O tym, jak ważna w dzisiejszym świecie jest znajomość języków obcych nie trzeba nikogo przekonywać. Psychologowie twierdzą, że im wcześniej dziecko złapie kontakt z językiem obcym, tym łatwiej go przyswoi. Tymczasem w elbląskich przedszkolach angielskiego uczą się tylko starszaki.
W tym roku szkolnym „przygotowanie dzieci do posługiwania się językiem obcym” obejmuje w Elblągu tylko pięciolatki. W przyszłym będą to sześciolatki.
- Na zajęcia dla dzieci młodszych nie ma pieniędzy w budżecie – tłumaczy Łukasz Mierzejewski z biura prasowego UM w Elblągu.
Teraz cała nadzieja w lokalnych politykach i rodzicach czterolatków, którzy „muszą wymusić” wysupłanie pieniędzy z miejskiej kasy. Problem może być też z nauczycielami języka obcego. Obecnie najstarsze dzieci edukują nauczycielki przedszkola (posiadające kwalifikacje) i nauczycielki ze szkół podstawowych.
- Nauczycielki ze szkół podstawowych mają „nadgodziny” w przedszkolach – wskazuje Łukasz Mierzejewski.
Rodzice - teoretycznie - mogliby zapłacić za dodatkowe zajęcia prowadzone przez wybraną szkołę języków obcych. Teoretycznie, bo praktycznie „ustawa przedszkolna” uniemożliwia takie rozwiązanie. Przedszkola mogą pobierać jedynie opłaty za wyżywienie oraz za dodatkowe godziny pobytu w placówce (poza bezpłatnym limitem). Rodzice jednak się nie poddają.
- Myśleliśmy nad tym, aby to jeden z rodziców uczył dzieci albo finansować zajęcia z funduszu Rady Rodziców – mówi pani Anna, mama czterolatka.
W praktyce rodzice, którzy chcą by ich dziecko złapało kontakt z językiem obcym, muszą zająć się tym samodzielnie i poza terenem przedszkola.
Wbrew pozorom lepiej mają dzieci w małych placówkach, w podelbląskich miejscowościach. W przedszkolu w Gronowie Elbląskim "przygotowanie dzieci do posługiwania się językiem obcym” obejmuje tegoroczne pięcio- i sześciolatki. W przyszłym roku nauką zostaną objęte również czterolatki. No tak, ale przedszkole w Gronowie ma tylko dwa oddziały, dlatego młodsi wcześniej zaczynają przygodę z językiem angielskim niż ich elbląscy rówieśnicy. I tu wracamy do tematu pieniędzy...
- Na zajęcia dla dzieci młodszych nie ma pieniędzy w budżecie – tłumaczy Łukasz Mierzejewski z biura prasowego UM w Elblągu.
Teraz cała nadzieja w lokalnych politykach i rodzicach czterolatków, którzy „muszą wymusić” wysupłanie pieniędzy z miejskiej kasy. Problem może być też z nauczycielami języka obcego. Obecnie najstarsze dzieci edukują nauczycielki przedszkola (posiadające kwalifikacje) i nauczycielki ze szkół podstawowych.
- Nauczycielki ze szkół podstawowych mają „nadgodziny” w przedszkolach – wskazuje Łukasz Mierzejewski.
Rodzice - teoretycznie - mogliby zapłacić za dodatkowe zajęcia prowadzone przez wybraną szkołę języków obcych. Teoretycznie, bo praktycznie „ustawa przedszkolna” uniemożliwia takie rozwiązanie. Przedszkola mogą pobierać jedynie opłaty za wyżywienie oraz za dodatkowe godziny pobytu w placówce (poza bezpłatnym limitem). Rodzice jednak się nie poddają.
- Myśleliśmy nad tym, aby to jeden z rodziców uczył dzieci albo finansować zajęcia z funduszu Rady Rodziców – mówi pani Anna, mama czterolatka.
W praktyce rodzice, którzy chcą by ich dziecko złapało kontakt z językiem obcym, muszą zająć się tym samodzielnie i poza terenem przedszkola.
Wbrew pozorom lepiej mają dzieci w małych placówkach, w podelbląskich miejscowościach. W przedszkolu w Gronowie Elbląskim "przygotowanie dzieci do posługiwania się językiem obcym” obejmuje tegoroczne pięcio- i sześciolatki. W przyszłym roku nauką zostaną objęte również czterolatki. No tak, ale przedszkole w Gronowie ma tylko dwa oddziały, dlatego młodsi wcześniej zaczynają przygodę z językiem angielskim niż ich elbląscy rówieśnicy. I tu wracamy do tematu pieniędzy...
Sebastian Malicki