Do niedawna dni na naszym osiedlu domków jednorodzinnych toczyły się dość leniwie. Każdy gospodarz trzymał się raczej swojej chałupy. Mieszkańcy, często niewidoczni zimą, wychodzili z wiosną do ogródków ot, żeby kosić trawę, posadzić kwiatki… Czasem, z rzadka, jeden drugiemu pomachał zza płotu, wymienił zdawkowe uwagi o pogodzie i wynikach meczu. Nuda. Ale teraz nastąpiła zmiana! I to za sprawą Urzędu Miejskiego naszego pięknego miasta.
Jak się okazało, urzędnicy nie tylko ciężko pracują nad uporządkowaniem spraw elblążan, ale troszczą się też w pocie czoła o ich rozrywki. O to, by byli oni szczęśliwi w swoich domach, a nade wszystko, by się integrowali z sąsiadami! Wiadomo wszak - dobrze mieć sąsiada!
Ale do rzeczy. Na naszym osiedlu mamy też - a jakże - tak zwaną drogę osiedlową. I każdego roku za tę drogę trzeba zapłacić. Na początku roku każdy z mieszkańców dostawał od lat „powiastkę” z Urzędu, by wpłacić odpowiednią kwotę w ramach podatku od nieruchomości. Okazało się jednak, po kilku latach, że - cóż za dalekowzroczność urzędników! - każdy właściciel otrzymywał wezwania do wpłaty tej samej kwoty, która jest kwotą ogólną całego podatku od drogi. I tak przez kilka lat na naszym koncie powstała ogromna nadpłata. Jak stwierdziła pani z okienka w odpowiednim departamencie, nadpłata na okres 10 lat!
Człowiek nigdy nie zmądrzeje, mimo wielu lat na karku, dlatego (o naiwności!) zgłosiliśmy się do stosownej pani z okienka w nadziei na zwrot nadpłaconych pieniędzy. Niestety! Nie jest to możliwe, stwierdziła pani, na pociechę jednak przyznała, że podatek od drogi będzie przez te 10 lat przynajmniej zapłacony. Nadal naiwni chcieliśmy upewnić się jednak, czy wobec powyższego nie będziemy dostawać przez te 10 lat co roku wezwań do zapłaty podatku. Otóż będziemy! Każdego roku każdy z mieszkańców dostanie znów, powracające jak zły szeląg, wezwanie do zapłaty stosownej kwoty za drogę.
Takie dictum pani urzędniczki było dla nas jak uderzenie obuchem w głowę. Ponieważ nikt z mieszkańców nie mógł tego jakoś zrozumieć, zmuszeni byliśmy w końcu się spotkać, pogadać i jakoś ”ogarnąć” tę niezrozumiałą i kuriozalną informację. Mimo burzliwego spotkania, przyznaję, nawet udziałem kilku butelek piwa, w myśl zasady „bez wodki nie razbieriosz”, nikt dalej nie był w stanie pojąć tego czemu:
1) poszczególni mieszkańcy nie mogą być wzywani do zapłaty wyłącznie ich własnej części drogi,
2) dlaczego nie możemy dostać zwrotu nadpłaconych pieniędzy
3) I na Boga! Dlaczego co roku znów będziemy wszyscy solidarnie dostawać to samo pismo wzywające do wyskoczenia z kasy na zapłatę podatku?!
Po wielu bezsennych nocach sąsiad wpadł jednak na genialną odpowiedź: Urząd Miasta chciał nas zintegrować! W swojej dalekowzroczności Urząd chciał, byśmy w końcu jako sąsiedzi spotkali się wspólnie, poznali i zaczęli ze sobą rozmawiać! I bardzo dziękujemy!
Informujemy zarazem Urząd Miasta, że dzięki tym działaniom pań i panów urzędników rzeczywiście się zintegrowaliśmy, pewnie niedługo zorganizujemy wspólne ognisko, na które serdecznie już teraz zapraszamy Pana lub Panią, którzy odpowiadają za takie niesamowite decyzje urzędowe. Szkoda nam tylko tych ton papieru na wezwania dla nas i szkoda nam bezsensownej pracy, związanej z ich wysyłaniem. Całkiem bez sensu….
Ale do rzeczy. Na naszym osiedlu mamy też - a jakże - tak zwaną drogę osiedlową. I każdego roku za tę drogę trzeba zapłacić. Na początku roku każdy z mieszkańców dostawał od lat „powiastkę” z Urzędu, by wpłacić odpowiednią kwotę w ramach podatku od nieruchomości. Okazało się jednak, po kilku latach, że - cóż za dalekowzroczność urzędników! - każdy właściciel otrzymywał wezwania do wpłaty tej samej kwoty, która jest kwotą ogólną całego podatku od drogi. I tak przez kilka lat na naszym koncie powstała ogromna nadpłata. Jak stwierdziła pani z okienka w odpowiednim departamencie, nadpłata na okres 10 lat!
Człowiek nigdy nie zmądrzeje, mimo wielu lat na karku, dlatego (o naiwności!) zgłosiliśmy się do stosownej pani z okienka w nadziei na zwrot nadpłaconych pieniędzy. Niestety! Nie jest to możliwe, stwierdziła pani, na pociechę jednak przyznała, że podatek od drogi będzie przez te 10 lat przynajmniej zapłacony. Nadal naiwni chcieliśmy upewnić się jednak, czy wobec powyższego nie będziemy dostawać przez te 10 lat co roku wezwań do zapłaty podatku. Otóż będziemy! Każdego roku każdy z mieszkańców dostanie znów, powracające jak zły szeląg, wezwanie do zapłaty stosownej kwoty za drogę.
Takie dictum pani urzędniczki było dla nas jak uderzenie obuchem w głowę. Ponieważ nikt z mieszkańców nie mógł tego jakoś zrozumieć, zmuszeni byliśmy w końcu się spotkać, pogadać i jakoś ”ogarnąć” tę niezrozumiałą i kuriozalną informację. Mimo burzliwego spotkania, przyznaję, nawet udziałem kilku butelek piwa, w myśl zasady „bez wodki nie razbieriosz”, nikt dalej nie był w stanie pojąć tego czemu:
1) poszczególni mieszkańcy nie mogą być wzywani do zapłaty wyłącznie ich własnej części drogi,
2) dlaczego nie możemy dostać zwrotu nadpłaconych pieniędzy
3) I na Boga! Dlaczego co roku znów będziemy wszyscy solidarnie dostawać to samo pismo wzywające do wyskoczenia z kasy na zapłatę podatku?!
Po wielu bezsennych nocach sąsiad wpadł jednak na genialną odpowiedź: Urząd Miasta chciał nas zintegrować! W swojej dalekowzroczności Urząd chciał, byśmy w końcu jako sąsiedzi spotkali się wspólnie, poznali i zaczęli ze sobą rozmawiać! I bardzo dziękujemy!
Informujemy zarazem Urząd Miasta, że dzięki tym działaniom pań i panów urzędników rzeczywiście się zintegrowaliśmy, pewnie niedługo zorganizujemy wspólne ognisko, na które serdecznie już teraz zapraszamy Pana lub Panią, którzy odpowiadają za takie niesamowite decyzje urzędowe. Szkoda nam tylko tych ton papieru na wezwania dla nas i szkoda nam bezsensownej pracy, związanej z ich wysyłaniem. Całkiem bez sensu….