- Dlaczego zabrali nam naszego kochanego wnusia? - pyta z żalem pani Alicja, 77-letnia elblążanka. Kilka tygodni temu trzyletni Wojtek* trafił do rodziny zastępczej, bo zdaniem pracowników socjalnych biologiczna rodzina o niego nie dbała. W marcu o dalszym losie chłopca zdecyduje sąd. Podobnych historii w Elblągu jest coraz więcej.
Świeżo wyremontowany blok w jednej z dzielnic Elbląga, na klatce schodowej pracownicy układają płytki. Wystarczy wejść do jednego z mieszkań, by zobaczyć inny świat – zagrzybione ściany, zdarte podłogi, zaniedbana kuchnia, w której jest... zamknięty pies. To mieszkanie komunalne, w którym mieszka pani Alicja i jej córka Elżbieta, mama trzyletniego Wojtka. Chłopiec jeszcze kilka tygodni temu mieszkał z nimi, podobnie jak drugi, dorosły już, wnuk pani Alicji. Trzylatek został zabrany do rodziny zastępczej, a starszy wnuk – do aresztu. Ma na swoim koncie przestępstwa narkotykowe, w ostatnim czasie znęcał się też nad obiema mieszkającymi tutaj kobietami.
- Daniela zabrała policja, już nam nie zagraża. Przygarnęłam go pod swój dach, bo po powrocie z Holandii nie miał gdzie mieszkać – tłumaczy pani Alicja. - Nie rozumiem, dlaczego dzień po aresztowaniu Daniela przyszli z opieki społecznej i zabrali nam najmłodszego wnuka. Odebrali nam naszą jedyną radość – żali się elblążanka.
MOPS: nie chcieli asystenta do pomocy
Rodzina pani Alicji od lat jest pod opieką Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej. Mama chłopca jest od 12 lat częściowo ubezwłasnowolniona i to na wniosek pani Alicji, która pełni rolę kuratora dla córki. W ostatnim czasie pani Alicja złożyła wniosek o cofnięcie ubezwłasnowolnienia, ale sąd go odrzucił. - Ja już jestem w podeszłym wieku, córka jest już zdrowa, mogłaby się opiekować synkiem – twierdzi tymczasem pani Alicja.
Zdziwieni całą sytuacją są sąsiedzi. - Rozumiem, że w tej rodzinie się nie przelewa, ale najłatwiej zabrać dziecko, zamiast im pomóc – mówi jedna z sąsiadek. - My pomagamy, jak umiemy. Często daję im ciuszki po moich dzieciach, by chłopiec miał w czym chodzić. Nie mogę powiedzieć złego słowa na mamę czy babcię. Opiekują się dzieckiem, wychodzą z nim na spacery, mały jest wesoły, często się uśmiecha.
Rodzina utrzymuje się z emerytury pani Alicji, renty jej córki i alimentów na Wojtka, których biologiczny ojciec obecnie nie płaci, bo siedzi w więzieniu. W przeliczeniu na osobę mają zbyt duże dochody, by korzystać z pomocy finansowej MOPS-u. Są jednak objęci opieką, systematycznie odwiedzają ich pracownicy socjalni.
- Kilka razy proponowaliśmy im skorzystanie z usług asystenta rodziny, by ich nauczył, jak powinni opiekować się dzieckiem. Za każdym razem odmawiali – mówi pan Olaf, pracownik socjalny MOPS. - Podczas jednej z wizyt zauważyłem, że chłopiec nie ma nawet łóżeczka, w którym powinien spać. Okazało się, że było w piwnicy. Po mojej interwencji łóżeczko wróciło na swoje miejsce.
- Chłopiec był strasznie zaniedbany, nie potrafi sam się załatwiać, nie potrafi sam gryźć, ciągle dostawał jedzenie w płynie. Nie wie, co to zabawki – mówi kolejna z osób pracujących w MOPS-ie.
- Nie mieliśmy innego wyjścia. Obecnie rodzina biologiczna chłopca nie jest w stanie odpowiednio zadbać o jego rozwój. Tymczasowo został umieszczony w rodzinie zastępczej, o jego dalszym losie zdecyduje sąd. Rodzina chłopca będzie mogła się z nim widywać podczas wyznaczonych spotkań w naszym ośrodku – tłumaczy Mirosława Grochalska, dyrektor MOPS w Elblągu.
Chłopiec potrzebuje uwagi
Wojtek trafił do państwa Joanny i Ryszarda, którzy wychowali dwójkę swoich dzieci, a od czterech lat pełnią rolę rodziny zastępczej. - Wojtek jest ósmym dzieckiem, które do nas trafiło. Większość - w związku z tym, że biologiczni rodzice się nimi nie interesowali - decyzją sądu trafiła do adopcji. W dwóch przypadkach dzieci wróciły do swoich rodzin. Teraz oprócz Wojtka opiekujemy się jeszcze dwójką chłopców – 12-letnim i 7-letnim – opowiada pani Joanna. - Chłopiec szybko się zaaklimatyzował, choć mieliśmy z nim wielki problem. Miał wszy. Kopał zabawki, bo nie wiedział, że służą do zabawy. Do tej pory nie potrafi korzystać z nocnika, nawet nie woła, gdy chce się załatwić. Niewiele mówi, na wszystko co chciał, pokazywał palcem. Nie potrafił nawet gryźć, bo prawdopodobnie dostawał tylko jedzenie z butelki. To żywe uśmiechnięte dziecko, które po prostu potrzebuje uwagi.
- Wojtek zachowuje się obecnie jak niespełna dwulatek. Trzeba czasu, by nadrobić wychowawcze zaległości – dodaje pan Ryszard.
Co dalej stanie się z chłopcem? Jego biologiczna rodzina rozpoczęła już remont zagrzybionego pokoju. Odmalowali część ścian, mają położyć podłogę. Wystąpili do ZBK z prośbą o sfinansowanie zakupu materiałów do remontu. - Cieszymy się, że warunki w tym mieszkaniu się poprawiają, ale o wiele ważniejsze od warunków bytowych jest zdolność do wychowywania dziecka – mówi pan Olaf, pracownik socjalny.
- Decyzja o dalszej przyszłości Wojtka zależy od sądu – dodaje Mirosława Grochalska.
Sąd ma się zająć tą sprawą 11 marca. Do tego czasu Wojtek pozostanie w rodzinie zastępczej.
Podobnych spraw jest w Elblągu więcej. - Coraz częściej zdarzają się przypadki, w których dziecko musi trafić do rodziny zastępczej. A nam nadal takich rodzin brakuje. Dlatego szukamy kandydatów, którzy mogliby spełnić odpowiednie warunki. To ciężka odpowiedzialna praca, a dobro dziecka jest w niej najważniejsze – dodaje dyrektor MOPS.
* imię dziecka i imiona niektórych bohaterów zostały zmienione.
- Daniela zabrała policja, już nam nie zagraża. Przygarnęłam go pod swój dach, bo po powrocie z Holandii nie miał gdzie mieszkać – tłumaczy pani Alicja. - Nie rozumiem, dlaczego dzień po aresztowaniu Daniela przyszli z opieki społecznej i zabrali nam najmłodszego wnuka. Odebrali nam naszą jedyną radość – żali się elblążanka.
MOPS: nie chcieli asystenta do pomocy
Rodzina pani Alicji od lat jest pod opieką Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej. Mama chłopca jest od 12 lat częściowo ubezwłasnowolniona i to na wniosek pani Alicji, która pełni rolę kuratora dla córki. W ostatnim czasie pani Alicja złożyła wniosek o cofnięcie ubezwłasnowolnienia, ale sąd go odrzucił. - Ja już jestem w podeszłym wieku, córka jest już zdrowa, mogłaby się opiekować synkiem – twierdzi tymczasem pani Alicja.
Zdziwieni całą sytuacją są sąsiedzi. - Rozumiem, że w tej rodzinie się nie przelewa, ale najłatwiej zabrać dziecko, zamiast im pomóc – mówi jedna z sąsiadek. - My pomagamy, jak umiemy. Często daję im ciuszki po moich dzieciach, by chłopiec miał w czym chodzić. Nie mogę powiedzieć złego słowa na mamę czy babcię. Opiekują się dzieckiem, wychodzą z nim na spacery, mały jest wesoły, często się uśmiecha.
Rodzina utrzymuje się z emerytury pani Alicji, renty jej córki i alimentów na Wojtka, których biologiczny ojciec obecnie nie płaci, bo siedzi w więzieniu. W przeliczeniu na osobę mają zbyt duże dochody, by korzystać z pomocy finansowej MOPS-u. Są jednak objęci opieką, systematycznie odwiedzają ich pracownicy socjalni.
- Kilka razy proponowaliśmy im skorzystanie z usług asystenta rodziny, by ich nauczył, jak powinni opiekować się dzieckiem. Za każdym razem odmawiali – mówi pan Olaf, pracownik socjalny MOPS. - Podczas jednej z wizyt zauważyłem, że chłopiec nie ma nawet łóżeczka, w którym powinien spać. Okazało się, że było w piwnicy. Po mojej interwencji łóżeczko wróciło na swoje miejsce.
- Chłopiec był strasznie zaniedbany, nie potrafi sam się załatwiać, nie potrafi sam gryźć, ciągle dostawał jedzenie w płynie. Nie wie, co to zabawki – mówi kolejna z osób pracujących w MOPS-ie.
- Nie mieliśmy innego wyjścia. Obecnie rodzina biologiczna chłopca nie jest w stanie odpowiednio zadbać o jego rozwój. Tymczasowo został umieszczony w rodzinie zastępczej, o jego dalszym losie zdecyduje sąd. Rodzina chłopca będzie mogła się z nim widywać podczas wyznaczonych spotkań w naszym ośrodku – tłumaczy Mirosława Grochalska, dyrektor MOPS w Elblągu.
Chłopiec potrzebuje uwagi
Wojtek trafił do państwa Joanny i Ryszarda, którzy wychowali dwójkę swoich dzieci, a od czterech lat pełnią rolę rodziny zastępczej. - Wojtek jest ósmym dzieckiem, które do nas trafiło. Większość - w związku z tym, że biologiczni rodzice się nimi nie interesowali - decyzją sądu trafiła do adopcji. W dwóch przypadkach dzieci wróciły do swoich rodzin. Teraz oprócz Wojtka opiekujemy się jeszcze dwójką chłopców – 12-letnim i 7-letnim – opowiada pani Joanna. - Chłopiec szybko się zaaklimatyzował, choć mieliśmy z nim wielki problem. Miał wszy. Kopał zabawki, bo nie wiedział, że służą do zabawy. Do tej pory nie potrafi korzystać z nocnika, nawet nie woła, gdy chce się załatwić. Niewiele mówi, na wszystko co chciał, pokazywał palcem. Nie potrafił nawet gryźć, bo prawdopodobnie dostawał tylko jedzenie z butelki. To żywe uśmiechnięte dziecko, które po prostu potrzebuje uwagi.
- Wojtek zachowuje się obecnie jak niespełna dwulatek. Trzeba czasu, by nadrobić wychowawcze zaległości – dodaje pan Ryszard.
Co dalej stanie się z chłopcem? Jego biologiczna rodzina rozpoczęła już remont zagrzybionego pokoju. Odmalowali część ścian, mają położyć podłogę. Wystąpili do ZBK z prośbą o sfinansowanie zakupu materiałów do remontu. - Cieszymy się, że warunki w tym mieszkaniu się poprawiają, ale o wiele ważniejsze od warunków bytowych jest zdolność do wychowywania dziecka – mówi pan Olaf, pracownik socjalny.
- Decyzja o dalszej przyszłości Wojtka zależy od sądu – dodaje Mirosława Grochalska.
Sąd ma się zająć tą sprawą 11 marca. Do tego czasu Wojtek pozostanie w rodzinie zastępczej.
Podobnych spraw jest w Elblągu więcej. - Coraz częściej zdarzają się przypadki, w których dziecko musi trafić do rodziny zastępczej. A nam nadal takich rodzin brakuje. Dlatego szukamy kandydatów, którzy mogliby spełnić odpowiednie warunki. To ciężka odpowiedzialna praca, a dobro dziecka jest w niej najważniejsze – dodaje dyrektor MOPS.
* imię dziecka i imiona niektórych bohaterów zostały zmienione.