UWAGA!

Cały rok gdzieś się włóczę... (Zawody znane i nieznane, odc. 20)

 Elbląg, - Z jednej strony trzeba być stanowczym, ale i empatycznym. Trzeba rozumieć potrzeby grupy, którą się prowadzi - mówi o pracy pilota Anna Gajewska
- Z jednej strony trzeba być stanowczym, ale i empatycznym. Trzeba rozumieć potrzeby grupy, którą się prowadzi - mówi o pracy pilota Anna Gajewska (fot. archiwum prywatne)

Nigdzie nie zagrzewa długo miejsca, uwielbia życie na walizkach, choć przyznaje, że ma ono także minusy. Urlop spędza w Polsce, bo nie jest tu tak gorąco jak w miastach, w których bywa. Do Elbląga wraca, gdy tylko ma wolne w grafiku. O życiu pilota wycieczek rozmawiamy z Anną Gajewską.

Dominika Kiejdo: Co takiego fascynującego jest w pracy pilota wycieczek?
       Anna Gajewska: - To, że ciągle jesteś w innym miejscu. Dzisiaj jestem tutaj w Elblągu, jutro będę w Paryżu, pojutrze na przykład w Barcelonie, a za trzy dni w Rzymie. I to, że spotyka się ciągle nowych ludzi i nigdy nie wie się, jaka sytuacja nas zaskoczy. A także to, że cały czas widzi się nowe rzeczy, a nawet jak wraca się w miejsca, które się zna, za każdym razem odkrywa się coś nowego.
      
       - Na jakich trasach podróżujesz?

       W zasadzie po całej Europie. Nie wszędzie mogę sama oprowadzać grupy, bo są miejsca, gdzie wymagani są lokalni przewodnicy- do takich miejsc należą miasta włoskie, ale i Wiedeń, Praga czy Budapeszt. W takich miejscach do moich zadań należy pilnowanie realizacji programu oraz opieka nad grupą, a o tajemnicach, jakie skrywa dany rewir, opowiada lokalny przewodnik. Ale jest też wiele miejsc, które mogę zrealizować sama i oprócz dowiezienia grupy do celu, sama pokazuję im najciekawsze zakątki. I to chyba należy do moich ulubionych zadań. Trudno powiedzieć, gdzie bywam najczęściej, bo to zależy od danego sezonu. Jak w domu czuję się w Paryżu, Barcelonie, Londynie, Wenecji, Rzymie, Berlinie, ale to tylko kilka miejsc, w których jestem najczęściej- nawet kilka razy w miesiącu. Do tego dochodzą miasta, które odwiedzam rzadziej, ale regularnie: Wiedeń, Budapeszt, miasta w Hiszpanii, Francji, Portugalii, Wielkiej Brytanii, Włoszech, Bułgarii, Rumunii. Długo by wszystko wymienić. Oprócz Skandynawii byłam chyba już we wszystkich najważniejszych miastach Europy i w tych mniej ważnych też. Cały rok gdzieś się włóczę. W tym roku luźniejszy mam jedynie styczeń i luty. Już w marcu ruszam do Chorwacji. Nie znam jeszcze dokładnie programu, ale to jest w tej pracy fascynujące.
      
       - Co trzeba zrobić, by zostać pilotem? Trzeba zdać jakiś egzamin?
      
- Teraz nie ma żadnych egzaminów. Trzeba po prostu zgłosić się do biura, zaprezentować swoje atuty świadczące o tym, że nadajemy się na takiego pilota wycieczek. A są nimi niewątpliwie języki obce, wiedza ogólna, nabyte wcześniej doświadczenie, no i oczywiście znajomość miejsc, w które się wybieramy, cierpliwość i dobry kontakt z ludźmi.
       Pilotem jestem już od siedmiu lat. Za moich czasów jedyną możliwością, żeby zostać pilotem, było ukończenie kursu i zdanie egzaminu w Urzędzie Marszałkowskim. Dostawało się legitymację i identyfikator. Teraz egzaminów już nie ma. Zawód pilota wycieczek uległ deregulacji. Po prostu jeśli ktoś się do tego zawodu nadaje i biuro podróży też to stwierdzi, dostaje się wycieczkę i działa. Są biura (raczej te większe), które mają swoją akademię, jakieś wewnętrzne kursy i szkolenia, ale to już nie to samo co kurs i państwowy egzamin.
      
       - Jakie cechy powinna mieć osoba, która chce zostać pilotem wycieczek?
      
- Z jednej strony trzeba być stanowczym, ale i empatycznym. Trzeba rozumieć potrzeby grupy, którą się prowadzi. Pilot powinien też mieć cechy przywódcze i przede wszystkim lubić ludzi. No i mieć anielską cierpliwość
      
       - Często dostajesz nowy, nieznany Ci dotąd kierunek. Jak przygotowujesz się do oprowadzenia ekipy po nowym dla Ciebie miejscu?
      
- Czytam wszystko, co znajdę o danym kierunku, o zwyczajach, ludziach. „Łykam” wszystko: książki historyczne, reportaże, blogi, przewodniki. Oczywiście najpierw ma miejsce odpowiednia selekcja i wybór odpowiednich materiałów, bo to odpowiedzialność. Nie mogę opowiadać ludziom bzdur albo używać samych przewodników ogólnie dostępnych, które każdy może kupić sobie w księgarni. Poza tym rozmawiam z lokalnymi pilotami i przewodnikami, którzy znają dany rewir. Dużo czasu na to poświęcam i jest to w mojej pracy najfajniejsze. To mnie dodatkowo motywuje, a satysfakcję daje mi fakt, że ludzie słuchają tego, co mam im do przekazania.
      
       - Dla osoby początkującej w tym fachu jest to trochę skok na głęboką wodę...
      
- Dokładnie tak jest.
      
       - A co jest w tej pracy najtrudniejsze?
      
- Ludzie. I czasami tęsknota za najbliższymi – jak już zbyt długo nie ma mnie w domu.
      
       - Rozumiem, że zdarzają się różne sytuacje?
      
- Jest ich całe mnóstwo. Jeszcze tylko trupa chyba nie miałam (śmiech). Były poparzenia, padaczki alkoholowe, szpitale, złamania, udary, kradzieże, awantury, bójki, komisariaty, wypadki, stłuczki, alarm przeciwpożarowy w hotelu itd. Zdarzyło się, że zostawiłam turystkę na komisariacie policji w obcym kraju. Kiedyś prowadziłam wycieczkę, której uczestnikami byli emerytowani przedstawiciele pewnego zawodu, którzy powinni dawać dobry przykład. Tymczasem to był dramat: zero kultury, nadużywali alkoholu, nie szanowali nikogo, pokazali najgorsze oblicze „buraków”, po czym później trudno się dziwić, że w wielu miejscach polscy turyści nie mają dobrej opinii. Często zdarzają mi się jednak bardzo fajne, zgrane grupy.
      
       - Zdarzało się, że musiałaś zostawić kogoś na granicy?
      
- Tak, raz nawet kierowca został.
      
       - Nie miał ważnych dokumentów?
      
- Tak przynajmniej sądzili Bułgarzy.
      
       - I kontynuowaliście wycieczkę tylko z jednym kierowcą?
      
- Tak. Akurat w Bułgarii nikogo to nie obchodziło, że mamy tylko jednego kierowcę. Na szczęście od granicy mieliśmy już tylko kawałek do celu, a ludzie byli zmęczeni podróżą. Nie było wyjścia. Tak naprawdę powinniśmy czekać na granicy, aż przyślą nam z Polski zastępczego kierowcę… Bez sensu, bo byśmy ze dwa dni czekali. Czasami trzeba zaryzykować. A zatrzymany kierowca dotarł do nas szczęśliwie po dwóch dniach pobytu w Rumunii i wyjaśnieniu sprawy. Okazało się, że jednak dokument był ważny.
      
       - Z pewnością nie jest łatwo pogodzić tej pracy z rodziną...
      
- Pogodzenie tych dwóch sfer jest trudne, ale możliwe. Zależy to też od częstotliwości naszych wyjazdów. Niektórzy na przykład jeżdżą tylko w wakacje, gdy dzieci mają wolne, albo raz na kilka tygodni, by zasilić budżet. Ja jeżdżę cały czas. Jak w marcu wsiądę do autokaru, to wysiadam z niego w październiku. Pilot to wolny strzelec. Można wybrać się na wycieczkę tylko raz w miesiącu, a trzy tygodnie siedzieć z domu. Samemu można decydować, ile się jeździ, ale wiadomo, że latem nie ma co wybrzydzać, tylko brać to, co jest, bo zimą jest mniej pracy.

  Elbląg, Cały rok gdzieś się włóczę...  (Zawody znane i nieznane, odc. 20)
(fot. archiwum prywatne)


      
       - A mogłabyś uprawiać inny zawód?
      
- Na tę chwilę nie wiem, czy potrafiłabym robić coś innego. Wiadomo, że nie będę pracować w tym zawodzie do końca życia, bo czasami można się w tej pracy wykończyć i fizycznie i psychicznie. Często wracam do domu tylko na chwilę, by zamienić walizkę i znów jadę na kolejną wycieczkę, gdzie mam nową grupę, nowych ludzi i nowe problemy. Myślę, że za kilka sezonów zwolnię trochę tempo. Nadal będę jeździć, bo to strasznie wciąga, ale już na pewno znacznie rzadziej.
      
       - W czasie urlopu też podróżujesz?
      
- Tak. W październiku chciałam wybrać się na Maltę, ale we wrześniu wróciłam po całym sezonie z Hiszpanii i odechciało mi się. Pomyślałam sobie: znowu słońce, znowu plaża, znów morze... i pojechałam do Zakopanego. Często jest tak, że zaplanuję sobie coś bardziej egzotycznego, a koniec końców wakacje spędzam w Polsce. I to sprawia mi największą przyjemność. Jeżeli już decyduję się na jakiś dalszy wyskok, to staram się wybierać miejsca, w których nie byłam jeszcze zawodowo.
      
       - Ale lubisz to swoje życie na walizkach?
      
- Lubię, ale bywa ono męczące i coraz więcej dostrzegam minusów takiego życia. Szczególnie świeżo po sezonie wakacyjnym. Wtedy marzy mi się praca gdzieś w piwnicy bez ludzi, okien, bez widoku na świat. Na przykład w jakimś archiwum,gdzie mogłabym teczki przerzucać.
      
       - A jakie relacje utrzymujesz z turystami? Traktujesz swoich podopiecznych po kumplowsku, czy raczej zachowujesz dystans?
      
- Na pewno nie daję sobie wejść na głowę, ale staram się mieć relacje raczej koleżeńskie. Ustalam pewne zasady i granice, mówię, że między nami musi panować wzajemny szacunek. Staram się, by w grupie panował porządek. Zdarza się, że spóźnialskich zostawiam, bo to nie jest wycieczka indywidualna tylko grupowa, a w takiej panuje zasada wzajemnego szacunku i dyscyplina. Grupa nie będzie czekać na jedną osobę, która nie potrafi się dostosować.
      
       - Do których miejsc najchętniej powracasz ze swoimi turystami?
      
- Na pewno do Paryża, chyba dlatego, że najbardziej znam to miasto i do Barcelony, choć jest dla mnie trochę za gorąca. Lubię też Londyn. Nie przepadam za to za Rzymem, bo jest tam straszny chaos, ale jestem tam dość często.
      
       - Rok temu wyprowadziłaś się do Gorzowa? Czemu akurat tam?
      
- Ze względu na moją pracę. Wcześniej musiałam dojeżdżać z Elbląga pod samą granicę. To było bardzo meczące. Teraz wsiadam do autokaru blisko granicy i omija mnie cała przeprawa przez Polskę. W Elblągu jestem jednak w każdej wolnej chwili, bo Gorzów to nie jest ładne miasto.


Polub portEl.pl
A moim zdaniem...

Najnowsze artykuły w dziale Społeczeństwo

Artykuły powiązane tematycznie

Zamieszczenie następnej opinii do tego artykułu wymaga zalogowania

W formularzu stwierdzono błędy!

Ok
Dodawanie opinii
Aby zamieścić swoje zdjęcie lub avatar przy opiniach proszę dokonać wpisu do galerii Czytelników.
Dołącz zdjęcie:

Podpis:

Jeśli chcesz mieć unikalny i zastrzeżony podpis
zarejestruj się.
E-mail:(opcjonalnie)
  • Współczuję takiej pracy.
    Zgłoś do moderacji     Odpowiedz
    9
    10
    Gronek35445(2017-01-15)
  • Również moje kondolencje. ..
  • Niesamowite!! Zazdroszczę i życzę sukcesów!
    Zgłoś do moderacji     Odpowiedz
    4
    5
    Ktoś1234(2017-01-15)
  • Świetna praca Pani Aniu, gratuluję pasji i chętnie bym dołączył na kilka podróży... ale nie posiadam adresu e_maila takiej fascynującej kobiety jak Pani :) Pani Aniu. Pozdrawiam serdecznie
  • Ten co pisze te artykuly to naprawde ma poukladane w glowie .Nie ma innych ciekawszych pomyslow na artykul ???? Co mnie jakas kobita interesuje i co ona robi jak jej tak zle to niech sie zwolni i do biedronki za kase siadzie
  • To już jest jakiś schemat. .. .każdy opisywany osobnik wyjechał z Elbląga. Każdy opisywany sukces ma zawsze jedną cechę wspólną. Wyprowadzenie się z miasta.
  • Te małysz jak jesteś takim prymitywem to sam sobie siedź na kasie a najlepiej na magazyn pocharujesz troche to zmądrzejesz.
  • @Malysz.Karowa - Właśnie po to jest ten cykl artykułów, żeby taki parch wiedział, że można robić coś więcej, niż siedzieć na kasie w Biedronce.
  • Ta emerytowana grupa zawodowa co nie umiała się zachować to pewnie Policja!
    Zgłoś do moderacji     Odpowiedz
    4
    0
    januszd(2017-01-15)
  • @Malysz.Karowa - Jednak widać, Malysz, że Cię bardzo zainteresował ten artykuł, skoro go nawet skomentowałeś. A co masz do pracy na kasie w Biedronce? Nie pracuję tam, ale zawsze mam szacunek do pań/panów "na kasie", bo często muszą obsługiwać takich niekulturalnych ludzi jak Ty lub wspomniana emerytowana grupa zawodowa. Każda praca z ludźmi jest niewdzięczna ze względu na takie niewydarzone typy ludzkie.
  • lepiej jeździć do ruskich i grać w dupę pis
  • Dodam jeszcze, że "na kasie" się nie siedzi, tylko pracuje! Ludzie, trochę szacunku dla cudzej pracy i do siebie nawzajem!!! Ale serduszka z orkiestry to pewnie każdy sobie dziś przylepia w najbardziej widocznym miejscu. Praca pilota to praca jak każda inna - jedni sprzedają informacje turystyczne użerając się z ludźmi, inni sprzedają towary, usługi również użerając się z ludźmi. Pozdrawiam panie, dzięki którym mam chleb na śniadanie!
Reklama