UWAGA!

12 lat byłem bezdomny, zgubiła mnie zazdrość

 Elbląg, Przystanek na elbląskim dworcu autobusowym, jedno z ulubionych miejsc koczowania bezdomnych
Przystanek na elbląskim dworcu autobusowym, jedno z ulubionych miejsc koczowania bezdomnych (fot. Anna Dembińska)

- Bezdomności nikt nie wybiera, ale sam sobie ją tworzy. Za tym zawsze idą tragedie. Pierwszą z nich jest zazdrość, drugą zachłanność, a trzecie to iluzja i zaprzeczenie – mówi Bodżer. Do dawnych czasów wraca niechętnie. Nam opowiedział swoją historię. Może kiedyś komuś pomoże.

Wyjść z bezdomności nie jest łatwo. Bodżerowi (pod taką ksywą znany jest w środowisku bezdomnych, nie chce podawać swojego imienia) się udało. Pomogła mu wiara. W Boga i w siebie. Zaczęło się od jednego kieliszka. Topił w nim wszystkie żale do całego świata, upijał się z zazdrości, że innym żyje się lepiej.
       - Zadawałem sobie pytanie, dlaczego ja tego nie mam – mówi po latach tułaczki Bodżer. - Chciałem mieć tak jak oni. Ta zazdrość nie miała granic. W końcu pomyślałem: „a chlapnę sobie jednego”, potem drugiego i następnego. Za tym szły kłótnie w rodzinie.
      
       Na gigancie
      
W końcu żona miała dość męża pijaka. Rozstali się. Był wolny. Ale ta wolność doprowadziła go do nędzy. Popisywał się przed kolegami, pił coraz gorsze trunki. Mieszkał na działkach, w bunkrach, w kanałach. Utracił wiarę w siebie. Tułał się. Poszedł na dno.
       - Znam wielu takich jak ja i wiem, co to jest – mówi były elbląski bezdomny. - Przeszedłem całą Polskę wszerz i wzdłuż. Byłem takim Łazarzem. Mogę siebie też nazwać gigantem, bo gigant chodzi zawsze czysty. W rzece czy strumyku się umyje i nie żebrze, tylko zawsze wykonuje pracę. Ze mną było tak, że zawsze pracowałem w świętych miejscach, w zakonach. Zarabiałem w ten sposób na jedzenie, na nocleg.
       I tak przez dwanaście lat Bodżer tułał się po kraju. Przybył do Gdańska, gdzie remontował forty, dotarł do Słupska, Poznania i na Śląsk.
       - Wybierałem głównie zakony, przeważnie albertynów – opowiada. - Na swojej drodze spotkałem Marka Kotańskiego i Jacka Kuronia. Cały czas myślałem o tym, że kiedyś to się skończy, ale problemy narastały. Zamiast je rozwiązywać, znów wolałem chlapnąć sobie jednego. A może mi coś przyjdzie do głowy? Ale się topiłem.
       Pewnego dnia powiedział sobie „dość”! Stanął przed kościołem i czekał na księdza. Gdy ten do niego podszedł, Bodżer w symboliczny sposób poprzysiągł sobie, że nigdy już nie zajrzy do kieliszka. Tak też się stało. Jest trzeźwy od 11 lat. Znalazł towarzyszkę życia. Dziś jest wolontariuszem w elbląskim Caritasie, gdzie pomaga w wydawaniu posiłków dla bezdomnych.
       - Cieszę się, że mi się to udało – mówi. - Kocham swoją lubą, która mi pomaga, która jest ze mną. Od 8 lat wiem, że żyję. To jest szczęście od Boga. Bo ja w to uwierzyłem i się nie poddałem.
      
       Czuję się potrzebny
      
Dziś Bodżer żyje z zasiłku. Stan zdrowia nie pozwala mu na podjęcie pracy. Jest niepełnosprawny, przeszedł 11 operacji. Cieszy się, że może pomagać innym w Caritasie. Czuje się potrzebny.
       - Ciężko chorowałem, sam jestem sobie winien, bo spałem po altankach, na zimnie – mówi Bodżer. - Pomogła mi moja ukochana, zrobiła dla mnie wszystko, podała mi rękę, wyciągnęła mnie z tego, jestem ogromnie szczęśliwy. Takich ludzi potrzeba. Jednych bezdomność pcha za kraty, inni potrafią sobie pomóc. Trzeba pamiętać, że bezdomny często wraca do bezdomności, bo nie myśli o tym, żeby rozwiązywać problem po problemie. To jest najtrudniejsze, ale trzeba je rozwiązywać. A jego zachłanność nie ma końca i jeżeli nie będzie miał w sobie wiary, to z tego nie wyjdzie.
       Bodżer przyznaje, że 12 lat bezdomności to dla niego traumatyczny okres, wiele przeszedł. Teraz chce odciąć się od przeszłości i nigdy nie wraca myślami do dawnych czasów. - Nie jest to łatwy i przyjemny temat – mówi. - Teraz jestem szczęśliwy, mieszkam z moją ukochaną i chciałbym, żeby tak było do końca moich dni. Chciałabym też, żeby każdy wyszedł z bezdomności.
       Bezdomny – jak przyznaje nasz rozmówca, często myśli, jak tu coś wyrwać dla siebie, jak tu kogoś okraść, żeby coś mieć, w głowie mu tylko alkohol. A teraz są takie czasy, że jest gdzie się udać po pomoc. Jest MOPS, są informacje, gdzie można się zgłosić. Są terapie. Ale wielu bezdomnych nie chce udać się po pomoc. Nie chcą przyjąć pomocy, bo najważniejsze jest picie.
      
dk

Polub portEl.pl
A moim zdaniem...

Najnowsze artykuły w dziale Społeczeństwo

Artykuły powiązane tematycznie

Zamieszczenie następnej opinii do tego artykułu wymaga zalogowania

W formularzu stwierdzono błędy!

Ok
Dodawanie opinii
Aby zamieścić swoje zdjęcie lub avatar przy opiniach proszę dokonać wpisu do galerii Czytelników.
Dołącz zdjęcie:

Podpis:

Jeśli chcesz mieć unikalny i zastrzeżony podpis
zarejestruj się.
E-mail:(opcjonalnie)
  • No to dobrze, jak dobrze.
  • Całe życie nie płacił żadnych składek, a teraz żyje z zasiłku stałego. Brawo. Znam takich z mojej dzielnicy. Stoją pod sklepem z piwkiem w ręku, uśmiechnięci i zadowoleni. Nie płacą alimentów ale na chlanie mają. Na własne życzenie rujnują własne zdrowie, później stają na komisję lekarską przy ul. Winnej i dostają zasilek stały z MOPS'u. Mops wypłaca pieniądze, które zostały zabrane (w postaci podatków) pracującym osobom. Po raz kolejny potwierdza się powiedzenie pijaczków spod sklepu: "Miej wyj..., a będzie ci dane".
  • Powiem tak, usiasc nie ma gdzie bo we wiace sobie koczuja.
  • Z BOGIEM przezwycięża się wszystkie trudności tylko trzeba mieć wiarę.
    Zgłoś do moderacji     Odpowiedz
    29
    9
    złopdziej(2016-12-06)
  • A moim zdaniem nie można pakować wszystkich do jednego worka. To jest najzwyczajniej nie w porządku. I tez mi przeszkadzają pijaki bezdomni zwłaszcza jak koczują na klatkach schodowych otoczeni odorem władnych odchodów. Ale nie można wkładać do jednego wora tych ludzi. Bo aby wyrwać się z takiej sytuacji życiowej i jakoś odbić się od dna trzeba mieć zaparcie.
  • Nie zazdrość im, nie ma czego. Zobacz jakie ci ludzie maja życie.Bez rodziny,przyjaciół,celu. Co będzie im dane? Te parę złotych które i tak przepija,i tak w kółko. Fakt, że w większości przypadków na własne życzenie fundneli sobie taki los.
  • Każdego bezdomnego mi szkoda żle mi się nie żyje ale nie wiadomo czy ja jutro do nich albo ci co o nich w komentarzach tak żle piszą nie dołączą samo życie, życie jest przewrotne jest przewrotne i mitej złotówki nie żal im dać nie interesuje na co wydadzą pieniadze.
  • Ja nie cierpię tych co krążą wokół sklepów i pytają o 50gr/2zł. .. To już jest Polska patologia!. Kiedy nie wyjdę i gdzie nie pójdę to zawsze ktoś zaczepi i prosi o pieniądz. Do roboty nieroby! Praca jest! Może i za podłe pieniądze jak bez wykształcenia/kwalifikacji, ale można jakoś żyć. Od dzisiaj będę dawał fałszywki: "A masz stary 50 zł, co Ci będę żałował".
    Zgłoś do moderacji     Odpowiedz
    12
    9
    KKKKK1(2016-12-06)
  • każdy w życiu ma jakieś upadki i takim ludziom trzeba pomagać nie wolno z czyjegoś nieszczęścia sobie drwić i pozdrawiam tego pana co dało mu się z tego uwolnić
  • Łatwiej umówić się na spotkanie z lokomotywą. Po co wierzgać na ościeniu ? Jak najszybciej wcisnąć reset i zacząć od nowa.
  • Jak już wspomniałem wiele razy - nie jest mi żal ani jednego chlejusta! Dla mnie to nie są ludzie, tylko zombie. Ich sens życia polega tylko na chlaniu. Niby czemu nie miałbym ich wszystkich wrzucać do jednego wora, skoro 99,99% z nich straciło wszystko przez chlanie i używki? Zamiast się nad nimi użalać, to powinno być Wam żal ich bliskich, bo to oni przeżywali prawdziwą tragedię, zwłaszcza ich dzieci! Ma mi być żal ludzi, który swoim chlaniem i samolubstwem doprowadzali do załamania psychicznego, głodu i upokorzenia swoich dzieci i żon?
  • Dziękuję za ten artykuł. Może ja też dam radę. Dziecko mnie nienawidzi, żona kazała się pakować. Czy ktoś może mi napisać gdzie szukać pomocy ?
    Zgłoś do moderacji     Odpowiedz Pokaż ten wątek
    7
    0
    alkoholikzdepresja(2016-12-06)
Reklama