Wpłata 3 tysięcy zł na rzecz Domu Dziecka we Fromborku i oficjalne przeprosiny na łamach dwóch gazet lokalnych - to orzeczenie, jakie wydał elbląski sąd w sprawie braniewskiego radnego, który obraził swoich kolegów z rady powiatu.
Podczas sesji we wrześniu Włodzimierz K. radnych z koalicji nazwał alkoholikami i dewiantami, leczącymi się psychiatrycznie. Miał też powiedzieć, że po takich ludziach nie można się spodziewać niczego dobrego. Jak później wyjaśniał, zareagował tak żywiołowo, ponieważ radni zaproponowali zaciągnięcie 4-milionowego kredytu. On nie chciał się na to zgodzić, ponieważ sytuacja finansowa powiatu jest zła.
- Powiedziałem im tylko kilka słów prawdy - tłumaczył.
Siedmiu radnych powiatu po pamiętnej sesji złożyło sprawę do sądu. W tym procesie cywilnym odbyły się tylko dwie rozprawy. Pozwany Włodzimierz K. usiłował udowodnić, że rzeczywiście w składzie rady są osoby, które leczyły się u psychiatry, a jeden z radnych przyszedł zupełnie pijany na Święto Plonów w Szylenach.
Pozwany usiłował tłumaczyć przed sądem, że określając radnych dewiantami i alkoholikami, miał na myśli tylko niektórych radnych. Sąd jego wnioski dowodowe oddalił, a wydając orzeczenie stwierdził, że Włodzimierz K., określając wszystkich radnych w taki sposób postawił ich w niekorzystnym świetle i obraził.
- Zachowanie pozwanego jest nieprawne, sprzeczne z normami społecznymi i narusza dobro osobiste osób. Każdy człowiek musi odpowiadać za słowa - wyjaśniał Arkadiusz Fall, sędzia prowadzący.
W ciągu miesiąca radny musi zamieścić przeprosiny na łamach dwóch lokalnych gazet o treści: "Włodzimierz K. (tu nazwisko) przeprasza radnych za to, że 26 września podczas sesji rady powiatu, używając słów powszechnie uznawanych za obraźliwe, znieważył ich".
Starosta powiatu braniewskiego Tadeusz Bejnarowicz, jeden z tych, którzy poczuli się obrażeni słowami radnego, z wyroku był usatysfakcjonowany.
- Jestem zadowolony, bo uważam tak jak sędzia: każdy powinien odpowiadać za swoje słowa.
Nie jestem jednak do końca przekonany, czy orzeczenie sądu zdyscyplinuje radnego, w każdym razie powinno - powiedział starosta.
Zobacz także: "Po sesji pełnej obelg"
- Powiedziałem im tylko kilka słów prawdy - tłumaczył.
Siedmiu radnych powiatu po pamiętnej sesji złożyło sprawę do sądu. W tym procesie cywilnym odbyły się tylko dwie rozprawy. Pozwany Włodzimierz K. usiłował udowodnić, że rzeczywiście w składzie rady są osoby, które leczyły się u psychiatry, a jeden z radnych przyszedł zupełnie pijany na Święto Plonów w Szylenach.
Pozwany usiłował tłumaczyć przed sądem, że określając radnych dewiantami i alkoholikami, miał na myśli tylko niektórych radnych. Sąd jego wnioski dowodowe oddalił, a wydając orzeczenie stwierdził, że Włodzimierz K., określając wszystkich radnych w taki sposób postawił ich w niekorzystnym świetle i obraził.
- Zachowanie pozwanego jest nieprawne, sprzeczne z normami społecznymi i narusza dobro osobiste osób. Każdy człowiek musi odpowiadać za słowa - wyjaśniał Arkadiusz Fall, sędzia prowadzący.
W ciągu miesiąca radny musi zamieścić przeprosiny na łamach dwóch lokalnych gazet o treści: "Włodzimierz K. (tu nazwisko) przeprasza radnych za to, że 26 września podczas sesji rady powiatu, używając słów powszechnie uznawanych za obraźliwe, znieważył ich".
Starosta powiatu braniewskiego Tadeusz Bejnarowicz, jeden z tych, którzy poczuli się obrażeni słowami radnego, z wyroku był usatysfakcjonowany.
- Jestem zadowolony, bo uważam tak jak sędzia: każdy powinien odpowiadać za swoje słowa.
Nie jestem jednak do końca przekonany, czy orzeczenie sądu zdyscyplinuje radnego, w każdym razie powinno - powiedział starosta.
Zobacz także: "Po sesji pełnej obelg"
J