UWAGA!

Do gotowania miałam dwie lewe ręce

 Elbląg, Agnieszka Kopczyńska poleca danie smaczne i zdrowe
Agnieszka Kopczyńska poleca danie smaczne i zdrowe (fot. Michał Skroboszewski)

Czy można wyczarować w kuchni coś smacznego bez mięsa, cukru, nabiału i… glutenu? Można! Elblążanka, Agnieszka Kopczyńska, która prowadzi bloga kulinarnego, jest na to najlepszym dowodem. Na co dzień uczy w szkole języka niemieckiego, wychowuje 4-letnią córkę i przyrządza wegańskie burgery. I pomyśleć, że kiedyś nie lubiła gotować...

- Na swoim blogu AgaMaSmaka.pl prezentuje Pani przepisy na potrawy bezmięsne, bezglutenowe, beznabiałowe i bezcukrowe.  Czy zawsze odżywiała się Pani w taki sposób?
       Agnieszka Kopczyńska: - W wieku 17-18 lat miałam wegetariański epizod. Potem zaczęłam mieć problemy zdrowotne i bardzo niechętnie wróciłam do jedzenia mięsa. Zaczęłam odżywiać się bardzo niezdrowo. Jadłam dużo fast foodów. Źle się z tym czułam, cierpiałam na różne dolegliwości, które z wiekiem się intensyfikowały. Później okazało się, że moja niedokrwistość to był problem złożony. Urodziłam córeczkę, która była bardzo wrażliwa jelitowo i od początku wraz z mężem musiałam modyfikować naszą dietę. Pewne produkty trzeba było usunąć i tak to się zaczęło. W pewnym momencie stwierdziłam z mężem, że nie może być tak, że siedzimy przy stole, jemy coś, a nasze dziecko już tego jeść nie może. Nie chcieliśmy być hipokrytami i po kryjomu jeść rzeczy, które na co dzień ukrywamy przed dzieckiem. Zaczęliśmy od wyeliminowania słodyczy, bo to był najgorszy punkt w naszej diecie. Gdy okazało się, że ja i nasze dziecko nie możemy spożywać glutenu, to stwierdziliśmy, że naprawdę trzeba zacząć działać w tej kuchni, bo nawet nie mogłyśmy z córką normalnie zjeść w restauracji. Córka nie mogła też przyjmować nabiału. Z wielkim bólem serca weszłam do tej kuchni (śmiech) i nikt z najbliższych nie może w to uwierzyć. Wiedzieli, że Agnieszka zawsze miała do gotowania dwie lewe ręce i nie lubiła gotować. Z czasem zaczęłam gotować, lecz zawsze przyświecała mi idea, że to ma być smaczne i proste do wykonania. Jak widzę, że jakiś przepis ma piętnaście składników i do tego te składniki są trudno dostępne, to zaczynam się denerwować. Moja kuchnia to jest po prostu zmiel, rozdrobnij (śmiech). Nie ukrywam, że gotowanie stało się moją pasją.
      
       - Krążą mity, że zmiana sposobu odżywiania, wykluczenie standardowych produktów wiąże się z większym wydatkiem na jedzenie. Czy to prawda?
       - Tak i nie. Jeśli przejdziemy na dietę wegetariańską, a nie lubimy gotować i nie mamy zamiaru tego robić, to będziemy kupować gotowe produkty, np. warzywne pasty do smarowania chleba, czy wędliny sojowe, wtedy faktycznie wzrosną nam koszty utrzymania. Natomiast zwykłą pastę do chleba można przygotować samodzielnie. To jest tylko kwestia wyboru. Ci, którzy nie chcą gotować, koncentrują się na tych gotowcach i to nie jest dobre, bo to są produkty wysoko przetworzone. Jeśli wejdziemy do sklepu i przeanalizujemy ceny dobrego mięsa, takiego zalecanego przez lekarzy, to koszt obiadu mięsnego jest dużo wyższy od tego warzywnego. Dobrze też skupiać się na warzywach sezonowych. Mleka roślinne są drogie, to fakt, jednak można je wykonać samemu, np. mleko kokosowe. Poza tym, kiedy zmodyfikowałam dietę, ja praktycznie nie wyrzucam jedzenia.
      
       - A skąd pomysł żeby prezentować takie przepisy na blogu?
       - Blog powstał, ponieważ ja zawsze zapominałam, jak coś zrobiłam. Nie byłam w stanie z pamięci otworzyć dwa razy tego samego przepisu, a nie jestem aż tak zdyscyplinowaną osobą, żeby prowadzić jakiś zeszyt. Jeszcze moi znajomi często pytali mnie o przepis, proporcje. Pomyślałam, że najlepiej będzie założyć jakiegoś najprostszego bloga i podsyłać im notki. Na początku miałam tam trzy przepisy na krzyż, ale znajomi podawali adres do mojego bloga dalej i odezwały się do mnie osoby, których nie znałam. Pomyślałam, że dobrze będzie ulepszyć stronę. Na przełomie grudnia i stycznia mój blog przeżył swoisty renesans. Zdjęcia zazwyczaj robi mój mąż.
      
       - Czy nakłania Pani znajomych do zdrowego odżywiania? Daje jakieś porady? A może najbliżsi sami proszą o radę?
       - Moja rodzina i moi znajomi sami pytają mnie o rady. Dzięki temu pomyślałam, że powinnam przełożyć tę moją pasję na aktywność zawodową. Niedawno zostałam doradcą żywieniowym i chcę założyć własną działalność, ale pomyślę o tym po wakacjach. Chorób, w których odpowiednia dieta ma duże znaczenie, jest teraz sporo. Chorują nie tylko osoby starsze, ale również dzieci. Jeśli przeanalizujemy dietę naszych dziadków, produkty, które spożywali w dużej ilości, to wyciągniemy pewne wnioski. Często jest tak, że osoby starsze nie mają jednego schorzenia, np. cukrzycę, lecz w parze z tym jest podwyższone ciśnienie, miażdżyca itp. Często to jest połączone z konkretnym stylem życia. Kiedyś nie było tej świadomości zawartości cukru w wielu produktach. Gdy byłam dzieckiem na rynek dopiero wchodziły te słodkie nowości. Cieszyliśmy się z tego i nikt nie myślał o skutkach ubocznych. Dużo osób mówi mi, że ma wzdęcia. Często wystarczą niewielkie zmiany, nie trzeba od razu przechodzić na dietę bezglutenową.
      
       - Czy zdarzają się takie sytuacje, że ktoś na blogu prosi o pomoc w zakresie diety, jedzenia, konkretnego przepisu?

       - Podstawowe pytania dotyczą produktów. Czytelnicy pytają, czy mogę jakiś produkt zastąpić innym. To jest świetne, bo to oznacza, że sami zaczynają kombinować, mimo że może wcześniej tego nie robili. Mnie nie zależy na tym żeby ktoś wiernie kopiował moje pomysły, a nauczył się łączyć smaki. Jest wiele blogów naprawdę „wyczesanych”, ale przeciętny zjadacz chleba nie będzie robił sobie takich wykwintnych potraw, bo są za trudne i zabierają za dużo czasu. Nie wspomnę już o tym, że są drogie. Czytelnicy pytają mnie również o tricki kulinarne, dlaczego akurat tak postąpiłam na tym etapie gotowania.
      

  Elbląg, Słodycze na zdrowie
Słodycze na zdrowie (fot. MS)


       - Wczoraj rozmawiałam z moim znajomym i opowiadałam mu o Pani blogu. Poprosił mnie żeby poleciła Pani zamiennik tradycyjnego obiadu: ziemniaki, kotlet schabowy (śmiech). Ma być smaczne i pożywne. 
       - Mój mąż pochodzi z Mazur i był ekstremalnym mięsożercą. Był przyzwyczajony do karkówki, pierogów z mięsem itp. Tego nie ma dziś w mojej kuchni. Na początku było ciężko, ale później chyba zmienił mu się smak. Moje dziecko, które nigdy nie jadło prawdziwego burgera, kiedyś zobaczyło go w reklamie i bardzo chciało spróbować. Pojechaliśmy do burgerowni dla wegan w Gdańsku i bardzo nam zasmakowało. Mąż stwierdził, że kotlet smakuje jak prawdziwe mięso. W domu podjęłam próbę i wyczarowałam nam równie dobrego burgera. Do dziś często decydujemy się na taki obiad. I to polecam (śmiech). Przepis oczywiście jest na blogu, na którego zapraszam. Jeśli ktoś mówi, że uwielbia mięso i nie może bez niego żyć, to polecam ugotować sobie mięso, bez żadnych przypraw i zjeść. Smak, który ludzie tak uwielbiają to często wypadkowa przypraw, jakich użyjemy do przyrządzenia.
      

Anna Kaniewska

Najnowsze artykuły w dziale Społeczeństwo

Artykuły powiązane tematycznie

Zamieszczenie następnej opinii do tego artykułu wymaga zalogowania

W formularzu stwierdzono błędy!

Ok
Dodawanie opinii
Aby zamieścić swoje zdjęcie lub avatar przy opiniach proszę dokonać wpisu do galerii Czytelników.
Dołącz zdjęcie:

Podpis:

Jeśli chcesz mieć unikalny i zastrzeżony podpis
zarejestruj się.
E-mail:(opcjonalnie)
A moim zdaniem...
  • TAK PRODUCENCI UKRYWAJĄ W SKŁADZIE GLUTAMINIAN SODU. .. Jeśli na opakowaniu jakiegoś produktu w widzisz w składzie: ekstrakt drożdżowy, autolizowane drożdże, hydrolizowane białka roślinne, hydrolizowane białka to ten produkt ZAWIERA glutaminian sodu a składzie został SPECJALNIE inaczej (choć zgodnie z prawem) nazwany!
  • Ale gluten dla zdrowych (nieuczulonych) jest tez potrzebny. Nie powinni go wykreślać z jadłospisu, jeśli nie mają z nim problemów.
  • datoopp - tutaj jest mowa o glutenie a nie o glutaminianie, coś ci się pomieszało :P a co do tego glutaminianu sodu to jest to nieszkodliwa, naturalna przyprawa używana od setek lat w chińskiej kuchni, otrzymywana z wodorostów, ciekawostka: nawet organizm człowieka wytwarza niewielkie ilości glutaminianu sodu! tak więc cała nagonka na ten składnik przez szukających teorii spiskowych eko-oszołomów przynosi więcej szkody niż pożytku, chińczycy dodają go do żywności zamiast soli, która jest znacznie bardziej szkodliwa aby ograniczyć jej spożycie
  • No co expert powiadasz że to japońskie "umami"? Proponuję skorzystać z Wikipedii. A poza tym to co jest dobre dla Azjatów, Afrykańczyków, Eskimosów z reguły źle wpływa na organizm Europejczyków. Tak natura zachatieła. Wiem, wiem, tym gorzej dla natury.
  • Nagonka na gluten jest najzwyczajniejszym sposobem na podwyzszenie cent produktu, kilka lat temu nikt na to nie zwracał uwagi i nikomu się nic nie działo, ale teraz korporacje to wykorzystują i wmawiają, że od glutenu sie umrze. A tak nie jest, tylko osoby bez jego tolerancji są zagrożone.
    Zgłoś do moderacji     Odpowiedz
    1
    0
    Racjonalista(2015-07-28)
  • Niektórzy są uczuleni na gluten i dla nich są te przepisy. Jak ktoś nie jest, może sobie modyfikować i dodawać to, co może jeść. Blog jest super i Agnieszka też
Reklama