ostatnią czy ostatnia pierwszą
A