UWAGA!

Zostańmy w domu: Śródziemie, intrygi i zbrodnie (odc. 39)

 Elbląg, Zostańmy w domu: Śródziemie, intrygi i zbrodnie  (odc. 39)
fot.arch.portel.pl

Słońce zachęca do wyjścia na zewnątrz, a część obostrzeń związanych z koronawirusem przestała już obowiązywać. Tym samym dzisiejsze Zostańmy w domu jest jednocześnie ostatnią częścią naszego "cyklu na czas pandemii". Wciąż zachęcamy jednak do zachowania ostrożności i wszelkich możliwych środków bezpieczeństwa w związku z trwającym zagrożeniem.

Jeśli zaś chodzi o dzisiejszy odcinek, to czeka nas gra planszowa z Krzysztofem Jaworskim z Radia Eska i oglądanie serialu z Łukaszem Budnikiem z film.org.pl. Na koniec gramy w Śródziemie: Cień wojny (na konsole i komputery).

 

Planszówki hurtem i w skrócie

Propozycje gier przedstawia Krzysztof Jaworski z Radia Eska, miłośnik i znawca planszówek.

Skoro to ostatnie nasze planszówkowe spotkanie w ramach cyklu Zostańmy w domu, dzisiaj nie o jednej grze planszowej, a o kilku. Będą to gry w jakiś sposób dla mnie ważne albo po prostu ciekawe i warte polecenia.

Zaczynamy od klasyki gatunku, czyli gry Talisman, w Polsce znanej pod tytułem Talisman Magia i Miecz. To jedna z pierwszych nowoczesnych gier planszowych, posiadająca jednak dość archaiczną mechanikę - rzucamy kością, przemieszczamy się na kolejne pole, walczymy, zdobywamy, kupujemy, rozwijamy naszą postać. Generalnie nuda, ale dla początkujących graczy w sam raz, a weterani mają do niej niemały sentyment, bo to planszówka popularna w Polsce jeszcze w latach 80-tych.

Drugą polecaną dziś grą jest Szogun. To także klasyk i gra, która przez wielu uważana jest ze jedną z najlepszych gier planszowych wszechczasów. Również jestem wśród jej entuzjastów. To doskonała gra strategiczna typu area control z genialną mechaniką wieży bitewnej. Rzecz dzieje się w średniowiecznej Japonii, a my walczymy na ogromnej mapie o kolejne regiony kraju. Świetna gra!

Do klasyków należy także gra Eclipse. To kosmiczna nawalanka z gatunku 4X - z angielskiego Explore, Exploit, Expand, Exterminate (odkrywaj, eksploatuj, rozwijaj się, walcz). Z modułowych plansz tworzymy przestrzeń kosmiczną, lokujemy w niej nasze startowe planety i... podbijamy galaktykę. Mechanika gry jest dosyć skomplikowana, bo zasad jest dużo, ale radość z podbijania kolejnych światów i niszczenia wrogich statków kosmicznych warta jest świeczki. Jedynym, minusem tej gry są grafiki - są okropne. Ale kto by tam patrzył na obrazki, gdy do podbicia jest cała galaktyka

Klasykiem jest też gra Blood Rage. To ona najczęściej ląduje na moim stole. Jest to doskonała gra bitewna w klimacie wikingów-fantasy. Rozwijamy nasz klan, rekrutujemy bestie, zdobywamy punkty szału, wykonujemy misje, walczymy. Walka to sedno tej gry, jak to u wikingów, a chwalebna śmierć też jest punktowana. Gra jest genialna, banalnie prosta i... bardzo mocno uzależniająca.

I na koniec coś specyficznego. Gra Świat Dysku to planszówka inspirowana prozą Terrego Patchetta, angielskiego pisarza znanego głownie właśnie z cyklu Świat Dysku. To proza wyjątkowa, pełna groteski, humoru, paradoksów, niesamowitych skojarzeń, absurdów - absolutnie genialna. I taka też jest gra na jej podstawie. No dobrze, może daleko jej do powieści Pratchetta, ale i tak jest świetna. Wcielamy się w niej w lordów miasta Ankh-Morpork i próbujemy przejąć nad nim kontrolę. Kopanie dołków, podkładanie świni, zdrady i podstępne knowania są tu obowiązkowe. Zabawa jest naprawdę przednia. I bezwzględna...

 

Dokument cięższego kalibru

Serial poleca Łukasz Budnik, redaktor naczelny film.org.pl.

Do tej pory polecałem w tym cyklu produkcje fabularne, zatem na koniec, dla odmiany, kilka słów o świetnym dokumencie Netflixa - Rozmowy z mordercą. Taśmy Teda Bundy'ego.

Theodore Robert Bundy. Seryjny morderca. Porywacz. Gwałciciel. W 1974 rozpoczął masakryczną działalność w USA - potrwała ona cztery lata i objęła aż sześć stanów (niewykluczone jednak, że Bundy zabijał już wcześniej, mając… 14 lat). Ofiarami mordercy padały młode kobiety, wszystkie o zbliżonej do siebie aparycji. Bundy dopadał ofiary bez skrupułów, zagadując je najpierw w miejscach publicznych lub włamując się do ich pokojów w akademiku. W poszukiwania Bundy’ego zaangażowani byli przedstawiciele policji, dziennikarze i FBI. Gdy wreszcie morderca został złapany i postawiono mu zarzuty, długo wypierał się każdego z nich – przyznawać zaczął się dopiero w momencie, gdy miał w perspektywie karę śmierci na krześle elektrycznym. Nagrania z jego wyznaniami zostały zapisane na kasetach magnetofonowych, które stały się podstawą rzeczonego, czterogodzinnego dokumentu.

Fabuła produkcji skacze po różnych datach, serwując widzom archiwalne nagrania, wypowiedzi śledczych, osób spokrewnionych z ofiarami Bundy'ego i oczywiście materiały przedstawiające samego mordercę. Bundy był niemałym medialnym fenomenem, a wielu nabierało się na jego charyzmę i nieskończony optymizm, którym czarował dziennikarzy. Reżyser dokumentu, Joe Berlinger, na dłużej zatrzymuje się przy datach, w których działy się kolejne morderstwa, zestawiając je z odpowiednimi fragmentami nagrań i kreśląc przy okazji przeszłość Bundy'ego. Napisany przez życie scenariusz wypełniony jest zwrotami akcji godnych świetnego filmu fabularnego, a Berlinger perfekcyjnie przedstawia kolejne wolty. Wybija się szczególnie ostatni odcinek, najdłuższy metrażem, w którym oglądamy pełną absurdów rozprawę sądową. Bardzo interesujące są także wypowiedzi osób związanych ze sprawą, które przy okazji uświadamiają innym, jak trudne były poszukiwania przestępców w czasach bez dostępu do internetu i szybkiego kontaktu.

W tamtym roku premierę miał też film fabularny poświęcony Bundy'emu, autorstwa tego samego reżysera, polecałbym jednak skupić się na dokumencie, który jest znacznie mniej pobieżny i pozwala mocniej zaangażować się w temat. Wszystkie odcinki są niezmiennie dostępne na Netfliksie, ze względu na tematykę dostępne dla osób powyżej 16 roku życia. Polecam!

 

Arkham w Śródziemiu

Tak nieustannie kojarzy mi się gra Śródziemie: Cień wojny, bo system walki w tej produkcji bardzo przypomina mi serię gier o Batmanie, o której pisałem już w tym cyklu. Jest dynamicznie, widowiskowo, a główny bohater, strażnik Talion, sterowany przez wprawnego gracza kontroluje sytuację na polu walki niczym człowiek-nietoperz w grach studia Rocksteady. Właściwie kontrola jest tu słowem jeszcze bardziej adekwatnym niż w grach z Batmanem, bo Talion może również wpływać na umysły orków i nie tylko wykorzystać to w czasie pojedynczej walki, ale też do budowania potężnej armii. Bo to właśnie o tworzenie potęgi militarnej i podboje kolejnych twierdz chodzi w tym tytule.

Tutaj wypada wspomnieć parę słów o fabule, ale jest ona tak kiepskim elementem gry, że ograniczę się tylko do najważniejszych informacji. W pierwszej części gry (Cień Mordoru) poznajemy wspomnianego Strażnika Północy Taliona, który w wyniku ataku sił Mordoru traci najbliższych i... sam zostaje zabity. Gondorczykowi nie jest jednak dany wieczny odpoczynek, bo w wyniku działania nadprzyrodzonych sił zostaje wskrzeszony i połączony z postacią elfa Celebrimora, wraz z którym rusza w bój z armią Saurona. Nie jest to historia, która porwie ortodoksyjnych fanów Tolkiena (prędzej doprowadzi do zawału), sam uważam, że fabuła jest grubymi nićmi szyta i stanowi tylko pretekst dla zręcznościowej rozgrywki z elementami RPG (zdobywamy doświadczenie i rozwijamy umiejętności postaci, dzięki czemu jest sprawniejsza w walce i łatwiej wpływa na umysły przeciwników – tutaj naszymi sprzymierzeńcami stopniowo stają się przecież orkowi brzydale z Mordoru). W tle są oczywiście pierścienie władzy i postaci znane z kart książek, oczywiście ukazane w interpretacji filmowej trylogii Jacksona (Gollum, Szeloba, Sauron itd.). Cała historia, choć osadzona w tolkienowskim świecie, jest zwyczajnie niemądra. Za to rozgrywka jest już bardzo sympatyczna.

Dostajemy do zwiedzenia szereg otwartych map, na których, oprócz głównych zadań, jest też sporo aktywności pobocznych. Zgodnie z prawami rynku wszystkiego jest więcej niż w pierwszej części, jednak istota rozgrywki pozostaje ta sama. Walczymy, podbijamy kolejne tereny przy pomocy naszej armii, zdobywamy twierdze i generalnie robimy wszystko, aby w szeregach wroga siać coraz większy postrach. Istotą zabawy jest tu tzw. system Nemezis – armia wroga ma swoich dowódców, a im lepszych z nich dołączymy do swojej armii, tym łatwiej będzie nam opanować następne ziemie. Talion nie może zginąć, więc gdy jakiś ork zada mu "śmiertelny" cios, odradzamy się w punkcie kontrolnym, a szczęśliwiec, który nas wykończył, awansuje w szeregach wroga. Sprawia to, że jednego delikwenta możemy spotkać wiele razy w ciągu gry – i wywrzeć na nim swoją zemstę albo spróbować przeciągnąć go na swoją stronę. Albo dać się pokonać raz jeszcze i niechcący pomóc mu w ten sposób stać się jeszcze lepszym...

Gra w znacznej mierze polega na sianiu dywersji w obozie wroga, a jeśli mamy po swojej stronie mocnych wojowników, staje się to tym łatwiejsze. Często jesteśmy zmuszeni do tego, by swoich "szpiegów" aktywować i wykorzystać ich do zadania decydującego ciosu, który wykończy zwykle dobrze chronionego, wrogiego dowódcę. W sianiu dywersji pomagają też elementy otoczenia – tu można coś wysadzić w powietrze, tu wypuścić z klatek dzikie bestie, które zwrócą się przeciw swym panom itd. Ważne jest też zbieranie informacji o przeciwniku – jeśli dowiemy się, czego się boi lub co doprowadza go do gniewu, łatwiej będzie obmyślić skuteczną strategię i pokonać wroga raz na zawsze (albo, co zwykle korzystniejsze, spróbować przejąć kontrolę nad umysłem niemilca i włączyć go do swojej armii).

Cień wojny to przyjemna, zręcznościowa, pełna walki rozgrywka, która nie zapewni raczej miłych doznań związanych z poznawaniem historii, ale może przekonać do siebie ciekawą mechaniką związaną z systemem Nemezis. Zagramy w nią na PS4, XONE i komputerach. Klasyfikacja PEGI: 18 lat.


       Kończąc nasz "cykl na czas pandemii" serdecznie dziękuję wszystkim, którzy zdecydowali się pisać na jego łamach i dzielić się sposobami na spędzanie czasu w czterech ścianach. Bez Was nie mógłby się on ukazywać w takiej formie i z taką częstotliwością (dotarliśmy przecież do prawie 40 odcinków). Głębokie ukłony z mojej strony!

Tomasz Bil

Najnowsze artykuły w dziale Kultura

Artykuły powiązane tematycznie

Zamieszczenie następnej opinii do tego artykułu wymaga zalogowania

W formularzu stwierdzono błędy!

Ok
Dodawanie opinii
Aby zamieścić swoje zdjęcie lub avatar przy opiniach proszę dokonać wpisu do galerii Czytelników.
Dołącz zdjęcie:

Podpis:

Jeśli chcesz mieć unikalny i zastrzeżony podpis
zarejestruj się.
E-mail:(opcjonalnie)
Reklama