UWAGA!

Zwyciężyła miłość

 Elbląg, Zwyciężyła miłość
Fot. AD

Wczoraj (17 stycznia) w Teatrze im. Aleksandra Sewruka elbląscy melomani wysłuchali historii o pięknej i trudnej miłości wielkiego pana Edwina i zwykłej szansonistki Sylwii. Miłość dwojga okazała się jednak silniejsza niż skostniałe konwenanse. Zobacz więcej zdjęć.

„Księżniczka Czardasza” to utwór o niemal stuletniej historii. Ten jeden z najbardziej znanych przebojów operetkowych ukazuje miłość sławnej śpiewaczki z Budapesztu i młodego księcia Edwina. Taki mezalians nie ma prawa bytu w wielkim arystokratycznym świecie, w którym królują konwenanse i etykieta.
       Wczorajsze (17 stycznia) brawurowe wykonanie „Księżniczki Czardasza” przez cenionych w Polsce artystów związanych ze śląską sceną operetkową było połączeniem wspaniałej gry aktorskiej i talentu wokalnego. Niezwykły sopran tytułowej księżniczki w połączeniu z lirycznym tenorem księcia Edwina poruszyły do głębi nie tylko wyrafinowanych melomanów lecz także tych, którzy do operetki odnoszą się z wielką dozą sceptycyzmu. Piękne wyznanie miłości poprzez porywający śpiew dwojga zakochanych uświadamia, że ponad przyjętymi przez świat normami ważniejsze jest uczucie.
       Nie zabrakło tu także mniej poważnych momentów, kiedy to jeden z bohaterów, Boni wyznaje: „z miłości jeszcze nikt nie umarł, inaczej byłbym pochowany ze dwadzieścia razy” albo gdy Feri doradza z przekąsem: „na sercowe rozterki dobre są mocne kropelki”.
       Zestawienie dobrego humoru z powagą prawdziwego uczucia to najlepsze połączenie dla poszukującego skrajnych emocji widza.
       Operetka odsłania także różne oblicza kobiety: zarówno tej szczerze miłującej i wrażliwej kochanki, jak i sprytnej, rozkosznej, przebiegłej i „nie biorącej miłości zbyt tragicznie” lolitki, która „za skórą diabła ma”.
       „Księżniczka Czardasza” w wykonaniu śląskich artystów przy akompaniamencie Elbląskiej Orkiestry Kameralnej to niesamowite połączenie lekkości i humoru z powagą i wzruszeniem. A sama operetka? To dowód na to, że zwycięża miłość, która przeszedłszy niejedną próbę, zostaje ocalona. To także przekonanie o tym, że szczęście ludzkie jest ważniejsze niż przyjęte konwenanse.
       W rolę Sylwii wcieliła się Jolanta Kremer, czołowa solistka Gliwickiego Teatru Muzycznego. Edwina zagrał Oskar Jasiński nazywany „amantem klasy Jana Kiepury”. W pozostałych rolach zobaczyliśmy Arkadiusza Dołęgę (Boni), Jacka Woleńskiego (Feri) i Annę Leśniewską (Stasi).
      
      
dk

Najnowsze artykuły w dziale Kultura

Artykuły powiązane tematycznie

Zamieszczenie następnej opinii do tego artykułu wymaga zalogowania

W formularzu stwierdzono błędy!

Ok
Dodawanie opinii
Aby zamieścić swoje zdjęcie lub avatar przy opiniach proszę dokonać wpisu do galerii Czytelników.
Dołącz zdjęcie:

Podpis:

Jeśli chcesz mieć unikalny i zastrzeżony podpis
zarejestruj się.
E-mail:(opcjonalnie)
Reklama