Dlaczego sejm tak opieszale pracuje nad ustawą o parytetach wyborczych? Czyżby posłowie obawiali się podzielić władzą z kobietami? Takie i podobne zarzuty padały w czwartkowe południe (23 września) pod gmachem Sejmu RP podczas manifestacji zorganizowanej w Warszawie przez Stowarzyszenie Kongres Kobiet.
Niezadowolone słoneczniki
Pierwszy dzień kalendarzowej jesieni przywitał uczestniczki manifestacji iście letnim słońcem. Słoneczne były więc twarze kobiet dopominających się politycznego partnerstwa, słoneczne… słoneczniki w rękach elblążanek. Kwiatowe rekwizyty wzbudziły słuszne skądinąd zainteresowanie mediów, z racji swoich niezadowolonych min. W ten symboliczny sposób elblążanki wyrażały swoją wielką dezaprobatę wobec nikłych postępów w pracach nad ustawą parytetową.
- To zbyt ważny dla nas dzień, aby mogło nas tu zabraknąć - podkreśla jedna z uczestniczek manifestacji, elblążanka Jadwiga Król, członkini Rady Programowej Kongresu Kobiet i koordynatorka stowarzyszenia na Warmię i Mazury - Jesteśmy z Kongresem Kobiet od samego początku. Najpierw zbierałyśmy podpisy pod obywatelską ustawą o parytetach wyborczych. Potem byłyśmy w gronie kobiet, które w grudniu 2009 roku przekazały listy z ponad 180 tys. podpisów ówczesnemu Marszałkowi Sejmu Bronisławowi Komorowskiemu. Teraz chcemy wiedzieć, dlaczego wciąż nie ma decyzji w tej sprawie. Czy coś stoi na przeszkodzie?
Ustawa, która utknęła
Właśnie minęło siedem miesięcy od pierwszego czytania w sejmie obywatelskiego projektu ustawy o wprowadzeniu parytetów na listy wyborcze. Od tamtego czasu (18 lutego) posłom nie udało się zrobić w tej sprawie praktycznie nic, jeśli nie liczyć dwóch poprawek de facto osłabiających skuteczność projektu. Jedna z poprawek autorstwa posłanki Agnieszki Kozłowskiej-Rajewicz z PO dotyczyła obniżenia udziału kobiet na listach wyborczych z 50 do 35%.
- To jakieś nieporozumienie - mówi elblążanka Małgorzata Adamowicz ze Stowarzyszenia Kongres Kobiet – Posłowie próbują sięgać po jakieś niezrozumiałe dla nas rozwiązania. A nam chodzi przecież o parytet wyborczy. Nie 30, nie 40, ale 50%. Przecież już samo słowo „parytet” znaczy „po równo”.
Choć ustawa parytetowa trafiła do laski marszałkowskiej już w grudniu 2009 roku, to sejmowa podkomisja ds. ustawy rozpoczęła pracę dopiero 8 lipca tego roku. Podkomisja działa obecnie w siedmioosobowym składzie pod przewodnictwem posłanki PO Haliny Rozpondek. W czwartek odbyło się jej kolejne, trzecie, posiedzenie. Jednakże końca prac, jak na razie, nie widać.
- Wszyscy pamiętamy skomplikowaną ustawę hazardową, którą posłowie uchwalili błyskawicznie, bo w ciągu zaledwie jednego tygodnia – przypomniała Henryka Bochniarz - przewodnicząca Rady Programowej Kongresu Kobiet – Tymczasem nasz projekt jest niezwykle prosty, zawiera zaledwie cztery artykuły, a prace nad nim ciągną się od dziewięciu miesięcy. Przez tę zwłokę zaprzepaszczono szanse na wprowadzenie parytetów na listach do tegorocznych wyborów samorządowych. Czas powiedzieć: dość debatowania, dość poprawek osłabiających projekt, czas na uchwalenie ustawy! - podkreślała Henryka Bochniarz, rozpoczynając czwartkową manifestację pod sejmem.
Parytety na jazzowo
Czwartkowa manifestacja pod gmachem sejmu zgromadziła sporą grupę obojga płci sympatyków „ustawy parytetowej”. W ich gronie znalazły się m.in.: Jolanta Kwaśniewska, Agnieszka Graff, Kazimiera Szczuka, Ludwika Wujec, Urszula Dudziak czy posłanka Joanna Kluzik-Rostkowska. Nie zabrakło popierających ustawę panów posłów: Ryszarda Kalisza, Bartosza Arłukowicza, Tadeusza Iwińskiego. Manifestacja przebiegała pokojowo i bez zakłóceń. A także radośnie i kolorowo. Na placu vis a vis budynku Sejmu RP dominowały charakterystyczne dla kolorystyki Stowarzyszenia "Kongres Kobiet" pomarańczowe parasole i różnobarwne baloniki. Wiele radości wzbudził też happening zainicjowany przez Urszulę Dudziak. Znakomita wokalistka jazzowa wyśpiewywała kluczowe słowo "parytety" na wszystkie możliwe sposoby. A razem z Urszulą Dudziak śpiewali wszyscy.
- I tak właśnie ma to wyglądać. Pokojowo! – podkreśla Jadwiga Król – My nie chcemy walki z mężczyznami, tylko partnerstwa, czyli upominamy się tylko o to, co nam się w demokratycznym kraju słusznie należy.
- Zarzuca się nam niesolidarność kobiecą albo to, że kobiety nie interesują się polityką - mówi inna z elblążanek biorących udział w pikiecie, Monika Lewicka – Uważam, że to jakieś nieaktualne już stereotypy! Bo jak w takim razie skomentować fakt, że podczas ostatnich wyborów 55% osób, które wrzuciły swój głos do urny to kobiety?
Petycja do marszałka
Opieszałość posłów w pracach nad „ustawą parytetową” budzi słuszne niezadowolenie członków i sympatyków Kongresu Kobiet. Dlatego też w czwartek odbyło się w tej sprawie nadzwyczajne posiedzenie Rady Programowej Kongresu Kobiet. Tego samego dnia, podczas manifestacji po sejmem, zbierano podpisy pod petycją skierowaną do Marszałka Sejmu Grzegorza Schetyny. W petycji czytamy m.in.: „Konstytucyjna zasada równości kobiet i mężczyzn pozostanie li tylko zapisem formalnym, jeśli nie wprowadzi się odpowiednich mechanizmów wspierających wyborczą partycypację kobiet”. Dalej czytamy: „Panie Marszałku, domagamy się przyspieszenia prac nad projektem ustawy parytetowej i jak najszybszego zakończenia procedur ustawodawczych. Tu nie chodzi o przywileje kobiet, tu chodzi o podstawowe, obywatelskie prawo do równości, o sprawiedliwość, o równowagę, o nowoczesną demokrację, która nie jest możliwa bez udziału reprezentacji ponad połowy społeczeństwa. Chodzi o dobro Polski, jaj obywateli, obywatelek, przyszłych pokoleń”.