UWAGA!

W farsie najważniejsze jest tempo

 Elbląg, Teresa Suchodolska-Wojciechowska i Jacek Wojciechowski.
Teresa Suchodolska-Wojciechowska i Jacek Wojciechowski.

W sobotę 6 stycznia o godz. 19 w Teatrze Dramatycznym odbędzie się „zielone” przedstawienie „Okna na parlament”. To pożegnanie z tym lubianym przez publiczność tytułem. Teresa Suchodolska-Wojciechowska i Jacek Wojciechowski, aktorzy grający w tym spektaklu, mówią o zasadach, jakimi kieruje się farsa, oraz o tradycji „zielonych” przedstawień.

Agata Janik: Czym różni się farsa od komedii?
     Jacek Wojciechowski: Zagrałem w swoim życiu zawodowym kilka fars, m.in. „Czego nie widać”, „Mayday”, „Okno na parlament”, „Czarna komedia”, choć to właściwie nie farsa, a tragikomedia, można się spierać. Farsa kieruje się po prostu pewnymi zasadami. Farsa jest, jak to się mówi, o drzwiach, o wchodzeniu i wychodzeniu. I nic się nie zmienia w postaciach, nie ma żadnego rozwoju psychologicznego. Ma być zabawa i już. Komedia zaś niesie za sobą jakieś mądrości, przesłanie. Oba gatunki - farsa i komedia - są często mylone.
     Teresa Suchodolska-Wojciechowska: Cóż dodać? W farsie żadna postać się nie rozwija. Jest przez cały czas taka sama. Farsa to taki samograj.
     
     Czy trudno grać w farsie?
     Jacek Wojciechowski: Moim zdaniem trudno. Jest taka zasada grania farsy - im poważniej, tym śmieszniej. Często idzie się do teatru na farsę i widzi się, jak aktorzy grają: jadą Jasiem Fasolą czy stosują bawarski dowcip i uważają, że to będzie śmieszne. To często wcale nie jest śmieszne. Coś, co jest dla widza głupią sytuacją, dla odtwórcy jest najtrudniejszą rzeczą na świecie.
     Teresa Suchodolska-Wojciechowska:: Trudność polega na tym, że my powinniśmy grać poważnie, ale nie dramatycznie. Trzeba uważać, by nie przerysować w drugą stronę, bo wtedy spektakl będzie zbyt ciężki.
     J.W.: Chodzi o to, by grać nie tyle poważnie, co na serio. Dodatkowa trudność polega na tym, że trzeba zachować tempo. To wymaga od aktora strasznej dyscypliny.
     
     W Elblągu - chyba po raz pierwszy - zagrane zostanie tzw. zielone przedstawienie, czyli pożegnanie z tytułem. W innych teatrach jest to tradycja. Na czym ona polega?
     Jacek Wojciechowski: W Warszawie nie grają „zielonych” przedstawień, za to przy okazji jubileuszów aktorzy robią sobie numery i publiczność jest na to przygotowana. Słyszałem o takiej sytuacji, która mnie bardzo rozbawiła. Było to 200. czy 300. przedstawienie „Ławeczki” w Teatrze Powszechnym w Warszawie. Główne role grali Janusz Gajos i Joanna Żółkowska. Wszystko polegało na „black-outach”, czyli światło gasło, a po zapaleniu rozgrywała się kolejna scena. No i światło gaśnie, a po chwili Żółkowskiej na scenie nie ma, za to pojawiają się Gołas, Pieczka, Press i chyba Wilhelmi i śpiewają „Deszcze niespokojne potargały sad...”. Światło gaśnie i po chwili siada Żółkowska i można grać dalej „Ławeczkę”. Nie wiem, co pan Gajos wtedy zrobił, ale dowcip był przedni. I na tym polega „zielone” przedstawienie. To była kiedyś taka tradycja, która trochę zanikła.
     Teresa Suchodolska-Wojciechowska: W naszej karierze zawodowej będzie to pierwsze „zielone” przedstawienie i nie wiemy, jak wypadnie.
     Jacek Wojciechowski:Może jakiś spadochroniarz wyląduje na scenie, może helikopter? (śmiech) Ja już przygotowałem coś dla jednego z kolegów i nie tylko dla niego. Zresztą, różne dowcipy robimy sobie także podczas grania szeregowych spektakli. Najważniejsze jest jednak tempo - ono musi być zachowane. Przedstawienie musi się zacząć, rozwinąć i skończyć. Nasze żarty nie mogą go kompletnie rozbić. Powinny być przemyślane i mądre.
     
     „Okno na parlament” miało swoją elbląską premierę w 2002 r. Jak aktorom, po tak długim czasie, żegna się z tytułem?
     Jacek Wojciechowski: Mnie się żegna smutno. Bardzo lubię ten spektakl i w ogóle lubię, kiedy publiczność się śmieje. Jest tak fajnie, gdy się czuje kontakt z widzami. Przyjemność grania jest wtedy, gdy się wie, że ktoś to kupuje. Ale życie teatralne idzie naprzód i trzeba się pogodzić z zejściem tytułu. Zresztą, wielu jest mi szkoda. Kończymy „Okno na parlament”, a już trwają próby do kolejnej farsy. Będą to „Szalone nożyczki”. Premiera odbędzie się 24 lutego.
     
A

Najnowsze artykuły w dziale Kultura

Artykuły powiązane tematycznie

Zamieszczenie następnej opinii do tego artykułu wymaga zalogowania

W formularzu stwierdzono błędy!

Ok
Dodawanie opinii
Aby zamieścić swoje zdjęcie lub avatar przy opiniach proszę dokonać wpisu do galerii Czytelników.
Dołącz zdjęcie:

Podpis:

Jeśli chcesz mieć unikalny i zastrzeżony podpis
zarejestruj się.
E-mail:(opcjonalnie)
A moim zdaniem...
  • Tytul odpowiada wydarzeniom w Sejmie i rzadzie.
  • Wczoraj byłam na tym spektaklu. Jest świetny!!!! Wszystkim go gorąco polecam! Ostatni raz śmiałam się tak tylko na "Kolacji dla głupca". Fakt, ze niestety musiałam iść "ze szkołą" (krzyki, gdy zgaśnie światło, szeleszczenie chipsami) nie zepsuł mi humoru. Aktorzy grali poprostu wyśmienicie!!
    Zgłoś do moderacji     Odpowiedz
    0
    0
    Adelka:)(2007-01-06)
  • Przedstawienie cudne, a najlepsza Pani Teresa Suchodolska Wojciechowska!
  • Świetni też Maria Makowska- Franceson, Lechosław Ostaszkiewicz, Jacek Wojciechowski, Tomasz Czajka i Jerzy Przewłocki!Przesympatyczna była też młodzież szukająca hotelu, balu i...psa
Reklama