“Grupa płetwonurków z Ochotniczej Straży Pożarnej Ratownictwa Wodno-Lądowego z Elbląga wydobyła z jeziora Wuksniki (k. Miłakowa) szczątki płetwonurka, który zatonął tam dwadzieścia dwa lata temu” - napisał Dziennik Elbląski.
“Odnaleziony po latach płetwonurek z Elbląskiego Klubu Płetwonurków 'Nereus' pochowany zostanie w rodzinnym grobowcu. Do tej pory tylko mały pomnik i krzyż postawione nad jeziorem Wuksniki przypominał o tragedii. Co roku miejsce to odwiedzał ojciec ofiary, który niestety nie dożył do dnia, na który czekał. Gdy odnaleziono zwłoki jego syna nie żył już od roku. Ojca w ostatnią podróż odprowadzą dorośli już dziś — syn i córka. Gdy zginął ich tata, byli małymi dziećmi. (...)
We wrześniu 1981 roku trzej nurkowie przebywający nad j. Wuksniki, w tym pan Kazimierz, zeszli w głąb jeziora, aby wypróbować nowe, podwodne latarki.
— Z relacji jedynego z płetwonurków, który przeżył wyprawę wiemy, że w momencie gdy zeszli na 30 metrów w głąb jeziora latarki zgasły — opowiada Roman Galicki z grupy płetwonurków Ochotniczej Straży Pożarnej Ratownictwa Wodno-Lądowego z Elbląga. — Na takich głębokościach jest z reguły bardzo ciemno. Tak więc pozbawieni oświetlenia nurkowie postanowili wyjść na powierzchnię. W momencie gdy podeszli już dziesięć metrów w górę, pierwszy z płynących płetwonurków tuż przed sobą zauważył sieć. W ostatnim momencie zdążył ją ominąć i szczęśliwie wypłynął na powierzchnię. Miał szczęście, którego zabrakło dwójce pozostałych płetwonurków. Oni już nie wypłynęli”.
Więcej w Dzienniku Elbląskim.
We wrześniu 1981 roku trzej nurkowie przebywający nad j. Wuksniki, w tym pan Kazimierz, zeszli w głąb jeziora, aby wypróbować nowe, podwodne latarki.
— Z relacji jedynego z płetwonurków, który przeżył wyprawę wiemy, że w momencie gdy zeszli na 30 metrów w głąb jeziora latarki zgasły — opowiada Roman Galicki z grupy płetwonurków Ochotniczej Straży Pożarnej Ratownictwa Wodno-Lądowego z Elbląga. — Na takich głębokościach jest z reguły bardzo ciemno. Tak więc pozbawieni oświetlenia nurkowie postanowili wyjść na powierzchnię. W momencie gdy podeszli już dziesięć metrów w górę, pierwszy z płynących płetwonurków tuż przed sobą zauważył sieć. W ostatnim momencie zdążył ją ominąć i szczęśliwie wypłynął na powierzchnię. Miał szczęście, którego zabrakło dwójce pozostałych płetwonurków. Oni już nie wypłynęli”.
Więcej w Dzienniku Elbląskim.