Pokochał tę dyscyplinę sportową już jako mały chłopiec. Dziś zaraża swoją pasją dzieci i młodzież. Jest prekursorem judo osób niepełnosprawnych w Polsce. O tym, że judo to nie tylko sport, ale przede wszystkim „życiowa pigułka”, która nieraz uratowała mu życie, rozmawiamy z trenerem judo z Klubu Olimpia Judo Elbląg Wojciechem Janikiem.
Wojciech Janik: - Od najmłodszych lat, bo miałem osiem lat, gdy zacząłem trenować judo, stało się ono prawdziwą pasją. W szkole próbowałem wielu dyscyplin sportowych, ale najbardziej odpowiadała mi forma ruchowa, gimnastyczna. Trafiłem właśnie na judo i tak jestem z nim związany do dzisiaj. Judo jest dla mnie nie tylko sportem, ale także życiem, taką pigułką, lekarstwem na życie, bo można powiedzieć, że nieraz uratowało mi je.
- W jakich sytuacjach?
- Na przykład podczas szybkiej jazdy na rowerze przewracam się, robię przewrót, otrzepuję się i jadę dalej. Podczas jazdy samochodem w niebezpiecznych momentach nauczyłem się błyskawicznych reakcji, gdy w mgnieniu oka trzeba zadecydować o pewnych sprawach. Judo nauczyło mnie też podejmowania życiowych decyzji, tego, jak postąpić w trudnej sytuacji i nie załamywać się. Przechodziłem różne koleje losu i jakoś dałem sobie z nimi radę właśnie poprzez judo. Nie załamałem się, tylko wziąłem się za trening czy prowadzenie zajęć.
- Bardzo wcześnie został pan trenerem judo…
- Miałem taką możliwość już jako siedemnastolatek. Zdarzyło się, że moich dwóch trenerów wyjechało do Stanów Zjednoczonych za pracą i wtedy zapytano mnie, czy bym nie poprowadził dawnego ZKS Olimpia. Tak też się stało. Jako siedemnastoletni chłopak zasuwałem do szkoły, a po szkole prowadziłem treningi. Potem kształciłem się w tym kierunku i ukończyłem kurs trenerski. Dużo jednak uczyłem się sam, bo szkoła niewiele mi dała.
- Jest pan prekursorem judo osób niepełnosprawnych w Polsce, założył pan Integracyjny Klub Judo Sakura, rozpowszechniając tę dyscyplinę wśród osób niepełnosprawnych z różnym stopniem upośledzenia. Skąd wziął się taki pomysł?
- Po pierwsze nazwa Sakura z japońskiego oznacza biały kwiat wiśni. Przez długi okres czasu przebywałem w Niemczech. W moim miejscu pracy pracowały także osoby niepełnosprawne. Każda grupa tych osób miała w programie godzinne zajęcia sportowe i ja ten sport dla nich prowadziłem. Spośród tych osób wyłoniłem te, które chciały trenować judo i przy moim zakładzie pracy założyłem Integracyjny Klub Sportowy Judo. Po dwóch latach moi podopieczni zaczęli zdobywać tytuły mistrzów Niemiec, mistrzów Europy, zdobyli też srebrny medal na olimpiadzie w Szanghaju. Byli to bardzo sprytni i sumienni ludzie.
- Czy z osobami niepełnosprawnymi judo trenuje się łatwiej czy trudniej?
- Brzydko mówiąc, ze zdrowymi jest dużo trudniej pracować. Z czasem mój los trochę się odwrócił i chciałem wrócić do Polski. Moim marzeniem było stworzenie tutaj klubu judo dla osób niepełnosprawnych. Nie udało mi się to. Przeszkodziła mi w tym za duża biurokracja. Przyłączyłem się wtedy do Polskiego Stowarzyszenia na Rzecz Osób z Upośledzeniem Umysłowym. I razem z dyrektor stowarzyszenia założyliśmy klub judo dla osób niepełnosprawnych. Na bazie tego powstała Sakura. Mi osobiście dużo łatwiej pracuje się z ludźmi niepełnosprawnymi. Po prostu ich rozumiem, potrafię się z nimi dogadać, dotrzeć do nich, zrobić coś takiego, co oni akceptują.
- Widać tego efekty, ponieważ pana zawodnicy odnoszą znaczące sukcesy w tym sporcie.
- Po kilku latach treningów zaczęliśmy jeździć na zawody. Swego czasu byliśmy w Polsce jedynym tego typu klubem, jeździliśmy więc na zawody do moich znajomych do Niemiec. Tam startowaliśmy w olimpiadach, w mistrzostwach Niemiec i tam moi judocy z Sakury zdobywali medale. W Polsce na tzw. specjalnej olimpiadzie nie chciano nawet słyszeć o judokach. Teraz jednak wszystko idzie ku lepszemu i jest szansa, że od 2016 roku judo wejdzie na stałe do programu specjalnej olimpiady. I mam nadzieję, że nasi zawodnicy będą brać w niej udział.
- Ile jest obecnie tego typu klubów w Polsce?
- W międzyczasie pojawiło się ich już kilka na przykład w Koninie, Bytomiu, Poznaniu. W lubelskim jest klub judo dla niewidomych niepełnosprawnych. Pod koniec ubiegłego roku oddałem swoją Sakurę koleżance, która wcześniej prowadziła ze mną zajęcia. I teraz ona prowadzi tę grupę, która nie nazywa się już Sakura, ale jest pod egidą Ataku. Teraz zajmuję się dzieciakami w klubie Olimpia. Zaangażowałem się w rozwój tych dzieci, które nie chcą się oderwać od komputera.
- Jest pan też współorganizatorem corocznego turnieju integracyjnego w Elblągu dla osób zdrowych i niepełnosprawnych.
- Siedem lat z rzędu z kolegami z Olimpii Elbląg Judo organizowaliśmy integracyjny turniej judo dla naszych judoków, bo nie było gdzie startować. Z czasem takie zawody zaczęły odbywać się w innych miastach, do których cyklicznie jeździmy. Teraz jest już o wiele więcej możliwości.
- Wkłada pan w prowadzenie zajęć wiele serca, zarażając miłością do judo. Pokazał pan światu, że niepełnosprawni też mogą mieć swoją pasję. Pana praca została doceniona i w 2012 roku został pan laureatem nagrody prezydenta Elbląga. Takie nagrody pokazują chyba, że to, co się robi, ma sens…
- Było to dla mnie miłą niespodzianką, ale nie zmieniło w ogóle mojego życia. Nadal robię, to co robiłem. Jednak fakt, że prezydent przyznał mi tę nagrodę, było miłym akcentem w mojej pracy.